Rozdział czternasty: Draco w niebezpieczeństwie

5.1K 650 221
                                    

Harry pchnął grube pnącze zwisające z gałęzi i zanurkował pod nim, idąc w kierunku narzucanym przez różdżkę. Przynajmniej teraz nie muszę być cicho jak wtedy, gdy śledziłem Quirrella, pomyślał, i mogę używać Lumos bez obawy, że ktoś mnie tu znajdzie.

Chyba że Quirrell wyszedł dzisiaj do lasu.

Albo jakieś magiczne stworzenie zobaczy światło i przyjdzie tutaj, gotowe mnie pożreć.

Harry zmusił się, by przypomnieć sobie, że Draco też może je zobaczyć i podejść do niego. Nie było to prawdopodobne, ale w Zakazanym Lesie mieszkało wiele pomocnych stworzeń. Trzeba było wziąć wszystko pod uwagę.

Harry westchnął. Skoro już mowa o stworzeniach, to prędzej czy później chyba będę się musiał zatrzymać i zmierzyć z tymi tutaj.

Niemal od chwili wejścia do lasu słyszał delikatne dźwięki przed sobą i po bokach. Nic go nie atakowało, więc je zignorował, zdecydowany znaleźć Dracona, zanim coś mu się stanie. Ale teraz odgłosy były głośniejsze i bardziej natarczywe i wiedział, że w końcu będzie musiał nawiązać kontakt z tym, co je wydawało.

Zawrócił.

– Kto tam? – zawołał. – Słyszę was.

Zebrał się w sobie na wypadek, gdyby śledzące go stworzenia nie były inteligentne i zdecydowały się na niego ruszyć chmarą.

Miał Protego na końcu języka.

Minęła dłuższa chwila ciszy. Następnie znowu rozległy się dźwięki, tym razem głośniejsze i wyraźnie bliższe. Harry wcześniej słyszał tylko przytłumione stąpnięcia, ale teraz wyraźnie rozpoznawał stukot kopyt.

Centaur wybiegł kłusem spomiędzy drzew po prawej stronie ścieżki i zatrzymał się tuż przed nim. Światło z różdżki Harry'ego oświetlało twarz stworzenia, nadając jej demonicznego wyrazu. Miał niezwykle niebieskie oczy, włosy tak jasne jak Dracona, a jego sierść lśniła delikatnym odcieniem złota ciemniejącego po bokach.

– Harry Potterze – wyszeptał centaur. – Gwiazdy nad tobą czuwają.

Harry zerknął w górę, ale przez gęste korony drzew nie mógł zobaczyć nawet skrawka nieba.

– Tak jak i nad tobą – odpowiedział, skupiając swoją uwagę z powrotem na centaurze. – Czemu?

– Wiemy, że szukasz chłopca, który jakiś czas temu wszedł do lasu – wyszeptał centaur. – Dzięki obserwacji gwiazd wiemy o wielu sprawach. Twoja przyszłość jest w nich zapisana, Harry Potterze. Jest w nich zapieczętowana.

Harry po raz kolejny – pierwszy raz miał miejsce wtedy, gdy przeczytał o nich w książce o magicznych stworzeniach – doszedł do wniosku, że centaury są straszne. Przytaknął tylko.

– Dzięki – powiedział. – To zawsze miło wiedzieć. Ale teraz muszę znaleźć Dracona. – Zawrócił i ponownie skierował się w dół ścieżki.

Z prześwitu po lewej wybiegł galopem kasztanowy centaur, zatrzymując się wprost przed nim. Był większy od izabelowatego, a w świetle jego ciemne włosy i oczy zdawały się mieć kolor jeżyny. Założył ręce na piersi i spojrzał spokojnie na Harry'ego.

– Musisz pójść z nami, Harry Potterze – powiedział centaur o izabelowatej maści. – Gwiazdy dziś jasno płoną. Marsa widać w pełnej jego chwale. Przez wzgląd na to chcemy podziękować i wysłuchać tego, kto przyszedł pod egidą Marsa.

Harry ukrył swoją irytację. Miał nadzieję jak najszybciej znaleźć Dracona, ale nie był pewny, czy poradzi sobie z dwoma centaurami naraz. Do tego wolałby nie pozostawiać żadnych dowodów na to, że w ogóle był w lesie tej nocy, a martwy albo ranny centaur z pewnością zaniepokoiłby postronnych. Zmusił się do uśmiechu.

Ratując ConnoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz