Wiecie ile zajmuje zebranie odpowiedniej ilości stokrotek na wianek dla piętnastolatki? Nie? Ja też nie, tak szczerze to nigdy nie liczyłam ile mi to zajmuje. Poza tym, tak naprawdę mam szesnaście lat, ale jakoś przywiązałam się do tej piętnastki, ładna liczba. No więc, pomińmy zbieranie stokrotek, bo robienie z nich wianka jest o wiele ciekawsze. Czysto się przy tym myśli, naprawdę, to czasem potrafi pomóc mi otrząsnąć się z tego pesymizmu z mojej głowy i spojrzeć na wszystko z realistycznego punktu widzenia. Właśnie patrzę jak moje palce z wprawą przewijają między sobą kwiatki i wiecie jaki mam realistyczny punkt widzenia w tej chwili? Jestem w czarnej dupie, że tak się wyrażę. Wiecie, to miały być wakacje życia, miałam spotkać swojego własnego Nialla z „Teenage Dirtbag" (wszyscy znamy to fanfiction, przyznać się), a tu dopiero czerwiec, a ja utknęłam w czymś, czego nie ma. Uwierzcie mi, z reguły nie dramatyzuję, ale ta sytuacja jest tego warta. Już wiecie o co chodzi? Nie? Przecież to takie proste, połączcie fakty. Nastolatka, królowa dramatu, wzmianka o własnym Niallu z „Teenage Dirtbag". Rozwiązanie tej zagadki jest banalnie proste: on mnie nie kocha. To nie tak, że potrzebuję tej miłości jak powietrza. Żyję bez niej, uśmiecham się do niego, a on do mnie, ale cały czas czuję ten niepokój w środku. To uczucie z rodzaju niechcianych, które zapala w twojej głowie czerwoną lampkę i zmusza do ucieczki. Z jednej strony, nie powinnam czuć się z tym źle. On nie kocha wielu osób, które powinien kochać, a ja jestem tylko potwierdzeniem reguły. Z drugiej jednak, gdy pewnego dnia spojrzałam w jego szare oczy myślałam, że on jako pierwszy będzie w stanie mnie pokochać tak, jak jeszcze nikt nie zdołał i szczerze, byłam lekko zawiedziona, że tego nie zrobił. Nie wiem czy wiecie, ale bycie tą silną dziewczyną, która ustawia chłopaków do porządku kiedy tego trzeba i zna wszystkich, których trzeba znać, by być kimś znaczącym, wcale nie jest takie łatwe. Przynajmniej ja mam takie odczucia. Wiele osób może mi mówić, że jestem ładna, inteligentna, miła, a nawet oryginalna i nawet on może mi to powtarzać w kółko i w kółko, abym wbiła to sobie do głowy i nigdy nie sądziła inaczej, ale już zdążyłam zauważyć, że dla niego nie znaczy to nic więcej. Bo jest różnica między tym, że powie „ślicznie dziś wyglądasz", bo tak sądzą wszyscy, a między tym, że powie to, bo spojrzy na mnie i będzie widział ponad moje ubrania, czy nie wiadomo jak starannie wykonany makijaż i stwierdzi tak, bo zobaczy we mnie osobę, którą kocha. Miłości się nie wybiera, ja wiem i nie mam mu za złe, ale gdzieś w głębi serca zastanawiam się co ze mną nie tak, że on mnie nie kocha? Bo powód musi tkwić gdzieś we mnie, prawda? Nie mogę się pozbyć tego przeświadczenia, że to wszystko co się wokół mnie dzieje to tylko i wyłącznie moja wina, choć wiem, że to nie tak działa. Wyjaśnijmy sobie jeszcze jedno: ja go nie kocham. Choć w sumie nie wiem, nie wiem co czuję, co powinnam czuć, a czego nie i jestem w kropce. Bardzo dużej i ciemnej kropce, z której nie mogę się wydostać. Wiem tylko tyle, że chcę miłości od niego jak niczego innego w tym momencie i w najbliższym czasie to się chyba nie zmieni. Ale gdybym go kochała, to bym wiedziała, prawda? Albo może po prostu nie chcę wiedzieć, że go kocham i ukrywam to przed samą sobą? Też możliwe, mój mózg uwielbia ze mną pogrywać. Pocieszam się tym, że niedługo kończę tę szkołę, a on z racji tego, że jest młodszy w niej zostaje i nie będę musiała wyrywać jego serca i zabierać je ze sobą pięćdziesiąt kilometrów dalej i schować je w jakimś kącie w moim przyszłym pokoju w internacie. To nie byłoby fair wobec niego, a przynajmniej mam takie wrażenie. Teraz najważniejsze pytanie: skąd wiem, że on mnie nie kocha? Nie wiem. To przeczucie (moje i wszystkich koleżanek, które są ze mną na tyle blisko, by znać szczegóły tej sytuacji), a może mnie kocha, tylko o tym nie wiem? Nie mam pojęcia i to najbardziej doprowadza mnie do białej gorączki. Lubię wiedzieć, lubię znać swoje miejsce, lubię wiedzieć na co mogę sobie pozwolić i lubię tę wiedzę wykorzystywać. W większości przypadków czytam w ludziach jak w książkach, a z nim znamy się od zawsze, układaliśmy nawet wspólnie klocki lego w przedszkolu i czuję się, jakbym nie znała go wcale. To złamało moje wszelkie przekonania i reguły, którymi zazwyczaj kieruję się w życiu i to było pierwsze potknięcie na mojej drodze. Życie na farcie i ciągłe sukcesy mają bowiem swoją cenę: jak już upadasz, to efektownie i z głośnym hukiem. A on był właśnie moim upadkiem, tym pierwszym i najbardziej bolesnym. Gdybyście go znali, spytalibyście jak można chcieć miłości kogoś takiego? Kogoś z okularami na nosie, czerwonymi policzkami, zbyt dużym uśmiechem na ustach i włosami, których koloru nie można określić. Kogoś, kto połowę swojego życia spędza na komputerze, grając w przeróżne gry z kolegami z internetu i nie lubi rozmawiać na poważne tematy, bo to go przerasta, ponieważ ma tylko piętnaście lat. Ale prawda jest taka, że...- Dzień dobry.
Wow, sławne „dzień dobry". Nie wyglądam staro, ale na tyle dojrzale, żeby sześcioletnie dzieci mówiły mi dzień dobry - największy problem mojego życia. Nie odpowiadam, bo nie mam ochoty, a jak nie zauważy reakcji to może odejdzie, bo stwierdzi, że nie żyję. Wianek jest na mojej głowie, a ja leżę w trawie tak, że prawie mnie nie widać, dodatkowo mam zamknięte oczy. Idealne miejsce zbrodni. Zastanawia mnie, po co ten dzieciak tu przylazł. Okej, mogłam się spodziewać dzieci, jestem na placu zabaw, ale i tak mnie to dziwi, bo oprócz nas nikogo innego tu nie ma. Ogólnie rzecz biorąc nie lubię dzieci, oprócz tych wygadanych, z którymi można pogadać na ciekawe tematy. Ten chłopiec na takiego nie wygląda, więc nie reaguję na jego przemiłe dzień dobry i nadal udaję, że nie żyję. Jednak on nadal nade mną stoi i zasłania mi słońce, co zmusza mnie do otwarcia jednego oka. Widzę jak chłopiec właśnie zabija komara na swoim przedramieniu.
- Mam słodką krew, dlatego zawsze do mnie przylatują.
Okej, to było ciekawe, właśnie zachciało mi się z nim rozmawiać.
- Skąd wiesz, że jest słodka, próbowałeś?
Moje pytanie go zaskakuje, ale bardziej chyba jakakolwiek oznaka życia z mojej strony.
- Oczywiście, że nie. Nie jestem wampirem! Mama mi tak powiedziała.
Czyli się nie myliłam, trafiłam na niezłego nudziarza. Przynajmniej będzie miał prostsze życie niż ja. Wstaję, nakładam na jego głowę wianek i biegnę w stronę mojego roweru. A gdy wiatr rozwiewa mi włosy, zastanawiam się czemu on mnie nie kocha i czemu nie mogłam być takim prostym dzieckiem jak ten chłopiec, bo wiem, że gdybym nie zadawała tylu pytań jako dziecko, moje problemy nie byłyby tak poważne.
jeśli ktoś jest ciekaw
- znalazłam swojego niall'a z tdb
- jednak go kocham
- nadal
YOU ARE READING
drobne ogłoszenia (vneurysm)
Poetryczyli pojedyncze myśli zamiecione pod dywan w moim pokoju a tytuł to ja od szymborskiej wzięłam, z miłości