Prolog

1K 130 56
                                    

Otworzył oczy.

Który był rok?

Pora roku?

Ziewnął przeciągle, przecierając twarz jedną dłonią, drugą coś blokowało. Dotknął tego.

Włosy.

Mięciutkie i delikatne. Jak u dziecka.

Leżał na kanapie, na samym skraju, aby zmieściła się druga osoba, którą obejmował całym ciałem.

- Bandit - mruknął w półśnie i pogłaskał ją delikatnie.

Nagle drgnął. Był dwudziesty drugi marca, godzina na pewno późna, a on powinien być w pracy, natomiast dziewczynka w szkole. 

- Żółty alarm! - zerwał się, budząc tym córkę.

Potknął się o miskę, gdzie jeszcze poprzedniego wieczoru był popcorn.  Znowu dał się namówić na "krótki" film. Zawsze próbował pilnować godziny, ale ona wciąż prosiła o dziesięć minut więcej. Jak tu nie ulec?

Powąchał siebie jak pies hydrand. Nie pachniał tak źle, może sobie odpuścić prysznic, a tym samym może się nie spóźnią.

- Ale tato - mruknęła, trąc oczka - Żółty jest, kiedy chce mi się siku.

- To może czas iść zrobić siku? - nie chciał przyznać się do błędu. - Ruchy, zaraz wychodzimy - zgonił ją z kanapy. - Umyj zęby, twarz i się uczesz.

Posłusznie uciekła do łazienki, a Gerard poszedł przygotować jej coś do jedzenia.

Właściwie to większość poranków tak wyglądało. Ciężko łączył samotne wychowanie kogoś takiego jak Bandit z życiem dorosłej osoby, która musiała płacić rachunki, podatki i jeszcze na to zarabiać. 

Szczególnie, że nie umiał być dorosły.

Położył na stół miskę z mlekiem i postawił karton z płatkami. Nie oceniajcie go, to jego szczyt kulinarnych możliwości. 

- Zrób mi kucyki - poprosiła, przynosząc ze sobą mały kuferek z kolorowymi gumkami i frotkami.

- Wcinaj - kiwnął na stół, a gdy już przy nim zasiadła, chwycił za szczotkę. 

Może był antytalentem do wielu dziedzin z jakimi matka małej dziewczynki dałaby sobie radę, ale nikt nie czesał jak on. Zresztą, osoba, która sama miała bzika na punkcie swoich włosów, powinna się na tym znać. 

Gdy już spiął dwie, idealne kitki, Bandit skończyła swoje śniadanie. 

- Zampomniałeś sobie zrobić jeść - zauważyła, gdy upinał jeszcze spinkę z motylkiem.

- Jak cię odprowadzę, wrócę i coś zjem - wyjaśnił, sprawdzając czy fryzura spełnia jego poczucie estetyki. - Masz wszystko? - spojrzał na plecaczek.

- Mhm - pokiwała wesoło głową. 

Uśmiechnął się i pocałował ją w czubek głowy.

Gerard Way kochał swoje życie. Jeśli jego życiem nazwać sześcioletnią Bandit Way.

The Little | Frerard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz