Rozdział jedenasty: Moc zjednoczona z miłością

6.2K 673 859
                                    

Notka od autorki: Uff! Najdłuższy jak do tej pory rozdział, ale wygląda na to, że wreszcie to, na co wszyscy czekali: rozmowa Snape'a z Dumbledore'em o Harrym i Connorze, oraz co właściwie Dumbledore wie na ich temat.

---* * *---

– Jesteś pewien, że nie chcesz cukierka, Severusie?

– Tak, dyrektorze.

Snape z trudem zwalczył chęć skrzywienia się. Nawet gdy Dumbledore usłyszał, z czym nauczyciel do niego przychodzi, pokiwał tylko głową i zachichotał. I od tej chwili ten cholerny, mały uśmieszek nie zszedł z jego twarzy. Zaprowadził Snape'a prosto do swojego biura, co było obiecujące, ale teraz tylko głaskał Fawkesa, swojego feniksa i ani razu jeszcze nie usiadł za biurkiem, czego, jak się Snape'owi wydawało, wymagała powaga sytuacji.

W końcu Dumbledore podszedł bez pośpiechu do swojego fotela i wreszcie na niego opadł. Pierwsze, co zrobił, to zjadł kolejnego cukierka i po raz kolejny chciał poczęstować Snape'a. W tym momencie nauczyciel eliksirów stracił cierpliwość.

– Wiem, że chłopak Potterów, który jest w moim domu, jest prawdziwym Chłopcem, Który Przeżył, Albusie – powiedział.

Dumbledore zamrugał – Snape powiedział mu tylko, że chce porozmawiać o Harrym.

– Zaskakujące stwierdzenie, Severusie – powiedział. – Można wiedzieć, co cię skłania ku tej teorii, kiedy mamy tyle dowodów na to, że jest inaczej?

– To oczywiste – odparł Snape z irytacją. – Jest zbyt potężny jak na czarodzieja w tak młodym wieku. Uratował brata przed trollem, a dzisiaj jeszcze przed śmierciożercami. Opanował bezróżdżkową magię, Albusie, w tym, czego jestem niemal pewny, zaklęcie tarczy. Uważam, że to prawdopodobnie najpotężniejszy czarodziej, który przekroczył progi tej szkoły od czasów... Mrocznego Pana. – Nawyk, przesądy, zmiana lojalności... Snape miał wiele powodów, by nie wypowiadać tego imienia zbyt często.

– Tak, wiem to wszystko o młodym Harrym – powiedział Dumbledore, posyłając rozmówcy ten swój irytujący uśmiech i stukając w czajnik, który momentalnie zaczął gwizdać. – I wiem, że robi dokładnie to, co do niego należy. Herbaty, Severusie?

Przez dłuższą chwilę Snape nie wiedział, co powiedzieć – na początku z zaskoczenia, a potem musiał się stanowczo upomnieć, że zresocjalizowani śmierciożercy nie powinni w takich chwilach wstawać i podejmować się prób zamordowania z zimną krwią dyrektora, który ich uratował przed Azkabanem.

„Prób" to dobre słowo, przebiegła mu przez głowę cicha myśl, której źródło pewnie tkwiło w jego ślizgońskim instynkcie przetrwania. Dobrze wiesz, że zaklęcie nawet nie sięgnęłoby celu. To Dumbledore.

Snape pochylił głowę, uspokoił się i zdołał odpowiedzieć głosem, w którym brzmiał jedynie chłód, a nie cała odczuwana przez niego furia.

– Wiedziałeś?

Dumbledore spojrzał na niego łagodnie.

– Oczywiście, Severusie. Od chwili, w której młody Harry wszedł do Wielkiej Sali, musiałem wzmocnić moje tarcze, które chronią mnie przed wyczuwaniem magii innych czarodziejów. Jego siła rośnie, gdy jest zły, co do tej pory zawsze miało związek z różnymi sytuacjami, które w jego mniemaniu stawiały jego brata w niebezpieczeństwie. Zabłysnął dzisiaj i wiem, że to on, a nie jego brat, pokonał śmierciożerców. – Pokręcił głową, nalewając herbaty do dwóch niewielkich filiżanek. – Wiem, co oznacza ich obecność w tym miejscu i bardzo mnie to zasmuca. Nie sądziłem, że sprawy zaszły już tak daleko.

Ratując ConnoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz