Rozdział ósmy

113 2 0
                                    

@DarknessDragona, pomożesz mi stworzyć jakąś fajną okładkę do tego opowiadania? Na początku miało być o czymś innym, zmieniłam fabułę, a wiem, że Ty robisz super okładki. Nie podlizuję się, proszę tylko o przysługę. So, zaczynamy rozdzialik.

Następnego dnia, przyjaciele wstali dość późno, każde z nich z lekkim bólem głowy. Podczas śniadania, dołączył do nich pan Stasiu oraz Jacek, ojciec Karoliny.
- Jak tam dzieciaki? Gotowi do pracy? - nie czekając na odpowiedź, zwrócił się do Billa:
- Jesteś w stanie jechać ze mną w pole, czy potrzebujesz więcej czasu? Jeśli chcesz, nie musisz jechać, sam sobie poradzę.
- Oczywiście, że pojadę z panem. Zaraz będę gotowy.
- Dobrze więc, poczekam na ciebie. - starszy mężczyzna uśmiechnął się i wyszedł przygotować maszyny do pracy.
- Na razie kochani. Zobaczymy się wieczorem. - powiedział "Bartek" i poszedł do sypialni swojej i brata, by ubrać się w ciuchy robocze.
Gdy reszta skończyła poranny posiłek, Karolina zapytała:
- A co z wami? Ja mam dzisiaj trzy jazdy, każda pod rząd, jest sobota, więc trzeba dokładnie posprzątać boksy. Chcecie się tym zająć, czy zlecić to dziewczynom?
- Ja mogę to zrobić. Ale zajmie mi to wieczność... - odparła Katrin.
- Pomogę ci przecież. - zaoferował się Tom.
- W takim razie zajmijcie się dwójką. Dziewczyny zrobią jedynkę, bo jeżdżą również za pomoc w stajni. Muszą też coś zrobić. - Karolina podrapała się po głowie.
- Może niech wyczyszczą siodła i ogłowia? Przydałoby się też wysprzątać pomieszczenie socjalne. - podpowiedziała czarnowłosa Kat.
- Masz rację. Dacie radę z dwoma stajniami? Ja w międzyczasie jazd postaram się zrobić wybiegi.
Wkrótce wszyscy znali swoje zajęcia, które zajmą im na pewno sporo czasu.
Bill i Stanisław już wyruszyli, Katrin wraz z Tomem mieli wychodzić, gdy do drzwi ktoś zapukał.
Nie czekając na odpowiedź gospodarzy, gość otworzył drzwi, o mało nie wpadając na dredziarza.
- Uważaj jak chodzisz! - zawołał zdziwiony i lekko zdenerwowany chłopak.
Blondynka już miała mu coś odpyskować, w tym celu spojrzała mu wyzywająco w oczy, a po chwili otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
- O mój Boże!!! Ty jesteś Tom Kaulitz! - zawołała, a następnie jej wyraz twarzy zupełnie się zmienił. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i przeszła obok patrząc uwodzicielsko na chłopaka.
- Witaj Zuzka! Gotowa na jazdę? - Karolina przywitała się z przybyłą dziewczyną.
- Jasne, jak zawsze.
- Idź przygotuj Charlie'go, a ja zaraz do ciebie przyjdę.
- Ok, już mnie tu nie ma.
Blondynka ochoczo wyszła z domu i skierowała się w stronę stajni numer jeden, gdzie właśnie zmierzali Tom i Karin.
Zuzanna dogoniła ich i złapała za ramię niczego nie spodziewającego się chłopaka.
- Co tu robisz? Jesteś tu z zespołem, czy przyjechałeś sam? I mówisz po polsku... Niesamowite. Nigdy o tym nie słyszałam... Cześć Kat. Idź zajmij się dwójką, ja pomogę Tomowi przy jedynce. No idź już idź. - po czym wróciła do rozmowy, a właściwie monologu, przy boku gitarzysty.
Zdezorientowany chłopak patrzył to na nią, to na przyjaciółkę z dzieciństwa, jednak blondynka nie dała mu wyboru, cały czas paplając jak najęta.
Katrin z niedowierzaniem i smutkiem wymalowanym na twarzy, zmieniła kierunek marszu i tak jak powiedziała Zuzia, poszła do drugiej stajni.
" Ta głupia blondi popsuła mi cały dzień!!!" - myślała dziewczyna, która była przygotowana na pracę wraz z Tomem. Chciała z nim porozmawiać na osobności, powspominać, zapytać, co sądzi o ich dalszej znajomości.
Karolina ostrzegała ją przed Zuzanną wielokrotnie, gdyż dziewczyna była miła tylko z pozoru.
Ze złością, pomieszaną z żalem, zaczęła karmić zwierzęta. Potem jak zwykle sprawdziła działanie poideł, stwierdzając, że dwa z nich wymagają naprawy.
Wzięła z pomieszczenia gospodarczego odpowiednie narzędzia i zabrała się do pracy. Okazało się, że były tylko zapchane sianem, więc poradziła sobie sama. Potem wyprowadziła zwierzęta na wybieg, zostawiając tylko tego, z którym pracowała wraz z Tomem.
Zabrała się za sprzątanie boksów. Właśnie skończyła, wyprowadziła ogiera na zewnątrz, przywiązała, z zamiarem wyczyszczenia go, gdy obok pojawiła się Zuzia.
- Słyszałam, że wraz z Tomem zajmujecie się tym koniem. - powiedziała.
Koń, widząc obcą osobę, położył uszy po sobie, po czym ostrzegawczo tupnął kopytem.
- Chyba cię nie lubi. Daj, ja się nim zajmę. - stwierdziła blondynka i odwiązała konia z uwiązu. Wystraszone zwierzę, wyszarpnęło dziewczynie linę z rąk i stanęło dęba. Zuzia, nie wiedząc, co zrobić, upadła na ziemię, a kopyta opadły tuż obok niej. Krzyknęła z przerażenia, w tym samym czasie nadbiegł pan Jacek.
Zaraz za nim pojawił się Tom wraz z Karoliną.
- Co się dzieje? Zuzia, nic ci nie jest? - ojciec Karoliny podszedł do leżącej dziewczyny. Ta wykorzystała fakt, iż znalazła się w centrum uwagi. Wpadł jej do głowy genialny pomysł.
- Ten koń... On chciał mnie zabić! Nadepnął mi na rękę! - teatralnym gestem złapała się za ramię, gdzie zadrasnęła się podczas upadku. - Zróbcie coś z nim, to niebezpieczne zwierzę.
- Co? To nie prawda! Herman nic jej nie zrobił, nawet jej nie dotknął! Dlaczego kłamiesz?
Zuzia nie odpowiedziała, nadal udając poszkodowaną w wypadku przy pracy.
- Dziś jazdy nie będzie. Zaraz zabiorę cię do lekarza, niech obejrzy rękę. Wy wracajcie do pracy, porozmawiamy jak wrócę.
Jacek podał rękę Zuzannie, która przyjęła pomoc właściciela stajni. Zawsze chciała pracować w tej stajni, może dzięki temu zbliży się do rodziny i wyeliminuje stąd Katrin. A dzięki znajomości z Tomem, oraz może w niedalekiej przyszłości i Billem, uda jej się zyskać sławę. Poczekamy, zobaczymy.

Wracam do tego opowiadania, zaczynam nowy wątek. Pytanie do tych, co to czytają: romans, czy nie?

Nigdy więcej  [WERSJA POPRAWIONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz