Podobasz mi się

528 31 15
                                    

Luna
  Siedziałam wraz z Niną w moim mieszkaniu, próbując wybrać najlepszy kolor płytek do mojej łazienki. Byłyśmy zdecydowanie niezdecydowane. Wszystkie kolory tak bardzo nas cieszyły, nie dało się wybrać tego idealnego. Niebieski? Turkus? Żółty? Może jasno zielony? Myślałam również nad seledynowym lub błękitny.. może jednak róż z kremowym? Nie wiem.. -Rozmyślałam wraz z moją przyjaciółką.
-Sądzę, że powinnaś wybrać turkusowy, będzie świetnie wyglądał w łazience.. -Odparła Nina.
-To prawa, dodatkowo uwielbiam turkus. Myślę, że jak połącze to z białym będzie łazienka jak z marzeń.
-To prawda. Więc? Turkus i biały? -Spytała dla pewności.
-Zdecydowanie! -Powiedziałam radośnie
-Pomogę ci dziś je przyklejać do ściany, efekt będzie mega. Gwarantuję ci to Luna.
-Ajj, dziś nie mogę Nina.
-Zapomniałam! Przecież dziś spotykasz się z Oliverem. Hy hy. -Zaśmiała się dwuznacznie.
-Daj spokój Nina, to tylko kumpelskie spotkanie. Wyluzuj.
-Dobra, dobra. Co zakładasz?
-Zwykłe szorty i bluzkę. Przecież nie będę się stroić. -Zaśmiałam się
-Ojj Luna, przecież Oliver zaprosił cię na randkę.
-Gadaj tak dalej, ja wiem że on jest jedynie moim przyjacielem.
-Idź się lepiej przebieraj, bo dochodzi już dzwudziesta moja droga. -Zaśmiała się , zajadając ciastka leżące koło próbek kolorowych płytek
-Rzeczywiscie! -Krzyknełam zdenerwowana. -Idę się szykować!
-Jakby był tylko przyjacielem, nie zależało by ci na tym żeby się "szykować" Lunka. Pewnie byś wybiegła w tym czym jesteś.
-Nina, proszę cię skończ..
-Mhm.. -mrukneła rozbawiona.
Założyłam luźną i elegancką bluzkę z zieloną wstążką przy szyji. Różowe spodenki i do tego moje ulubione buty na koturnie.
-To wychodzę! Pa Nina!
-Paa Luna! Miłego randkowania!
-Ohh! Przestań! -Krzyknełam i zamknęłam drzwi. Spojrzałam na telefon. Było za dziesięć, dwudziesta. Mam mało czasu i dużo drogi do parku.
Powodzenia Luna. Eh.
Minęło dwadzieścia minut za nim wpadłam jak szalona i zmęczona do parku. Zdyszana biegiem, zaczęłam iść wolniej i jak to mówią z "gracją" niestety to było dość trudne. Po tym joggingu totalnie nie czuje nóg. Wpatrywałam się w każdą ławkę, szukając wytrwale Olivera. -Jest!-Krzyknełam, dość głośno, na co wszyscy do około spojrzeli się na mnie dość dziwnie. Ja speszona wzrokiem przechodni podbiegłam do Olivera.
-Luna? Czemu cię tak długo nie było? -Wyrwał się z ławki, gdy tylko mnie zobaczył.
-Wybacz, straciłam poczucie czasu. Nie wiem, jak ci to wynagrodzę.
-W porządku. Ważne, że jesteś. -Uśmiechnoł się promiennie.
-Napewno? Czyje niezłe wyżuty sumienia, że musiałeś czekać..
-Daj spokój, wiem że jesteś dość spóźnialska. -Zaśmiał się. -Do pracy spóźniasz się monotonię, przyzwyczaiłem się.
-To prawda. Ale jednak jeszcze mnie nie wywaliłeś.
-Nie mógł bym, pomimo twojego spóźnialska, jesteś idealną współszefową i wież.. bardzo cię lubię. -Usmiechnoł się speszony.
-Oo, ja cię też lubię Oliver. -Odwzajemniłam jego drobne uczucia.
-Taaa.. ale ja cię bardziej lubię, niż tylko lubię. Znaczy lubię, lubię. No wież, w sensie.. yy.. Bo.. t-ty..
-Od kiedy się tak plączesz Oli?
-To dziwne, wiem. 
-Nie, to słodkie. No powiedz, co chcesz mi powiedzieć. -Uśniechnełam się do niego motywująco.
-Luna.. bo..
-Tak?
-Lunaa! -Krzyknoł nagle znajomy dość głos. Oh... Tylko tego tu brakowało. -Warknełam w myślach. Matteo podbiegł do nas zdyszany.
-Co? -Warknełam po chwili.
-Co tam?
-Nic? Tylko o to chciałeś zapytać?
-Em... To źle?
-Nie, Matteo. Idź już sobie.
-A mogę do was dołączyć?
-Nie ma mowy! -Krzyknoł mu w twarz Oliver.
-Nie wtrącaj się! -Krzyknoł do Olivera.
-T-ty się nie wtrącaj, nie widzisz, że spotkałem się z Luną na randce. -Usmiechnoł się szyderczo, ją zrobiłam wielkie oczy. Więc.. to jednak randka?
-T-to.. to randka? -Usłyszałem tak bardzo głos Mattea, poczułam ogromne poczucie wyżutów. Trudno mi jest patrzeć na jego smutną twarz.
-Tak! A teraz, wybacz ale już idziemy. -Odparł stanowczo Oliver, a przed chwilą był taki speszony.. Matteo patrzył na mnie, ja dość nie pewnie wpatrywałam się w moje buty, by nie patrzeć w oczy Króla Pawia.
Odwróciłam się od mojego dawnego, bardzo dawnego chłopaka i odeszłam od niego. Lecz czułam ból odpychając go ode mnie. Czułam się z tym nie naturalnie i źle.
-Co za gość... -Gadał pod nosem wściekły Oli. Ja tym czasem miałam dziwne wyżuty sumienia, które trapiły mnie już długi czas. Nie mogłam przestać o tym myśleć.
-Luna? -Z tranfu wyrwał mnie głos Olivera.
-T-tak? O co chodzi?
-Mogę cię zapytać o coś, co chciałem zapytać wcześniej?
-Jasne, mów Oli.
-Bo.. trudno mi to mówić. -Zaśmiał się.
-To dziwne, zazwyczaj jesteś bardziej pewny siebie. -Uśmiechnełam się do chłopaka, ale zamiast zabrać mu tego stresu to dodałam. Speszony chłopak odwrócił ode mnie wzrok.
-Eh.. trudno mi to wyrazić. -Zaczoł
-Śmiało mów. -Kibicowałam mu, ale w głębi duszy wiedziałam co chcę powiedzieć. Czy ja tego chcę? Hm..
-Podobasz mi się. -Powiedział szybkim tonem, by mieć to za sobą.
-Oł..
-I?
-Widzisz, nie było aż tak trudno. -Zatkało mnie po słowach chłopaka. Chodź się tego spodziewałam to czuję zaskoczenie.
- A ty? Co o tym sądzisz?
-Sądze.. sądzę, że.. -Jego oczy wpatrywały się w moją twarz, co sprawiało że czułam się niezręcznie i utrudniało to moją wypowiedź.
-To miło to słyszeć..-zaczełan dość nie pewnie. -Też mi się podobasz. -Uśmiechnełam dość sztucznie, ale Oliverowi to nie przeszkadzało, od razu mnie przytulił z tej radości. Chyba naprawdę mi zależało. 
-Kubiłem coś ci. -Z kieszeni wyjoł pudełeczko ozdobione żółtą wstążką.
-Co to takiego? -Otworzył go i wyjoł piękną srebną bransoletkę.
-Mogę założyć? -Spytał
-To dla mnie? Jest piękna. -Uśmiechnełam się i podałam mu rękę. Bransoletka była cudowna. Był na niej bryloczek z napisem "Kocham, Oli".
-Wow. Świetna! Wybacz, ale nic nie mam dla ciebie..
-Nie, to nic. Przyjmij to jako prezent ode mnie. Wiedz, że kocham. -Usmiechnoł się. Przytuliłam go mocno i szczerze.
-Jesteś kochany. To piękny prezent. Dziękuję Oli.
-Nie masz za co. Ja ci dziękuję,, że jestes.-Zarumieniłam się
-Idziemy? Wzioł moją dłoń, przeplatając ją ze swoją i ruszyliśmy. Czułam się dziwnie i tak trochę speszona. Po tylu latach, mam chłopaka. Chyba.. tak myślę, że mogę go nazwać moim chłopakiem. Ale czegoś mi brakowało. A raczej kogoś. Do tego idealnego obrazka dalej kogoś brakowało. Kogo?


Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział. Miałam dużo na głowie i zajęłam się moją pierwszą książką i planuję jeszcze inną.
Jeszcze raz pszepraszam, to się nie powtórzy :).

Liczysz się ty {Lutteo} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz