16.

72 4 0
                                    

Josh:

Mam wiele na głowie. Stado. No to w sumie tyle, ale za tym jednym słowem kryje się tyle obowiązków, że nie jestem w stanie ogarnąć tego wszystkiego sam. Dlatego potrzebna jest mi Moją Luna. No dobra nie tylko dlatego, bo wiecie jak to jest z więzią, która jest pomiędzy nami. Chcę ją tylko dla siebie. Niestety, po tym jak się połączymy do końca, spadnie na nią całe stado. Do jej obowiązków będą należeć między innymi opieka nad młodymi, rozwiązywanie problemów wilków, ale tylko tych, których sami nie będą w stanie rozwiązać. No i jeszcze ja, a na pewno będę chciał być w centrum jej uwagi.

Na dworze usłyszałem głośne rozmowy więc wyjrzałem i zobaczyłem mój skarb, więc szybko wyszedłem i odprawiłem strażnika, który do tej pory pilnował wejścia do budynku głównego.

-Wejdź proszę do środka.- wpuściłem ją do środka i odwróciłem się w jej stronę z zamiarem zapytania co się stało. No ale mnie uprzedziła.

-Wiedziałeś?- Była wściekła i krzyczała, ale panowała nad sobą. To dobrze bo pewnie oberwałbym jak TOD.- Wszyscy zniknęli. Nie mam pojęcia gdzie są. Muszę iść do nich. Znaleść, cokolwiek, nie wytrzymam, zaraz coś rozwalę. Nie mogę tak siedzieć w momencie Gdy nie wiadomo co się z nimi dzieję. Proszę na zrób coś a nie tak stoisz.- mówiła tak nieskładnie, że mało zrozumiałem z tego co powiedziała. Pod koniec swojego słowotoku zaczęła krzyczeć i machać rękoma, więc przytuliłem ją i zaczkałem chwilę aby się uspokoiła.

-Spokojnie kochana. Uspokój oddech i opowiedz dokładnie co się stało i wtedy postaram się pomóc ci dobrze?

-Bo... bo kiedy wróciłam do domu, nikogo nie była.- zrobiła chwilę przerwy, żeby wziąć kilka urywanych wdechów. Była przerażona i mówiła wszystko na jednym tchu.Po chwili znów zaczęła mówić.- Wystraszyłam się że już ich wygnano. Wszystko wyglądało tak jakby się w pośpiechu pakowali i uciekali, ale kiedy wyszłam na zewnątrz nikogo nie było.

-Skarbie nie miałem pojęcia. Patrol jeszcze nie wrócił więc nie dostałem raportu. Zaczekaj chwilę skontaktuję się z nimi i wszystko się wyjaśni.- przez kilka minut starałem się połączyć z moim Betą .

Kiedy w końcu udało mi się z nim połączyć słyszałem tylko szum, a po chwili także ból w klatce piersiowej. Ból był tak silny, że upadłem na podłogę, poczułem tylko dłoń Scarlett na moim ramieniu i nie wyraźne słowa skierowane, które zapewne do mnie mówi, więc wstałem o resztkach sił i złapałem jej dłoń aby dodać sobie choć odrobinę simy. Bo na tak na mnie dzieła jej dotyk.  Był przytomny i bardzo cierpiał. Nie z każdym, z którym się spróbuję skontaktować odczuwam cokolwiek. Każdy Alfa odczuwa to co jego Beta chce, alby czuł. Taką więź mam  również z Luną mojego stada lecz o wiele silniejszą. Mogę słyszeć również jej myśli, oczywiście dopóki nie nauczy się ich blokować. Starałem się jeszcze połączyć z pozostałymi ale niestety nie udało mi się to. Spojrzałem na nią zmartwiony

-Coś jest nie tak. Nie mogę się skontaktować z nikim. Tak jakby wszyscy zginęli i tylko mój beta jest jeszcze przy życiu. Muszę się szybko tam dostać.- skierowałem się w stronę  drzwi wyjściowych, ale zatrzymała mnie.

- Chcę iść z tobą.- powiedziała zdeterminowana.

-Nie wiem czy to dobry pomysł abyś szła ze mną.- na prawdę miałem źle przeczucia.

-Proszę ja na prawdę nie wytrzymam w niewiedzy już ani chwili dłużej.

Dziewczyna w czerwonej pelerynie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz