-To co najpierw? Ty tu będziesz rządzić, ja tylko pomagam.-powiedział chłopak, gdy zamierzali w stronę stajni.
-Zacznijmy od pracy na lonży. Na razie na samym kantarze.-stwierdziłam.
-Nie lepiej od razu z ogłowiem? Przecież z kantara zajmie nam to wieki.-zauważył Tom.
-No i co z tego? Na e chcę go wystraszyć ani zniechęcić do pracy z człowiekiem.-byłam nieugięta.
-No...Ok. Ja idę po sprzęt, Ty przyprowadź konia do ujeżdżalni. Na zewnątrz jest za gorąco.-powiedział, kierując się w stronę zabudowań.
Katrin wzruszyła tylko ramionami i poszła po ogiera. Trochę czasu zajęło jej złapanie go i wyprowadzenie z wybiegu, ale w końcu dopięła swego.
-Co tak długo?-Tom chodził w tą i z powrotem, czekając na dziewczynę i zwierzę.
-Następnym razem Ty sobie po niego pójdziesz, mądralo!-zdenerwowała się.
-Świetnie.-dokuczał jej dalej.
Katrin próbowała założyć odpowiedni kantar na głowę konia, jednak temu znudziło się już grzecznie stać i postanowił utrudnić jej zadanie. Tak jak rano, uniósł wysoko głowę i czekał na rezultaty tego wyczynu.
Tu pomocny okazał się Tom. Przewiesił uwiąz przez jego szyję i ciągnąc za niego, zmusił zwierzę, by na powrót opuściło łeb. Kiedy ten zabieg się powiódł, dziewczyna spokojnie dokończyła swoje zadanie. Potem przypięła do kantara lonżę i zaczęła pracę. Koń chętnie wykonywał polecenia, uczył się reagować na pomoce. Po półtoragodzinnym treningu, młodzi odprowadzili zwierzę z powrotem na wybieg.
-Nie wiem, dlaczego zdecydowałem się na tego konia.-powiedział Tom-Przecież on jest na moje oko zimnokrwisty, nie będzie skakał przez przeszkody. Wybierzemy innego...
-Nie, dlaczego? Jego matka jest koniem wielkopolskim. No, może ojca ma pociągowego, ale do skoków się nadaje. Zobacz na jego nogi.
-Może przy tej dyscyplinie nabawić się poważnych kontuzji. Nie jestem przekonany, co do twoich słów.
-Te zawody są tylko towarzyskie, żadne tam prestiżowe. Organizuje je zaprzyjaźniona stadnina. Będę uważać, jeśli będą wysokie przeszkody, to wtedy zrezygnuję.-tłumaczyła Katrin.
-Rób jak chcesz.-postanowił zamienić temat-A co u Twojej mamy?
-Ehh...Zmieniła się od wyjazdu z Niemiec. Ilekroć ją prosiłam, by się z wami skontaktować, wymyślała najróżniejsze wymówki, by do tego nie dopuścić..Nie wiem o co jej chodzi.
-Tak nieraz bywa...Ok, chodź. Zbieramy zwierzęta do stajen, bo robi się późno.
Wspólnie zagonili konie do boksów i nakarmili. Gdy skończyli, było już ciemno. W oddali słychać było zbliżający się warkot silnika traktora. Po chwili na podwórko wjechał Pan Stasiu. Bill zeskoczył z pojazdu i poszedł do brata i koleżanki.
-To co? Wieczór filmowy?-zaproponował Tom.
-Ok, tylko najpierw weźmiemy solidną kąpiel.-stwierdził drugi z braci, na co Katrin ochoczo przystała. Cała trójka weszła do domu, gdzie już czekała na nich Karolina.