Pakuj się kolego!

456 25 10
                                    

Luna
Ostatnie machnięcie pędzlem po ścianie Rollera.
-Pięknie! -krzyknełam.
Na zewnątrz było już ciepno, za nim się zorientowałam, za oknem można było ujrzeć piękny księżyc, który oświetlał Buenos Aries, a dookoła niego świetliste gwiazdy, dawające cudowny widok zza okna Jam&Roller. Otarłam ręką brudne czoło od tynku i różowej farby. Dumna z swej wyczerpującej pracy, odłożyłam wałek i pędzle do wiaderka.
-Skończyliśmy. -Odezwał się Oliver, stojący tusz nade mną, masując moje obolałe plecy.
-Tak.. Nareszcie. -Odparłam.
-Powinniśmy już zmykać do domu. -Powiedział dumnie z swej pracy, usiadł na przeciwko mnie i uśmiechnął się rozciągając na wszystkie strony. Oliver wprowadził się do mojego mieszkania, które z resztą dalej jest nie pomalowane i nie skończone. Całą siłę oddałam Rollerowi. Jedziemy na piękny urlop, musimy zamnąć to cudowne miejsce i wyjechać. To przykre, że zobaczymy ten tor, bar, scenę, kolorowe ściany dopiero za tydzień, ale pocieszające jest to, że to będzie najlepszy urlop na świecie z najlepszymi ludźmi w cudownym miejscu. Nie mogę się doczekać gdy tylko zobaczę te meksykańskie uliczki, domy, widoki, meksykańskich ludzi, którzy darzą każdą napotkaną osobę radością i meksykańskim entuzjazmem oraz dobrocią. Spotkam się z moimi dawnymi przyjaciółmi, których nie widziałam lata... I te meksykańskie, ostre, najpyszniejsze takos! Na samą myśl leci mi ślina. Rozmarzyłam się..
-O czym tak myślisz? -wtrącił się nagle Oliver, który wpatrywał się w mój widocznie rozmarzoną i zamyśloną twarz.
-Hm.. O tobie. -Zaśmiałam się i uścisnełam go najmocniej jak tylko mogłam.
-Luna, co jak co, ale kłamać nie potrafisz.-Uśmiechnoł się i odwzajemnił uścisk.
-Lepiej choć się pakować mój drogi. Czeka nas cudowne dni w Cancún!

Gaston
-Nina!? -Krzyczałem szukając mojej dziewczyny.
-Oh! Co znowu Gaston? -Odezwała się wreszcie, wychodząc z łazienki.
-Nie mogę znaleźć mojej bluzy, którą tak lubię.. No wiesz, taka niebieska, z kapturem..
-Wiem, wiem Gaston. Co ty byś beze mnie zrobił. -Zaśmiała się ironicznie  omijając mnie, po czym otworzyła szafę i wyjeła z niej moją zgubioną bluzę.
-Bez ciebie? Napewno bym sobie nie poradził. -Zaśmiałem się odbierając od Niny bluzę.
-Wiem Gaston. Spakowałeś się już? Jedziemy już za trzy dni do Cancún.
-Wiem, wiem, wiem!! Nie musisz mi powtarzać kochanie. Po co my się z tym tak śpieszymy? -Zaśmiałem się
-Dobrze wiesz, jak bardzo muszę mieć wszystko poukładane. Bałabym się, że niezdążylibyśmy z tym pakowaniem i twoimi zaginionymi bluzami dzień przed wyjazdem.
-No tak.. Masz w tym rację. A byłbym zapomniał, zadzwonię do Matteo! -Dziewczyna spojrzała się na mnie, pokazując mi tylko, że ją to nie obchodzi. Typowa Nina. Zawsze tak się zachowuje, gdy gdzieś jedziemy. Musi mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, jest poddenerwowana i ma sporo na głowie, w tym mnie. Przyzwyczaiłem się, że w tym związku to ja jestem ten nie poukładany.
Wybrałem numer do Matteo i przyłożyłem komurkę do ucha, czekając na głos Balsano.
-Halo?
-Matteo! Przyjacielu! Co robisz w tym tygodniu? -Spytałem się prosto z mostu.
-Ja? Nie wiem.. A co? -Spytał się wyraźnie zainteresowany.
-Jedziemy do Cancún już w tym tygodniu. Dzwoniła do mnie wczoraj Jim z tą propozycją, wspomniała jeszcze bym i tobie zaproponował przyjacielski wyjazd. Więc co ty na to?
-Rety.. Gaston, zaskoczyłeś mnie. -Zaśmiał się chłopak, wyraźnie zdezorientowany.
-Jedziesz?? -Pytałem dalej.
-Nie wiem.. kto jeszcze jedzie?
-Ja, Nina, Jim, Yam, Ramiro.. Luna z chłopakiem..
-o nie, nie, nie.. To nie jadę. -Odparł definitywnie.
-Co, jakto? Przyjacielu, nie gadaj że to przez Lunę.
-Tak, nie chce żadnych konfliktów. Zniszczyłbym wam ten wspólny wyjazd. Nie jadę! Nie ma mowy..
-No błagam cię! Zależy mi na tym byś jechał. Nie niszcz sobie takiego tygodnia przez twoje uczucia do dziewczyny..
-Nie naciskaj przyjacielu..
-Hmm.. Ale to będzie okazja.
-Okazja do?
-Okazja do tego by Luna o tobie sobie przypomniała. Ta dziewczyna dalej o tobie myśli i kocha! Pamiętaj o naszym planie! Może znajdziemy kogoś dla Sylvii? Może to będzie dobrze nam znany Oliver.
-Wiesz co.. Masz racje! Nie mogę ominąć takiej okazji. Pojadę, co mi tam. Raz się żyję. Nawet nie chodzi o Lunę, ale o to by spędzić czas ze znajomymi.
-Hahaha, czyli w tym z Luną?
-Oj cicho! Kiedy jedziemy? -Spytał się
-Za trzy dni! Pakuj się kolego!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 27, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Liczysz się ty {Lutteo} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz