Gerard miał refleks. Łapał szklane rzeczy, które Bandit lubiła zrzucić ze stołu niczym kot, piłki rzucane do niego. Czasem tylko upuszczał, mimo że wpierw chwycił. Jednak tym razem z rąk nie wypadł mu Frank, który miał ochotę na gorący romans z podłogą kuchenną. Jak gorący Gerard się przekonał, gdy przyłożył dłoń do jego czoła.
- Cholera - zaklął, próbując go podnieść.
Nie był zbyt ciężki, ale w porównaniu do Bandit duży i nie wiedział jak do tego się zabrać. W końcu uniosł go z ziemi i ostrożnie przeniósł go przez próg kuchni, aby nie uderzyć go głową o framugę.
Gdy próbował otworzył łokciem drzwi sypialni, chłopak jeknął cicho nadal nieprzytomny.
- Nie umieraj mi tu - poprosił, w końcu wchodząc do środka.
Położył go ostrożnie na łóżku i przykrył rozkopanymi kocami.
- Ok - potrząsnął nerwowo rękami, zastanawiając się co dalej.
Pobiegł do kuchni i poszukał dużej miski. Znalazł ją pod zlewem, nąstępnie nalał chłodnej wody. Przerzucił przez ramię mały ręcznik do rąk i wrócił z wodą do sypialni Franka.
Namoczył ścierkę, wycisnął, po czym ułożył ostrożnie na jego czole. Na parapecie dostrzegł rozrzucone leki, a wśród nich termometr. Sięgnął po niego.
- Otwórz buzię - i za niego rozchylił jego usta, a zaraz potem przytrzymał, aby nie wypuścił termometru.
W końcu urządzenie wskazało mu ponad trzydzieści osiem stopni. Postanowił to kontrolować i w przypadku, gdy się podniosie, dzwonić na pogotowie.
A potem poszedł sobie zrobić kawy.
Kiedy wrócił, obejrzał ostrożnie jego pokój. Podniósł notatki z podłogi. Jeśli nie było to jego hobby, musiał chodzić na jakieś studia, jednak nic mu nigdy o tym nie mówił. Odłożył je na poprzednie miejsce.
Nagle zawiesił spojrzenie na półce nad jego łóżkiem. Stało tam oparte o pudełko z płytami zdjęcie jego z Bandit. Musieli je sobie zrobić na wspólnym wyjściu. Jednak nie dojrzał żadnych innych zdjęć. Zmienił mu okład i szybko poszedł sprawdzić resztę domu. Żadnych innych zdjęć, na ścianach czy gdzieś położonych. Wszędzie szły za nimi psy, aż się irytował.
To zaczęło być naprawdę dziwne, a ponieważ Frank nadal spał, postanowił trochę pomyszkować. Nie znalazł wiele, nic, co by mu więcej powiedziało, dlaczego chłopak budzi w nim podejrzenia.
Zrezygnowany wrócił do pokoju i zauważył, że Frank się obudził.
- Żyjesz - odetchnął z ulgą.
Chłopak usiadł ostrożnie i ściągnął okład, patrząc na niego zdziwiony.
- Zemdlałeś - wyjaśnił, siadając na skraju łóżka. - Zmierz temperaturę, miałeś wysoką - podał mu termometr.
Frank nie kłócąc się, włączył urządzenie i przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Studiujesz? - zagadał go w końcu.
- Kiedyś - wyseplenił. - Teraz już nie.
- To chyba masz dużo wolnego czasu - parsknął.
- Niezbyt - pokręcił głową. - Przecież dużo pracuję.
Wyciągnął termometr z ust i pokazał Gerardowi.
- Spadła - westchnął.
- Wielkie dzięki, mogłem przyrżnąć głową w kuchni i nie wstać - zaśmiał się jak z dobrego żartu.
- Frank, o co chodzi? - nie wytrzymał już. - Wydaje się jakby Bandit była dla ciebie nagle... Kimś bardzo ważnym.
Iero zerknął na niego zaskoczony i spuścił wzrok na koc.
- Nie wiem, o co ci chodzi - powiedział ostrożnie.
- Wiesz - przerwał mu - Jesteś bardziej czerwony niż byłeś. Powiedz mi - nalegał.
- To nic takiego - zapewnił, próbując go uspokoić. - Po prostu... Lubię dzieci.
- Co?
- Nie w tym sensie! - zawołał, zrzucając z siebie koc. - Lubię się nimi opiekować, sprawiać, że się śmieją, bo... Bo chcę zobaczyć jak to jest - dodał już ciszej.
- Jak to? - zdziwił się. - To nie brzmi...
- Normalnie? - parsknął. - Wiem. Normalne też nie jest, gdy twój rodzic ma cię gdzieś.
Gerard zamrugał w milczeniu, patrząc jak skubie nerwowo pościel.
- Moj tata odszedł, gdy byłem mały, nigdy nie miałem jego wzorca - powiedział ostrożnie - A mama - przerwał na chwilę - Mama piła.
Way wziął głębszy oddech, otwierając szerzej oczy. Od razu sobie przypomniał, gdy wrócił do domu pijany oraz jego reakcję na następny dzień. Zareagował natychmiast w obawie, że będzie się to powtarzać.
- Boże, nie wiedziałem - zrobiło mu się dwa razy bardziej wstyd.
- Oczywiście, że nie - uśmiechnął się blado. - Nie poświęcała mi uwagi, byłem piątym kołem u wozu i jedyne czego chciałem, to normalna rodzina.
Gerard westchnął głośno, garbiąc się lekko i wpatrzył się w podłogę.
- To dlatego? - zapytał powoli. - Gdy dowiedziałeś się, że... Nie jesteśmy normalną rodziną, zgodziłeś się?
- Mniej więcej - przyznał w końcu - Ale lubię was. Naprawdę.
- Dzięki - uśmiechnął się. - Ja ciebie tez.
Po czym na chwilę wyszedł z jego pokoju. Usłyszał jak otwiera drzwi balkonowe, pewnie poszedł zapalić. Wrócił dopiero po paru minutach. Przetarł ręce, by trochę się ogrzać.
Nagle dostrzegł Franka w innym świetle. Naprawdę mu zależało, próbował tylko odreagować swoje dzieciństwo i chyba był samotny jak palec.
- Myślałem trochę - zaskoczył wszystkich, że taki proces u niego istnieje. - I stwierdzam, że oboje jesteśmy w ciemnej dupie. Pytanie czy razem?
Frank spojrzał zdziwiony na jego wyciagniętą do niego dłoń.
- Razem - zgodził się, chwytając ją.
CZYTASZ
The Little | Frerard
FanfictionGerard Way kochał swoje życie. Jeśli jego życiem nazwać sześcioletnią Bandit Way. Ta malutka istota była jego promyczkiem i największym utrapieniem naraz. Szybko się jednak przekonał, że po prostu mali ludzie to jego przeznaczenie. Wiem, że wyglą...