|25|

614 118 61
                                    

Gerard leżał na swoim łóżku i wpatrywał się w sufit. Przy uchu niedbale trzymał swój telefon i słuchał, co takiego jego brat miał mu do powiedzenia w tej sprawie. Wpierw oczywiście odczytał mu list.

- W szpitalu powiedziała mi, że w papierach nadal jest jej prawnym opiekunem - powiedział Mikey. - Naprawdę się  tym nie zająłeś przez tyle czasu?

- Nie przyszło mi do głowy - przyznał niezadowolony. 

Gdy Lindsay urodziła, wpisano ich obu jako rodziców dziewczynki. Kiedy odeszła, nikomu nie przyszło do głowy, by to zmieniać. Zresztą Gerard podświadomie nie chciał tego robić. Wymazywać jej. Akceptował, że Lindsay jest matką Bandit, pomimo krzywdy jaką wyrządziła ich dwójce. Sądził jednak, że ma jakieś morale. Uważał, że miała prawo spotkać się z ich dzieckiem, ale nie odbierać małą jemu i umieszczać w obcym domu.

- Naprawdę nie wiem - westchnął blondyn - Nie sądzę, by miała na ciebie wystarczające zarzuty. 

- Ona studiowała prawo - wycedził, przewracając się na bok. - Jedyne prawo jakie znam to, to do życia. Kto dał nam to chujowe prawo?

- Potrzebny ci prawnik? - wywnioskował prosto z jego wypowiedzi. 

- Obawiam się, że tak - mruknął.

- Mogę kogoś poszukać - zaproponował mu.

Trochę zdziwiła go jego dobroduszność. Myślał, że znudziło go wieczne pomaganie jego starszemu bratu. W dodatku słyszał, że kogoś sobie znalazł, raczej powinni spędzać czas ze sobą, a nie niańczyć jego, ale postanowił nie narzekać. 

- Dzięki, też popatrzę - odpowiedział nareszcie po krótkiej ciszy.

- Masz jeszcze wolne? - zapytał go nagle, zmieniając temat.

- No - powiedział tylko, znów marszczac brwi. 

- Wpadnij do mamy - zaprosił go za nią - W ten weekend przyjeżdżam z dziewczyną, chce zrobić obiad i żebyśmy przenocowali. Wy też możecie, ucieszy się.

- Mhm - mruknął tylko.

Faktycznie dawno nie odwiedzał swojego domu rodzinnego. Pierwszym powodem była śmierć ojca. Sam w tym czasie był w izbie wytrzeźwień, dowiedział się dwa dni później. Było to jeszcze za czasu, gdy był z Lindsay. Drugim takim powodem był fakt, że Bandit trafiała tam za każdym razem, gdy on nie umiał sobie poradzić. Ten dom przywoływał naprawdę wiele złych wspomnień i chociaż nie chciał, żeby jego matka pomyślała, że unikał spotkań, tak często było. Ograniczał się do ważnych świąt.

- W porządku - stwierdził, uznając, że jest to każdemu winien - Przyjadę z Bandit w sobotę.

- Weźcie Franka - dodał już całkiem ucieszony. 

- Jak to? - zdziwił się. - Przecież...

- Przecież tylko opiekuje się Bandit? - dokończył za niego. Bracia byli czasem po prostu straszni. - Ale chyba bardzo się lubicie, mama się ucieszy, że masz jakieś życie towarzyskie.

- Ha, ha - rzucił sarkastycznie, w duchu wzdychając z ulgą, że chodziło mu tylko, że się "lubią".

Chwilę porozmawiali jeszcze o niczym. W zasadzie odkąd Gerard wyszedł na prostą, rzadko się wydywali, a wcześniej nie było to koniecznie miłe widzenia. Więź między nimi nigdy się nie zepsuła, ale czasem brakowało im czasu na jej pielęgnację. W końcu się rozłączyli, gdyż starszy Way przypomniał sobie, że zostawił włączone żelazko.

(Wyobraziłam sobie jak prasuje)

Miał na myśli Franka i Bandit. Rzucił telefon na poduszkę, po czym spojrzał na budzik. Było już po dziesiątej, teoretycznie dziewczynka powinna iść spać, a skoro szanowny Iero przyszedł, miał zamiar ją położyć spać. Dorośli potrafią być wredni.

Jednak gdy wszedł do jej pokoju, okazało się to niepotrzebne, gdyż już spokojnie śniła. Nawet nie zdążył poczuć rozczarowania, że Frank również zasnął obok niej, z książką w rękach. Byli do siebie zwróceni twarzami i wyglądali razem naprawdę uroczo, to właśnie tak go rozczuliło. Jego serce szybciej zabiło, gdy pomyślał, że dziewczynki pewnego dnia może tutaj zabraknąć.

Wszedł na palcach do pokoju i pochylił się nad łóżkiem. Ostrożnie, by go nie wybudzić, wyciągnął chłopakowi z dłoni książkę i odłożył na stolik nocny. Poprawił kołdrę i w końcu położył się po prawej stronie Bandit. Na pewno całej trójce przyjemniej leżałoby się u niego, tutaj byli ściśnięci i przytuleni do siebie, ale Gerard nie zamieniłby tego na nic innego. Objął dziewczynkę ramieniem, składając pocałunek na czubku jej i wyszukał palcami dłoni Franka. W końcu chwycił ją i przymknął oczy. Pomyślał, że mógłby tak umrzeć, bo chyba doznał najprzyjemnejszego uczucia na świecie, leżąc ze swoją najukochańszą córką i osobą, której zależało na nich, a im na niej.  Poczuł jakby już miał swoją kompletną rodzinę.

Nagle poczuł, jak Frank zaciska palce. Spojrzał na niego znad głowy Bandit. 

- Gerard? - zapytał zaspany i spojrzał na niego. 

- Leż - uśmiechnął się, szepcząc.

Iero spojrzał na śpiącą dziewczynkę, nąstępnie na ich dłonie. Uśmiechnął się i zaczął bawić się palcami dłoni Gerarda.

- Ej, Frank - odezwał się cicho.

Odpowiedziało mu pytające mruknięcie.

- Chodźmy kiedyś na randkę.

Poprzestał swojego zajęcia i podniósł na niego wzrok.

- Gdzie? - zdziwił się. 

- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Ale chcesz?

- Jasne - przymknął znów oczy.

- Super, poszukam w ogłoszeniach jakiejś chętnej niani - powiedział i również zamknął oczy.

-*-
Widzę, że strasznie narzekacie, że za mało tu gejów.
Dlatego mam pytanie.

Czy jesteście zainteresowani książką z one-shotami o Frerardzie mojego autorstwa?

The Little | Frerard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz