5. Zamek ze szkła

1.6K 254 167
                                    

@Poduszkofil - sadysto <3

Uwielbiał mieć nad ludźmi pełną kontrolę, napawać się ich cierpieniem i wiedzieć, że żadna z tych osób, które dotychczas skrzywdził nie pisną słową.

A kolejną osobą do kolekcji był jego słodki, niewinny brat. Choć brat to za dużo powiedziane o kimś przygarniętym i chowanym przez jego starych jak zwierzę na posyłki. Wcisnął kolano między uda wiercącego się Jurija, po czym usiadł na nim ciężkim ciałem i uśmiechając się szeroko. Zielone, kocie oczy patrzyły na niego z prawdziwym przerażeniem jakiego jeszcze u nikogo nie widział, żadna z jego dotychczasowych zabawek nie miała takiego spojrzenia.

- Cśś.. - wyszeptał mu do ucha, słuchając ciężkiego oddechu i możliwie jak najmocniej przyciskając dłoń do próbujących rozpaczliwie zaczerpnąć powietrza ust.

Jeśli będzie bardzo niegrzeczny już nigdy nie będzie miał na to szansy.

Wolną dłonią podwinął jasną koszulkę blondyna i zerknął na jego płaski, pozbawiony jakichkolwiek mięśni brzuch, kręcąc z dezaprobatą głową.

Słabo, oj słabo to wyglądało.

Z gardła Jurija wyrywało się co i rusz coś na ksztatł warczenia i okropnych wrzasków, co bardzo w takiej sytuacji nie podobało się starszemu chłopakowi. Jego Księżniczka nie powinna się tak zachowywać.

Z premedytacją uciszył słodkie maleństwo uderzeniem w policzek i patrzył jak wcześniejszy ślad znowu robi się jeszcze bardziej czerwony.

- Bądź grzeczny, wiem, że pierwszy raz boli, ale musisz to znieść dla swojego dobra. - powiedział łagodnie, muskając wargami spocone, czerwone czoło.

Słowa Jeana wywołały u Jurija napad najprawdziwszej furii, jeszcze nigdy nie czuł się tak upokarzany i poniewierany.

I nie miał najmniejszego zamiaru tak się czuć.

Wściekły i rozszalały ugryzł obrzydliwą dłoń brata, w czym w przypływie siły zerwał się z kanapy, biegnąc w kierunku drzwi. Miał co najwyżej kilka sekund nim Jean się ogarnie.

- Mówiłem, żebyś był grzeczny.. - syknął Leroy oblizując dłoń z krwi i wstając z kanapy. Jurij był może mały i szybki, ale nie na tyle, by zdążyć się obronić i uciec przed nieuchronnym.

Młodszy nie zdążył chwycić za klamkę, silna ręka szarpnęła za długie, związane w warkocz włosy i zmusiła chłopaka, by padł na ziemie tuż pod jego nogami.

- Małe ścierwo. - warknął pod nosem brunet z całej siły waląc głową blondyna o panele i wsłuchując się z lubością w ciche jęki jakie z siebie wydawał.

Tyle razy się na niego czaił, a dopiero teraz udało mu się go dopaść.

Z triumfem w oczach zdał sobie sprawę z tego, że prawidłowa część dopiero się zaczyna.

Szarpnął oszołomionym dzieciakiem i parsknął śmiechem, wlokąc go w kierunku dywanu, gdzie po solidnym, zwalającym z nóg kopniaku usiadł na nim klepiąc go po twarzy.

- No, budzimy się, kochanie.. - wymruczał do niego, rozpinając jego spodnie i zsuwając razem z opiętymi, denerwującymi bokserkami.

Nie miał pojęcia czy Jurij jest przytomny czy nie, może lepiej dla niego, że znajdował się w takim stanie, choć to było bardzo wkurwiające.

Stęknięcie było ciche, ciche niczym miauknięcie kotka.

Ucałował bladą skórę na skroni chłopaka, w międzyczasie ściągając spodnie i razem z bielizną odrzucając je na bok, prawie przy kanapie. Oczywiście, gdyby dzieciak był świadomy, a nie ledwo żywy byłoby świetnie jednakże taki znieczulony też wyglądał obiecująco.

Przynajmniej nie będzie się rzucać.

Pogładził w zamyśleniu jasne udo mamroczącego pod nosem bachora i przysunął do niego swojego na wpół twardego penisa, ocierając się o niego wolno. W pewnej chwili nawet już nie zwracał uwagi na to, że blondyn ledwo się trzyma, a być może w ogóle już nie żyje.

Chwycił go za łydki i przyciągnął jednym szarpnięciem do siebie, wbijając się w niego bez jakiegokolwiek przygotowania. Jeśli się czymś zarazi - jego problem. Jeśli będzie cierpieć - tym bardziej niech sam się o to martwi.

Pierwsze pchnięcie było gwałtowne i niezdarne, ale celne, bo prawdopodobnie dzięki temu jego kotek zaczął się dobudzać. Wsłuchany w jęk młodego, uśmiechnął się szeroko, po czym docisnął jego odrętwiałe ciało do dywanu, pchając w niego praktycznie na oślep.

Jeśli chciał obronić siebie i Altina musiał być posłuszny jak ranne zwierze.

- Do cholery, otwórz oczy! - wrzasnął na niego, szarpiąc go za te blond kłaki i probując go nieudolnie dobudzić. To żadna zabawa pastwić się nad trupem! Warknął ochryple i szarpnął po raz kolejny obserwując jak spod głowy Jurija wypływa plama szkarłatnej krwi.

Tego nie przewidział.

Odsunął się od ledwo kontaktującego smarkacza, po czym nadepnął mu na dłoń, słysząc dźwięk gruchotanej kości.

Nawet nie zdążył się nad nim popastwić, nadrobi kiedy indziej. Niech tylko się obudzi.

Przewrócił nieruchome ciało na bok i kopnął raz jeszcze, po czym w pośpiechu opuścił wille, wsiadając w samochód; u Christophe'a się umyje, teraz nie było na to czasu. Nie zerkał nawet w kierunku domu, po prostu jechał gnany czasem. Brat w ogóle go nie interesował, ma za swoje.

Otabek bardzo chciał zobaczyć się z Jurijem, usiąść i porozmawiać, zwyczajnie pobyć z kimś kto dobrze go rozumiał. Zerkając na swoją śpiącą dziewczynę, chodził po pokoju z telefonem przy uchu i zaciskał dłoń w pięść, nie mogąc się do niego dodzwonić.

Zazwyczaj po trzech sygnałach odzywał się w słuchawce jego zaspany bądź rozchichotany głos. Teraz nie słyszał ani jednego ani drugiego co cholernie go zaniepokoiło.

Zawiesił na moment wzrok na Mili, która cicho pochrapywała po czym usiadł w fotelu i przetarł twarz dłonią. Jeśli do rana Juraśka nie da znaku życia po prostu tam pojedzie, bo teraz być może spał, mieli późną godzinę.

Przebrał się w koszulkę i dresowe spodnie, po czym wpakował się do łóżka, nawet nie próbując zasnąć. Miał wrażenie, że jego obawy nie są bezpodstawne, że tam naprawdę wydarzyło się coś co niepowinno mieć miejsca.

Po dłuższym namyśle podniósł się ostrożnie i wciągnąwszy na siebie jedynie skórzaną kurtkę wyszedł przed blok dosiadając motoru.

Czas naglił.

Kiedy dojechał na miejsce oślepiły go światła samochodów policyjnych, karetka stojąca przy willi Leroyów stała otwarta z każdej strony, a roztrzęsiona młoda sąsiadka zapłakana pozwalała, by spisano jej zeznania.

Zostawił motocykl na chodniku, po czym zerwał się gwałtownie chcąc przedrzeć się przez tłum gapiów.

Powstrzymało go potężne ramie jednego z gliniarzy.

- Znam tego dzieciaka! - krzyknął zdławionym głosem, próbując się wyrwać. - Przepuśćcie mnie do cholery!

Policjant złapał go wpół i odciągnął na bok, patrząc mu prosto w oczy.

- Zabierają go w tej chwili do szpitala, nie wiadomo czy przeżyje.

Bodyguard; OtayuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz