|14|

565 122 49
                                    

Gerard miał refleks. Łapał szklane rzeczy, które Bandit lubiła zrzucić ze stołu niczym kot, piłki rzucane do niego. Czasem tylko upuszczał, mimo że wpierw chwycił. Jednak tym razem z rąk nie wypadł mu Frank, który miał ochotę na gorący romans z podłogą kuchenną. Jak gorący Gerard się przekonał, gdy przyłożył dłoń do jego czoła.

- Cholera - zaklął, próbując go podnieść. 

Nie był zbyt ciężki, ale w porównaniu do Bandit duży i nie wiedział jak do tego się zabrać. W końcu uniosł go z ziemi i ostrożnie przeniósł go przez próg kuchni, aby nie uderzyć go głową o framugę.

Gdy próbował otworzył łokciem drzwi sypialni, chłopak jeknął cicho nadal nieprzytomny.

- Nie umieraj mi tu - poprosił, w końcu wchodząc do środka. 

Położył go ostrożnie na łóżku i przykrył rozkopanymi kocami.

- Ok - potrząsnął nerwowo rękami, zastanawiając się co dalej.

Pobiegł do kuchni i poszukał dużej miski. Znalazł ją pod zlewem, nąstępnie nalał chłodnej wody. Przerzucił przez ramię mały ręcznik do rąk i wrócił z wodą do sypialni Franka.

Namoczył ścierkę, wycisnął, po czym ułożył ostrożnie na jego czole. Na parapecie dostrzegł rozrzucone leki, a wśród nich termometr. Sięgnął po niego.

- Otwórz buzię - i za niego rozchylił jego usta, a zaraz potem przytrzymał, aby nie wypuścił termometru.

W końcu urządzenie wskazało mu ponad trzydzieści osiem stopni. Postanowił to kontrolować i w przypadku, gdy się podniosie, dzwonić na pogotowie.

A potem poszedł sobie zrobić kawy.

Kiedy wrócił, obejrzał ostrożnie jego pokój. Podniósł notatki z podłogi. Jeśli nie było to jego hobby, musiał chodzić na jakieś studia, jednak nic mu nigdy o tym nie mówił. Odłożył je na poprzednie miejsce.

Nagle zawiesił spojrzenie na półce nad jego łóżkiem. Stało tam oparte o pudełko z płytami zdjęcie jego z Bandit. Musieli je sobie zrobić na wspólnym wyjściu. Jednak nie dojrzał żadnych innych zdjęć. Zmienił mu okład i szybko poszedł sprawdzić resztę domu. Żadnych innych zdjęć, na ścianach czy gdzieś położonych. Wszędzie szły za nimi psy, aż się irytował.

To zaczęło być naprawdę dziwne, a ponieważ Frank nadal spał, postanowił trochę pomyszkować. Nie znalazł wiele, nic, co by mu więcej powiedziało, dlaczego chłopak budzi w nim podejrzenia.

Zrezygnowany wrócił do pokoju i zauważył, że Frank się obudził. 

- Żyjesz - odetchnął z ulgą.

Chłopak usiadł ostrożnie i ściągnął okład, patrząc na niego zdziwiony.

- Zemdlałeś - wyjaśnił, siadając na skraju łóżka. - Zmierz temperaturę, miałeś wysoką - podał mu termometr.

Frank nie kłócąc się, włączył urządzenie i przez chwilę siedzieli w ciszy.

- Studiujesz? - zagadał go w końcu. 

- Kiedyś - wyseplenił. - Teraz już nie.

- To chyba masz dużo wolnego czasu - parsknął. 

- Niezbyt - pokręcił głową. - Przecież dużo pracuję.

Wyciągnął termometr z ust i pokazał Gerardowi.

- Spadła - westchnął.

- Wielkie dzięki, mogłem przyrżnąć głową w kuchni i nie wstać - zaśmiał się jak z dobrego żartu. 

- Frank, o co chodzi? - nie wytrzymał już. - Wydaje się jakby Bandit była dla ciebie nagle... Kimś bardzo ważnym. 

Iero zerknął na niego zaskoczony i spuścił wzrok na koc.

- Nie wiem, o co ci chodzi - powiedział ostrożnie. 

- Wiesz - przerwał mu - Jesteś bardziej czerwony niż byłeś. Powiedz mi - nalegał. 

- To nic takiego - zapewnił, próbując go uspokoić. - Po prostu... Lubię dzieci.

- Co?

- Nie w tym sensie! - zawołał, zrzucając z siebie koc. - Lubię się nimi opiekować, sprawiać, że się śmieją, bo... Bo chcę zobaczyć jak to jest - dodał już ciszej.

- Jak to? - zdziwił się. - To nie brzmi...

- Normalnie? - parsknął. - Wiem. Normalne też nie jest, gdy twój rodzic ma cię gdzieś. 

Gerard zamrugał w milczeniu, patrząc jak skubie nerwowo pościel. 

- Moj tata odszedł, gdy byłem mały, nigdy nie miałem jego wzorca - powiedział ostrożnie - A mama - przerwał na chwilę - Mama piła.

Way wziął głębszy oddech, otwierając szerzej oczy. Od razu sobie przypomniał, gdy wrócił do domu pijany oraz jego reakcję na następny dzień. Zareagował natychmiast w obawie, że będzie się to powtarzać.

- Boże, nie wiedziałem - zrobiło mu się dwa razy bardziej wstyd.

- Oczywiście, że nie - uśmiechnął się blado. - Nie poświęcała mi uwagi, byłem piątym kołem u wozu i jedyne czego chciałem, to normalna rodzina.

Gerard westchnął głośno, garbiąc się lekko i wpatrzył się w podłogę.

- To dlatego? - zapytał powoli. - Gdy dowiedziałeś się, że... Nie jesteśmy normalną rodziną, zgodziłeś się?

- Mniej więcej - przyznał w końcu - Ale lubię was. Naprawdę.

- Dzięki - uśmiechnął się. - Ja ciebie tez.

Po czym na chwilę wyszedł z jego pokoju. Usłyszał jak otwiera drzwi balkonowe, pewnie poszedł zapalić. Wrócił dopiero po paru minutach. Przetarł ręce, by trochę się ogrzać.

Nagle dostrzegł Franka w innym świetle. Naprawdę mu zależało, próbował tylko odreagować swoje dzieciństwo i chyba był samotny jak palec.

- Myślałem trochę - zaskoczył wszystkich, że taki proces u niego istnieje. - I stwierdzam, że oboje jesteśmy w ciemnej dupie. Pytanie czy razem?

Frank spojrzał zdziwiony na jego wyciagniętą do niego dłoń. 

- Razem - zgodził się, chwytając ją.

The Little | Frerard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz