Nie mogłam przestać się śmiać, tak samo jak mój towarzysz. Swoje brudne dłonie otarł o mnie, a następnie swoim palcem dotknoł mojego nosa, brudząc go całkowicie.
-Luna!! -Usłyszałam nagle, przestając się śmiać. I tego właśnie się obawiałam.. Oliver stał tuż za nami... No cóż, czego mogłam się spodziewać? Mój błąd, że zadzwoniłam do Mattea, ale dziwne jest to, że tego nie żałuję. Odwróciłam się powoli do mojego chłopaka. W jego oczach można było ujrzeć złość i rozczarowanie.
-Tak?
-Co. On. Tu. Robi.
-Kto? He..he -Probowałam się wyzbyć tego gniewnego wyrazu twarzy Olivera, ale wręcz przeciwnie pogoryszłam sprawę.
-Kpisz sobie ze mnie? Omówiliśmy się, że nigdy nie postawi tu swojej nogi! -Matteo patrzył się na mnie i Olivera, kiedy chciał już coś powiedzieć, od razu mu przerwałam i nie dałam dość do słowa..
-My umówiliśmy? Wątpię! To ty wymyśliłeś taką zasadę!
-Nie bądź głupia, ten chłopak nie powinien tu być.
-Nie! Nic nie zrobił! Po za tym, ja też mogę dodawać zasady! Moja pierwsza zasada brzwi. Każda osoba ma wstęp do Jam&Roller, bez różnicy czy kogoś zabił lub pokłócił się o jakiś głupi koktajl. To nie przedszkole Oli. -Spojarzałam na zdezorientowanego Matteo, dawno go tak nie broniłam.. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił to dwa razy większym rumieńcem na twarzy.
-Nie możesz! -Krzuknął mi prosto w twarz Oliver, nie mając już żadnych argumentów.
-A patrz! Jednak mogę! Wzięłam kartkę z twarzą Matteo Balsano i podarłam ją na miliony kawałeczków przed twarzą mojego chłopaka, który tryskał nieźle złością.
-Luna do cholery.. -Krzyknoł zbulwersowany chłopak.
-Oliver, nieche być nie miły i jeśli ci nie pasuje moja twarz, to nie ma problemu. Mogę wyjść z tąd teraz, zamykając za sobą drzwi i nigdy ich nie otwierać, ale bądź tak dobry i szanuj słowo i samą Lunę. Bądź dla niej dobry, bo jeśli nie to do samej śmierci będziesz żałował, że się urodziłeś. -Patrzyłam na Matteo z wielkim zdziwieniem. Patrzył on na Olivera z wielkim gniewam, zawzięciem i jagby z szczerścią? Było słychać w jego słowach, że dotrzyma słowa, nawet jeśli Oliver zamiast dać mi kawy to zrobi herbatę. Przerażało mnie to, prze ze mnie przechodziły dreszcze, lecz podobało mi się to, że stanoł w mojej obronie, wiedząc jakie czekają na niego konsenkwencjię. Zrobił to dla mnie.
-Pf.. Zabawny jesteś chłopcze. -Zaśmiał się drwiąco Oliver. Matteo bez zahamowania podszedł do niego, stykając się torsem, spojrzał na Olivera przeszywajac go wielkim i przeraźliwym strachem. Pewność siebie czarnowłosego mężczyzny, zanikła błyskawicznie, na jego twarzy pojawił się starch i żałwanie za swoje słowa.
-Nie żartuję. -Warknoł Król Paw. Byłam jak sparaliżowana, nie spodziewałam się takiego finału. Niespodziewałam się, że Oliver straci swą pewność siebie, a Matteo będzie, aż tak wiarygodnie przerażający. Bałam się ich nawet rozdzielać, ale bez wachania podeszłam do mężczyzn i ich rozdzieliłam.
-Chłopcy, nie kłócie się. To nie ma sensu.
-Luna ma rację Matteo. Valente to moja dziewczyna, niegdy jej niezranię. W każdym związku zadarzają się kłótnie, ale nic jej nie zrobię. Nie mógł bym. -Odparł pełen strachu.
-Luna to twoja dziewczyna? -Matteo wyszedł ze swojej pewności siebie, odsunoł się od Olivera, poruszajac się do tyłu, patrzył na mnie i Olivera, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi bez słowa. Zaszokowało go ta wiadomość.
-Po co mu mówiłeś o naszym związku? -warknełam cicho do Olivera, po wyjściu Matteo.
-Co w tym złego. Przecież ty nic do nie go nie czujesz. Prawda? -Zakłopotana jego pytaniem, od razu ominęłam jego ciekawość i wrociłam do tematu.
-Poprostu chciałam, by dowiedział się o tym ode mnie. Wież.. kiedyś coś nas łączyło, ale spokojnie Oliver, to już dawno znikneło! Myślę, że on zapomniał o mnie już dawno, ma dziewczynę, cudowny dom we Włoszech, przyszłość. Myślisz, że zostawił by to dla mnie?
-On nigdy już się do ciebie nie zbliży! -Cholera jasna. Jestem sama siebie winna. Po co mówiłam mu, że coś mnie z nim łączyło!? Moja głupota niezna czasem granic i zanim coś powiem to powinnam to szczerze przemyśleć. Ale Oliver powinien znać prawdę o mnie i Matteo...Matteo
Moje życie to totalna porażka! Czemu tak mnie to boli? Czemu boli mnie to, że Luna nie jest ze mną i marnuje się w objęciach tego mężczyzny. Nie jest wart jej. Fuck! Czemu? Czemu nie mogę przestać o tym myśleć! Szłem cały w nerwach do domu, rozmyślając nad swoim poplątanymi uczuciami. Daleczego to takie trudne!?..
W mojej głowie jest nie ustanny chaos. Nagle w mojej kieszeni zaczoł wibrować mój telefon. To Sylvia. Przewróciłem oczami na znak poirytowania, to nie czas na pogaduchy..
-Czyżby znowu chodzi o wybór sukni ślubnej? -Odparłem poirytowany do siebie. No cóż, lepiej odebiorę, bo inaczej po przyjściu do domu, moje życie zamieni się w istne piekło, choć wątpię by było gorzej. -Odebrałem.
-Halo?
-Hej kochanie. Słuchaj, znalazłam taki piękny pierścionek z brylantem w takjej drogerii. Nie uwierzysz jaki jest piękny i jak pięknie się błyszczy. Poza tym będzie ci pasował do ślubnej muszki. -
No nie wierzę!? Muszę się z tego wykręcić i podjąć szybko jakiś plan! Tylko jak powiedzieć mściwej dziewczynie, że to nie czas. Czy mam podjąć plan Gastona?Tak! Wreszcie rozdział! Dziękuję, że cierpliwie czekaliście i przepraszam, że musieliście czekać tyle czasu...
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i spróbuję dodawać rozdziały cały czas.
Dziękuję, że dotarłeś tu i przeczytałeś mój rozdział. Dziękuję bardzo 💜
CZYTASZ
Liczysz się ty {Lutteo}
FanfictionOd pocałunku Lutteo na dachu i rozstania się minęły 3 lata, niestety.. od tamtej pory Luna i Matteo niespotkali się. Rozmawiali przez video chat, dużo pisali i rozmawiali przez telefon. Lecz po jakimś czasie ich kontakt powoli się urywał, aż do tego...