4

925 61 1
                                    

Miłego czytanka. Dajcie gwiazdkę i zostawcie komentarz. 😁

-Nie zorientowałaś się, że połowie jesteś człowiekiem, a w połowie wilkiem?- spytał jakby to było oczywiste, a ja byłam największą idiotką świata.

-Że, kurwa co?!- wydzieram się na cały las.- To, są chyba jakieś twoje pieprzone żarty!- krzyczę jeszcze głośniej.

-A wyglądam, jakbym żartował?- rzeczywiście nie wygląda.- Po prostu jesteś hybrydą i do tego Alfą.- wpatruje się z powagą w moje oczy. Swoją drogą, jego są piękne. Duże i brązowe. Moje też są brązowe, ale ich odcień nie jest tak żywy i ciepły jak jego. Brunet sprawia wrażenie męskiego i poważnego, kogoś do kogo ma się szacunek.

-Czyli chcesz mi wmówić, że moi rodzice nimi nie byli, tak?- wkurzam się jeszcze bardziej i uchylam się przed gałęzią, by nie dostać nią w twarz. Chłopak ruszył przed siebie, a ja jako najbardziej ciekawska osoba na świecie, ruszyłam za nim w celu uzyskania odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

-Nie. Być może jedno z nich było twoim biologicznym rodzicem.- oznajmia. Nie znałam swoich rodziców, więc nie mogę zaprzeczyć.- Wciąż nie mogę uwierzyć, że nic nie zauważyłaś.

-Wiesz od małego jestem łowcą. Poluję od kiedy byłam w stanie utrzymać łuk w ręku. Myślałam, że słuch i wzrok wyostrzył się przez lata polowań.- zaczęłam się tłumaczyć. Sama nie wiem dlaczego, po prosto poczułam taką potrzebę.- Zresztą, dlaczego ja ci się tłumaczę, nawet nie wiem jak masz na imię.

-Josh.- wypalił. Joshua. Ślicznie. Co ty dziewczyno wygadujesz?! Karcę się w myślach i odwracam się w jego stronę.

-Scarlet.- mówię cicho.

-Scarlet.- powtarza po mnie.- Masz piękne imię.- mówi to, czego ja nie miałam odwagi powiedzieć. Śmieszne.

-To w ogóle nie jest śmieszne, tylko prawdziwe.- dodaje.

Staję ja wryta i przyglądam mu się z szeroko otwartymi oczami. A moją szczękę będzie trzeba pozbierać z ziemi i poskładać do kupy. Przez chwilę zastanawiam się czy przypadkiem nie powiedziałam tego na głos.

-Nie, nie powiedziałaś tego.- dobra teraz na prawdę trzeba mnie pozbierać z ziemi.

-Skąd...- zaczynam ale nie dane jest mi skończyć.

-Więź.- krótko i zwięźle wyjaśnia mi to, o co nie zdążyłam zapytać.- Kiedyś nauczysz się blokować swoje myśli, ale jak na razie myślisz bardzo- podkreślił słowo bardzo- głośno.

- ŻE NIBY TAK?!- krzyknęłam w myślach, a on złapał się za głowę i warknął na mnie. Za to ja zwijałam się ze śmiechu. Z boku to na prawdę musi komicznie wyglądać.

-Dokładnie tak. Nie rób tak więcej, bo głowa mi wybuchnie.- o dziwo ładnie mnie poprosił, więc nie miałam serca i zaprzestałam tortur.

-Dobrze przestanę. Na razie.- dodałam po cichu. Chłodny wieczorny wiatr zawiał powodując u mnie ciarki i gęsią skórkę na gołych rękach, więc szczelniej otuliłam się czerwonym materiałem, z którym się nie rozstaję prawie nigdy.- Chyba powinnam już wracać. Robi się późno i pewnie się o mnie martwią.

-Zobaczymy się jutro?- pyta z nadzieją. Szczerze to nie mam nic przeciwko temu, więc mówię:

-Chętnie.- odwracam się i kieruję w stronę wioski w ogóle się nie śpiesząc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Czy ty wiesz, która jest godzina.- to pierwsze co słyszę, gdy wchodzę do domu. Słońce już dawno zaszło za drzewa, więc było na prawdę późno.

Cześć Scarlet. Jak minął ci dzień?!

-Wiem.

-A czy wiesz jak razem z tatą i Tod'em się o ciebie martwiliśmy?

-Tod mnie akurat najmniej obchodzi. W dupie mam tego całego Tod'a. I wy też możecie go sobie wsadzić głęboko w poważanie.- zaczynam podnosić głos na matkę, co mi się nie zdarza.

Tydzień temu były moje osiemnaste urodziny, a ja do tej pory nie znalazłam sobie partnera, więc rodzice zostali zmuszeni to znalezienia takiego Tod'a Dupka. Cały czas rzuca dwuznacznymi tekstami i mnie obmacuje, jakbym była już jego własnością.

-Jak ty się odzywasz do własnej matki?!- ona także już krzyczy.

-Nie jesteś moją matką!- krzyczę pod wpływem złości, zanim zdążę pomyśleć. Widząc jej minę, cała złość na nią wyparowuje ze mnie.- Przepraszam, będę w swoim pokoju.- dodaję ze skruchą i kieruję się do pokoju, który dzielę z Konradem.

Lepszego brata nie mogłam sobie wymarzyć. Chłopak jest blondynem z błękitnymi tęczówkami. Jest naprawdę przystojny i gdyby nie był moim ukochanym braciszkiem, wzięła bym się za niego. Jest bardzo mądry i jeszcze bardziej opiekuńczy wobec mnie, więc nie zdziwię się jeśli i od niego mi się dostanie za późny powrót do domu. A jeszcze bardziej kocham w nim to, że nienawidzi Tod'a jeszcze bardziej niż ja, o ile to w ogóle możliwe.

-Niezła wymiana zdań z mamą co?- kocham go, ale jednak czasami mam ochotę go udusić za ten jego języczek.

-A weź, szkoda gadać w ogóle. Ale mam ci coś ciekawego do powiedzenia, i pamiętaj, rodzice o niczym na razie nie mogą się dowiedzieć. Inaczej urwę ci jaja i karze połknąć dwa na raz. Ty powinieneś wiedzieć najlepiej, że ja zawszę dotrzymuję słowa.- straszę go, a on aż blednie na wspomnienie z dzieciństwa.

Konrad jest moim najlepszym przyjacielem. Możemy porozmawiać o wszystkim i wszystko o sobie wiemy. Ale nie zawsze tak było. W młodzieńczych latach brat strasznie mi dokuczał. Pamiętnego dnia złamał mi mój drewniany łuk, który zrobił mi dziadek. Wtedy obiecałam mu, że się zemszczę. I tak zrobiłam. Dręczyłam go przez równy tydzień, aż w końcu złamał się i przeprosił mnie. Sposoby na dręczenie go były przeróżne, wiadro wody na głowę, robaki pod pościelą i tak dalej.

-Jasne nic nikomu nie powiem.

-No tak, więc spotkałam go!- pisnęłam radośnie.

-Kogo?

-No tego jedynego!

-A dokładnie kogo, bo chyba mi nie powiesz, że to jednak Tod.

-Nie! Głupi jesteś?!- zaprzeczyłam od razu. Teraz to aż mam ochotę walnąć go w tą przemądrzałą głowę- Ma na imię Josh i jest moim przeznaczonym.- Braciszek zamrugał dwa razy z niedowierzaniem

-Ale człowiek nie może mieć mate, to niedorzeczne.- mówi oburzony.

-Właśnie w tym sęk. Cały czas żyłam w nieświadomości. Powiedział że jestem hybrydą czy czymś w tym stylu, czyli pół wilkołak pół człowiek. A wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze?- pokiwał przecząco głową.- Nie przejęłam się tym zbytnio.

-Szokujące i nieprawdopodobne, bo przecież ty nienawidzisz wilkołaków.

Tak naprawdę, to na rękę mi cała ta sytuacja. Po pierwsze ta moja wilkołacza część mnie ułatwia mi życie, a po drugie dzięki Josh'owi mogę pozbyć się świra Tod'a. Przez kolejne kilka godzi odpowiadałam bratu na jego pytania o Josh'a i mam wrażenie, że polubił mojego mate.

Dziewczyna w czerwonej pelerynie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz