Po długiej rozłące..

680 31 0
                                    

Matteo
Nie mogłem przestać myśleć o Lunie, która stała koło tego Olivera koło sceny, bez przerwy się na nią wpatrywałem, aż ta to zauważyła...zaczołem się denerwować. Spojrzałem na Sylvię, dziewczyna na szczęście była skupiona na występie dziewczyn. Poderwałem się z krzesła i powiedziałem Sylvii, że idę do łazienki, ta tylko przytakneła. A ja ruszyłem do Luny cały w nerwach, ale nie mogę jej bez przerwy omijać przez 2 miesiące.
Dziewczyna była w szoku i zaczęła się odwracać i udawać, że coś robi. Zignorowałem to i nie pewnym krokiem podeszłem do Luny łapiąc jej rękę. Ta się szybko odwruciła, przy okazji walnęła mnie swoim długim kłosem.
-O Jezu! Krzyknęła
-Moje oko..   zaczołem udawać. Nie walnęła mnie w oko, lecz przeleciała mi koło nosa. Wiedziałem, że dziewczyna zaaraguje.
-Pszepr.. znaczy Nie! Znaczy tak! Em.. co tu robisz!? Ja tylko śmiałem się z roztrzęsionej dziewczyny
-Przyjechałem.
-Doprawdy?
-T-tak..
-Słuchaj Matteo, po tak długim czasie masz tylko tyle mi do powiedzenia?
-Luna, porozmawiajmy może w mniej głośnym miejscu...
-Powiedz Matteo.. po co to robisz?
-Nie rozumiem. Otparłem zakłopotany
-Nie możesz mnie jakoś omijać?  Nie patrzeć? Nie rozmawiać ze mną? Fajnie, że przyjechałeś, ale nie do mnie. Odparła zmieszana, ale poważna, a mi zatkało w gardle po słowach dziewczyny... Mijały sekundy, a ja stałem dalej przy niej jak ostatni dureń.
-Luna, pszepraszam. Wydusiłem po czasie
-Za to, że mnie zbywałeś i okłamywałeś, że mnie kochasz, pod czas kiedy miałeś dziewczyne? Za to, że pod czas rozmów byłeś chamski i nie miły i za to, że przez ciebie do dziś nie umiem się uporzątkować? I za to, że jak nigdy niby nic przyjeżdżasz myśląc, że czas leczy rany, a wszyscy nagle o wszystkim zapomną? Z moich oczach wypłyneły pojedyncze łzy, właśnie uświadomiłem jakim byłem dupkiem. Wiedziałem o tym wcześniej, ale teraz wiem to lepiej. Nie wiedziałem co powiedzieć.
-.. Wiem, że robisz to z każdą. Z każdą się umawiasz, bajerujesz i rozkochujesz w sobie dla zabawy. A jak przyjdzie co do czego to ją ranisz, dla zabawy. Bo to przecież zabawne, tak? Zabawne jest to, że przez ciebie płakałam przez tyle czasu?
-Luna, j-ja.. ja. Ja nie chciałem. Nie chciałem byś robiła sobie nadziei... Na wspólne życie.
-Matteo, chciałam byś przyjechał jak mało kto, ale wiedziałam, ludzie mówią że  związek na odległość nie ma sensu, ja w to jednak wierzyłam, nie potrzebnie, bo po czasie wiedziałam, że wierzę w nie możliwe. Chciałam tylko utrzymywać przyjacielki kontakt. Odparła cała w smutku.
-Wybacz proszę. Zacznijmy od nowa. Luna?
-Nie Matteo. Ja już zapomniałam, aż do twojego przyjazdu do Buenos Aries. Jakoś żyliśmy przez te 2 lata, to potrafimy przez następne. To koniec, nie zaufam ci kolejny raz. Byłem zszokowany. Z kąd dziewczyn wie, że tak traktowałem inne dziewczyny? Gaston.. no tak! On o wszystkim wiedział. On napewno to powiedział Lunie.
-Luna, proszę daj mi szansę..
-Luna, teraz my występujemy. Przerwał nam stojący obok Oliver.
-Nie Oli... Nie dziś. Po czym pobiegła w stronę wyjścia.
Jak ja mogłem być taki głupi? Jak mogłem.. mogłem poprostu tu zostać. Mogłem zostać z Luną, moją miłością, ale wybrałem studia. Jestem najgorszy! Nie umiem żyć bez niej, a tym bardziej, że właśnie ją spotkałem. Muszę znaleźć sposób, żeby mi wybaczyła. Muszę!
-Coś ty jej powiedział?! Krzyknął do mnie naburzony chłopak
-Co ci do tego?
-Lepiej ze mną nie zadzieraj. Jeszcze raz zobaczę jak rozmawiasz z Luną to ci nogi z dupy powyrywam. Rozumiesz co do ciebie mówię?
-Odpuść... Nikt nie będzie mówił co mam robić.
-Do prawdy? Jestem właścicielem więc masz 10 sekund na wyjście z tąd ze swoją dziewczyną, bo inaczej wlepie ci zakaz na przychodzenie tutaj już na zawsze. 10...9...8...7...6...5...
-Dobrze, dobrze. Już idę. Odparłem cały przygnębiony. Wzięłem Sylvię za rękę i razem wyszliśmy z Rollera.

Luna
Po dość nie fajnej rozmowie z Matteo, byłam zdziwiona, że z moich ust wypadły takie słowa. Chciałam z nim porozmawiać, jak zawsze. Ale kiedy tylko podszedł coś we mnie pękło. Przypomniały mi się te stracone dni, przeleżane w łóżku zawijając się w kłębek smutku i rozpaczy. Straciłam kilka miesięcy swojego życia, a tylko dlatego, że Król Paw mnie zbywał, okłamywał i nie odbierał. Kochałam Matteo jak mało kto. Domyśliłam się, że jestem jedynie zabawką w jego chorej grze. Rozkochł mnie w sobie, brawo. Gratuluję.
Chce tylko by mnie omjiał, z mojej strony to będzie trudne. Gdy tylko przyjechał przypomniały mi się również nie tylko te złe chwile, ale również te wspaniałe, za którymi strasznie tęskniłam, tak czy siak muszę szybko o nich zapomnieć. Jednym machnięciem otarłam ostatnie łzy i ogarnęłam się. Lepiej wrócę do Olivera, pewnie trochę go zdenerwowałam moją reakcją. Po za tym czułabym się okropnie zabierając jego kanapeczki za darmo.
Przychodząc znów do głównego miejsca ze sceną do Rollera zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Powinnam jednak porozmawiać z Matteo.. Nie było go.
-Luna! Luna! Krzyczał do mnie poddenerwowany Oliver
-Aj, pszepraszam cię. To jak? Śpiewamy?
-Wszystko w porządku Luna?
-Tak, wszystko ok. Tylko spotkałam osobę, której się nie nespodziewałam i nie przepadam.
-To tametem chłopak z czerwoną muszką?
-Tak... Ale to pszeszłość, nie warto do niej wracać.
-Napewno? Wież, że zawsze możesz na mnie liczyć?
-Tak, zawsze i wszędzie. Podszedł do mnie i lekko pszytulił, co mi bardzo poprawiło humor. Potrzebowałam wsparcia drugiej osoby.
-Kiedy występujemy? Spytałam, przerywając uścisk.
-Teraz występuje Ramiro. My po nim. Jesteś gotowa?
-Zawsze. Uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka, po czym on to odwzajemnił
Oliver wzioł mnie za dłoń i przywlókł na scenę, na której było słyszchać brawa po skończonym występie Króla Rapu. Oliver przejoł mikrofon i zaczoł
-Dziękujemy serdecznie naszemu utalentowanemu Ramiro!
-Tak... Był jak zawsze unikalny i wspaniały. Dodałam
-Luna, kto będzie następny? Spytał mnie, wpatrując we mnie Oliver
-Hahahah, dobre pytanie mój drogi pszyjacielu. Nagle na jego twarzy pojawił się lekki smutek, który zaraz się poprawił.
Wyglądał jagbym go zraniła na ledwie sekundę
-Przedwami wspaniali i jagze skromni Luna Valente i Oliver Firstgioooo!! Brawa!
Tłum powitał nas ciepłymi brawami i radosnym krokiem razem z moim szefem weszliśmy na scenę, tańcząc i się świetnie bawiąc, oraz oczywiście śpiewać Siempre Juntos (zawsze razem). Oczami błądziłem jeszcze z nadzieją po Rollerze w poszukiwaniu nie jakiego Króla Pawia. Nie było go.. wyszedł już na dobre. Posmutniałam, odrazu pożałowałam moich słów, nieważne, że były prawdą. Mogłam połapać się wcześniej kim tak naprawdę jest Matteo, myślałam że się zmienił, na to wygląda, że się pomyliłam co do tego bruneta.
Muszę zakryć mój smutek. Od razu kiedy doszliśmy do refrenu, zaczęłam skakać i się cieszyć, by zapomnieć o nie przyjemnej  rozmowie z chłopakiem, po tak długiej rozłące.
 

Liczysz się ty {Lutteo} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz