Rozdział 7

369 21 8
                                    

Cała zaczełam się trząś z przerażenia.

-Cz-czego chcesz?- zapytałam głupio, zdenerwowana.

-Nie rób z siebie jeszcze większej idiotki niż jesteś, maleńka.

'Maleńka' i innymi pieszczotliwymi słówkami nazywał mnie Dawid. Dlatego tak bardzo nienawidze kiedy ktoś mnie tak nazywa. 

-Posłuchaj uważnie- zaczoł mówić gdyż ja nie odzywałam się.

-Nieznosze kiedy ktoś mnie ignoruje, a zwłaszcza taka suka jak ty!- warknoł. 

-Przestań, daj mi spokój!- odważyłam się na ostre słowa.

W słuchawce usłyszałam jego drwiący śmiech.

-Nie do mnie tym tonem kurwo!

Gdzie jesteś? 

-Daleko- coraz bardziej się sobie dziwiłam za moje odzywki.

-Tak chcesz ze mną pogrywać?! Dobrze. Zobaczymy czy dalej będziesz taka pewna siebie kiedy twoim kochanym rodzicą stanie się krzywda.

-Co?! Nie prosze. Zrobie wszystko. Tylko nie krzywdź ich.- błagałam zrospaczna. 

Poczułam ukłucie w sercu. Zrobiło mi się słabo. Łzy leciały strumieniami po mojej twarzy. Co jeśli on zabije moich rodziców? Nie, nie mogę tak myśleć.

-Wiem tyle że jesteś w Londynie. Gdzie się chowasz? Ktoś taki jak ty nie ma znajomych.- prychnoł.

-Wróce za kilka dni, przysięgam.

-Nie ty będziesz stawiać warunki, Różyczko.

*Harry*

Zaraz po tym kiedy Rose 'poszła spać' a raczej uciekła spłoszona prze ze mnie. Wyłączyłem telewizor i sam skierowałem się na góre. 

Zatrzymałem się przy pokoju w którym obecnie przebywała blondynka. Usłyszałem głos dziewczyny. Chyba nie mówi sama do siebie. 

Na pewno rozmawia z kimś przez telefon. Nie będe nawet podsłuchiwać. Bo nie znam języka polskiego. Odchodziłem już. Kiedy usłyszałem jej krzyki. Nie będe do niej dziś już wchodzić. To ją zdenerwuje, ale jutro nie odpuszcze.

*Rose*

Wracałam do domu. Specjalnie wyszłam wcześniej z lekcji, aby nie zastać Dawida przed szkołą. Będąc już na zewnątrz zaczełam się uważnie rozglądać. Odetchnełam z ulgą kiedy nie zoabaczyłam znajomej mi postaci.

Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Zaczełam iść coraz szybciej. Spojrzałam się za siebie. Zobaczyłam Dawida, kilka metrów za mną . Zaczełam biec. Myślałam o tym żeby go zgubić. Do domu miałam jeszcze około jednego kilometra. Dość szybko biegam. Mimo to coraz bardziej słabłam. Moje serce waliło mocno z przerażenia. Poczułam mocne szarpnięcie za ramie. To mój koniec.

-Nie uciekaj przedemną dziwko.- warknoł.

Chłopak mocno przygwoździł mnie do ściany. Obiema rękami złapał moją szyje. On chce mnie udusić. Próbowałam się od niego wyrwać. Wbiłam moje dość długie paznokcie w jego ręce najmocniej jak umiałam przejechałam nimi po całej długości jego obu rąk, na co zawył z bólu. Dzięki temu puścił moją szyje. I mogłam znowu oddychać. Zauważyłam krew na jego rękach. Co mnie troche ucieszyło, że potrafie się bronić. Zaskoczył mnie łapiąc mnie za nadgarstki mocno je ściskając.

-Pożałujesz tego kurwo!- napluł mi w twarz.

-Zostaw mnie!- zaczełam się wydzierać miejąc nadzieje że ktoś mnie usłyszy i przybędzie mi z pomocą.

Nie poddawałam się, kiedy on zaczoł okładać mnie pięściami. Czułam się bezsilna. Czułam okropny ból. On mnie zabije.

Zaczoł mną potrząsać...

-Rose! Obudź się! 

Otworzyłam oczy. Było ciemno. Przedemną siedział meżczyzna. Trzymając mnie w ramionach. Wystraszona wyrwałam się z jego objęć, odskoczyłam na drugi koniec łóżka.

Kiedy pokój roźświetlił blask lampki przy łóżku. Dostrzegłam zaniepokojonego Harry'ego. Odetchnełam z ulgą. Nie myśląc przysunełam się bliżej chłopaka i wtuliłam się w niego, kładąc głowe w zagłębieniu jego szyi.

-To tylko zły sen, Rose. Jesteś bezpieczna- szeptał mi do ucha, przy tym lekko pocierając ręką moje plecy w uspokajającym geście. Biło od niego niesamowite ciepło. Nie mogłam nic na to poradzić, że zaczełam płakać. Ten koszmar był taki realny. W ramionach bruneta czułam się bezpieczniej i dużo lepiej. Jego zapach męskich perfum i żelu pod prysznic działał na mnie kojąco. 

Powoli się od niego odsunełam. Przez co ogarneła mnie dziwna pustka.

-Dziękuje, Harry- powiedziałam wycierając łzy.

-Naprawdę nie masz za co dziękować. Dopóki tu jesteś nic ci się nie stanie zadbam o to.- Położył swoją dłoń na mojej.

-Czy te koszmary mają związek z osobą która cię skrzywdziła?- zapytał cicho.

-Tak, ale nie chce o tym rozmawiać.

-Dobrze. Połuż się i spróbuj zasnąć. Mogę zostać jeśli chcesz.

Niczego nie chciałam bardziej w tym momencie jak tego żeby został, ale nie mogę na to pozwolić, żeby nie wyspał się z mojego powodu.

-Nie. Poradze sobie.

-Jesteś pewna?

Zaczełam się wachać. Sama nie wiem dlaczego. 

-Zostane.

-Nie. Jesteś zmęczony. Zasypiasz na stojąco. Wracaj do swojego łóżka.

-Pod warunkiem, że ty pójdziesz ze mną.

Ze zdziwienia podniosłam brwi do góry. Skojarzenia.

-O czym ty myślisz Rose.

Oboje się śmialiśmy. Czuje się zawstydzona. Nie moja wina, że to zabrzmiało dwuznacznie.

Harry wyciągnoł ręke w moją strone. Ujełam ją po czym wstałam i ruszyłam za nim do jego pokoju.

W pokoju było kompletnie ciemno do chwili kiedy Harry zapalił światło, które poraziło moje oczy przez co zmrużyłam je.

-Na co czekasz? Połóż się- zwrócił się do mnie chłopak. Gdy ja wciąż stałam na środku pomieszczenia, a on zdążył się wgramolić na łóżko.

-Mam spać z tobą?- zbulwersowałam się.

-Tak, a co? Chyba się mnie nie boisz?

-Nie boje się, ale...

Nie wiedziałam co powiedzieć. To wszystko jest nienormalne. On ma dziewczyne, a ja nie sypiam z nowo poznanymi chłopakami. 

Harry spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Ja w milczeniu wpatrywałam się w niego nie wiedząc co zrobić.

-No chodź- uśmiechnoł się ukazując przy tym swoje urocze dołeczki. Odkrył kawałek pościeli zachęcając mnie tym bym położyła się obok.

Choć wiedziałam, że to nieodpowiednie weszłam na jego ogromne łóżko i położyłam się na samej krawędzi z daleka od niego przy tym odwracając się do niego plecami. 

Usłyszałam jego gardłowy śmiech. Łóżko było dużo wygodniejsze niż to w pokoju w którym spałam chwile temu.

Światło zgasło. Choć był na drugim końcu łóżka, czułam go bardzo blisko siebie. Zmęczona, zasnełam od razu z jego zapachem i nim samym.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam za błędy. Ten roździał jest taki krótki i dziwaczny. Ostatnio nie miałam czasu na pisanie a nawt nie miałam chęci. Chyba zawiesze to opowiadanie bo ciężko mi się teraz pisze i mało komentarzy :(

Dziękuje tym co czytają to opowiadanie, dają głosy i komentują.

You don't know meWhere stories live. Discover now