17. Dollhouse

1.1K 187 98
                                    

 D-O-L-L-H-O-U-S-E. I see things that nobody else sees..

***

Otabek i Christophe nie mieli zamiaru czekać aż Isabella jeszcze bardziej się rozryczy. Kiwnął na blondyna, po czym skierowali się do wyjścia wraz z policjantami, którzy jeszcze mówili coś do załamanej kobiety.

Nie słuchał już nikogo, zastanawiał się raz po raz gdzie teraz mogą znaleźć JJ'a skoro nie było go w domu.

- Nie ma czasu do stracenia, pomyśl kto może mieć jakiekolwiek informację. - powiedział ostrym, nieznoszącym sprzeciwu tonem Kazach.

Christophe szedł u jego boku jak najgrzeczniejszy pies na świecie, praktycznie nic nie mówiąc niepytany.

Niech chciał przypadkiem oberwać od wściekłego Altina.

- Wątpie, żeby nasi wspólni znajomi chcieli cokolwiek mówić, szczególnie, że raczej mało mają wspólnego z tą sprawą. Wiem ja, wiesz Ty, Victor i jego narzeczony. - powiedział cicho do Otabeka, który zwrócił ku niemu zmrużony wzrok.

- Nikiforov? - dopytał zaciekawiony czarnowłosy; wsiedli obaj do samochodu i po zapięciu pasów wyjechali spod domu Leroyów.

- Tak, mój były facet. Kilka lat temu jego chłopak także padł ofiarą tego idioty. Jean pobił go i zgwałcił do nieprzytomności, do tej pory pamiętam tą sprawę. Yuuri jednak tak się bał, że nic nie powiedział i wszystko poszło w kąt. - wyjaśnił bardziej rozluźniony Szwajcar; Kazach skręcił agresywnie w boczną uliczkę i dodał gazu, zaciskając palce na kierownicy niemal do białości.

- Nie może więcej dobrać się do Jurija, to sprawa priorytetowa. - mruknął Altin całkowicie skupiony na drodze. Nikt inny poza małym rosjaninem się teraz nie liczył, a jeśli JJ chcę skakać do kogoś z łapami - niech skaczę do kogoś kto jest w stanie się bronić.

***

Nie potrafił opanować wściekłości na myśl, że Jurij go wydał.

Zatrzymał się na poboczu drogi prowadzącej na lotnisko i uderzył z całej siły w kierownicę, zaciskając zęby. Kotłowało się w nim, bo wiedział, że jeśli ten gnojek się wygadał to pewnie policja także już wie i pozbycie się Emila nie miało sensu.

Chociaż i tak go nie żałował.

Nie żałował niczego i nikogo kto wyeliminowany stanął mu kiedykolwiek na drodze.

- Mała dziwka. - mruknął wypuszczając powietrze z płuc i wyjeżdżając z powrotem na ulicę.

Nie mógł tutaj tak stać, bo ktoś się wreszcie zainteresuje. Zawrócił w stronę szpitala, kompletnie nad sobą nie panując.

Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien się kręcić w tamtych okolicach, że nie ma już kontroli nad własnym zachowaniem, ale jeśli nie wbije Jurijowi po raz kolejny do głowy starych lekcji to kompletnie oszaleje.

Jeśli był ktoś teraz na świecie kogo Jean nienawidził z całego serca to był to właśnie Jurij. Mała, zawszona kurewka o wyglądzie dziewczyny i pyskatej mordzie. Odczuwał złość na myśl o tym, że nie zlikwidował go kiedy tylko miał okazję.

Pozbycie się go mogło być takie łatwe, dziecinnie proste..

Teraz ta szmata na niego doniosła.

Pod kliniką zaparkował jak najdalej się dało, dyskretnie rozglądając się po okolicy. Dopiero po chwili wyszedł z samochodu i odetchnąwszy kilkukrotnie ruszył na tyły kliniki. Znał ten szpital, nie musiał zastanawiać się którędy iść, żeby nie zostać zauważonym, w tej chwili rzadko uczęszczana klatka schodowa była dla niego jak znalazł. Większość ludzi wolała jeździć windą, tak było wygodniej i szybciej.

Otworzył cicho wielkie szklane drzwi i uważając, by na nikogo się nie natknąć podążył do sali Jurija. O ile było mu wiadomo monitoring nie obejmował tego konkretnego kawałka korytarza.

Wślizgnął się do pokoju dzieciaka, który akurat był pogrążony w głębokim śnie i podszedł do niego, co chwilę zerkając za ramię. Ryzykował tym, że mogą go złapać i wsadzić na długie lata do puchy, jeśli wszystko teraz wyjdzie na jaw.

Musiał być naprawdę, naprawdę ostrożny. I dbać o to, by Jurij nie puszczał więcej pary z ust.

Chwycił niczego nieświadomego blondyna za usta, starając się nie dopuszczać do tego, by choćby krzyknął.

- Radzę milczeć zajebany bachorze. - mruknął łagodnie.

Pilnował by dzieciak się nie wyrywał, dlatego kiedy wyszarpywał go ze szpitalnego pokoju trzymał go również za włosy. Na każdy ruch słyszany na korytarzu przystawał i chował się za rogiem.

A Jurij nie potrafił opanować emocji..

Próbował się drzeć, próbować gryźć tego chuja po rękach, ale ten trzymał go tak mocno, że nie był w stanie długo się szamotać. Szeroko otwartymi, mokrymi oczami wpatrywał się w ścianę przed sobą i błagał wszelkich bogów o pomoc.

Ten dotyk wywoływał u niego obrzydzenie, czuł się jakby znów Jean napierdalał jego głową i gwałcił go bezustanku. Czuł się brudny i zeszmacony do granic możliwości.

Rozszarpywany na kawałki i wycierany o ziemie jak najgorsza, najniepotrzebniejsza ściera..

Zacisnął powieki i przestał wierzgać, jeśli będzie się rzucać jak ryba na piasku z pewnością Jean potraktuje go o wiele gorzej.

- Grzeczny kiciuś. - usłyszał oślizgły szept przy uchu. Przełknął ślinę i poczuł, że oczy pięką go od gromadzących się łez, drżał cały i błagał samego siebie o spokój, by to wytrwać.

Co jeśli jednak nie da rady..?

Tego bał się najbardziej.

Kiedy znaleźli się na tyłach szpitala, JJ zerknął za róg, a potem niespodziewanie puścił Jurija i z całej siły uderzył go pięścią w głowę. Wiedział, że dzieciak jest słaby i jeszcze ledwo się rusza, że może tego nie wytrzymać.

Tym lepiej.

Jurij z jękiem osunął się na ziemię i dopiero wtedy JJ przerzucił go sobie przez ramię, kierując się do samochodu. Nie miał czasu otwierać bagażnika, nie miał czasu zastanawiać się czy ktokolwiek go widział.

Wrzucił blondyna na tylne siedzenie auta i prędko wskoczył za kierownicę, odpalając silnik sędziwego samochodu.

Plany o wylocie z Kanady musiały poczekać.

***

- Pojadę z Tobą do Jurija, teraz skoro już wszystko powiedział będzie nam łatwiej. Gorzej tylko, że nie wiemy nic o miejscu pobytu tego kretyna, to trochę mnie wkurwia. - przyznał Victor bawiąc się szklanką ze swoim napojem i obserwujący kątem oka Katsukiego, który podlewał nerwowo wszystkie kwiaty w domu.

- Na to liczymy, że będzie łatwiej. Możemy już iść? - spytał niecierpliwie Kazach; Christophe miał zostać z Katsukim i choć trochę uspokajać wciąż zlęknionego chłopaka, więc musieli jechać do kliniki sami.

Na miejscu Victor przedstawił się prowadzącemu lekarzowi i windą wszyscy pojechali na górę.

Problem w tym, że sala młodego była pusta.

Bodyguard; OtayuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz