Czuł się zawieszony między snem, a jawą. Miał zamknięte oczy, prawie usypiał, ale sen uparcie nie nadchodził.
Choć chciał w tej chwili jedynie umrzeć przy życiu trzymał go fakt, że nie chce dać temu chujowi satysfakcji. Jeśli się złamie do końca JJ uzna, że wygrał i nie przestanie go dręczyć. Zdecydowanie to była ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebował, w dodatku leżąc w szpitalu z podanymi lekami na uspokojenie i kroplówkami.
Czuł się wykończony, poniżony i zaszczuty jak bity pies, tylko, że to wszystko tak naprawdę nie miało swojego początku tam gdzie JJ potraktował go jak brudną szmatę do podłogi. Korzenie bólu sięgały do miejsca gdzie został adoptowany i stracił kontakt z dziadkiem.
Od tamtej chwili nic już nie wyglądało tak samo, szczególnie jeśli mieszkało się z Leroyami.
Pierwsze i najgorsze - synek. Często na własne zielone oczy widział jak JJ ich traktuje, jak podnosi rękę na Isabelle i próbuje siłą dostać to co w jego opinii mu się należy.
Ojciec zwykle rzucał na wszystko pogardliwe spojrzenie, w końcu co on mógł, prawda? Prawdopodobnie JJ także wiedział o romansach pana Leroy, tylko przymykał na wszystko oko i nie chciał się wcinać, zaś żal i frustrację przelewał na Ise oraz brata.
Jurij wtedy uciekał z domu albo chował się gdzie mógł, żeby nie dostać po łbie. Płakał bezgłośnie wciskając małą piąstkę w usta i kulił się na dnie szafy, szukając drogi ucieczki od tego wszystko.
A potem JJ poszedł do lekarza i jakby na chwilę wszystko się zmieniło. Leki tłumiły gniew, łatały ziejące pustką dziury po urazach psychicznych i pozwalały domownikom odetchnąć.
Tak sądzili.
Dzień w którym najmłodsza latorośl Leroyów go zgwałciła był dniem w którym zrozumiał, że Jean owszem chodził do lekarza, jednak nie brał żadnych leków.
Maskował się doskonale, był jak podstępna żmija gotowa ukąsić w każdej chwili i z zaskoczenia.
Wszystkich oszukał, wszystkich po kolei zwiódł swoimi obietnicami poprawy.
Włącznie z samym sobą.
Odetchnął głośno kiedy od strony drzwi rozległo się ciche skrzypnięcie. Zagryzł wargę, cień nad nim z chwili na chwilę coraz bardziej się powiększał, aż wreszcie zirytowany spojrzał w górę.
Christophe Giacometti.
Prychnął kręcąc głową z niedowierzaniem i położył się na boku.
Nie chciał go tutaj.
- Jurij, musisz powiedzieć mi co się tam wydarzyło. - powiedział stanowczo. - Ta machina rozpędziła się do tego stopnia, że aż sam jestem przerażony wszystkim. Jeśli wyjawisz mi co się stało będziemy w stanie pomóc, jeśli okażesz nam trochę zaufania.. Leroy zostanie ukarany. Tylko do cholery mów. - powiedział ostro Chris; Victor czekał na informacje, a blondyn po złości milczał jak zaklęty.
- Chcesz, żeby znowu Ci coś zrobił? Potrzebujemy dowodów na jego winę, a Ty zachowujesz się tak jakbyś za wszelką cenę chciał mu chronić tyłek. Tylko nie wiem po co.
Chris przysunął krzesło do łóżka blondyna i złapał go za ręke.
Wtedy Jurij odważył się na niego spojrzeć.
- Dobrze.***
Kiedy tylko Mila wyniosła się z mieszkania, które wspólnie dzielili Altin odetchnął z ulgą. Posprzątał cały bałagan jaki po sobie zostawiła, a potem uwalił się na kanapie.
Najwidoczniej Jurij niczego od niego nie potrzebował, pewnie spał po usypiaczach.
Mimo to Otabek miał straszne parcie na to by wsiąść na motor i pojechać do kliniki, choćby po to tylko by zobaczyć jak śpi.
Ostatnimi czasy zaobserwował u siebie dziwny fakt rozmyślania o tym co by było gdyby na przykład zakochał się w nim i obdarzył go uczuciem silniejszym niż jakiekolwiek inne na świecie.
Robił to tak często, że aż go to bawiło. Najprawdopodobniej miał przy tym bardzo bujną wyobraźnie, pomimo, że był już dorosłym mężczyzną, a nie dzieckiem w wieku przedszkolnym.
Być może podświadomość podsuwała mu takie obrazy nie bez powodu? Może to właśnie ten mały był jego sposobem na samotność?
Altin nie miał w życiu nikogo komu mógłby bezgranicznie zaufać, nigdy nawet nie starał się robić niczego, by tym zaufaniem kogokolwiek obdarzyć. Dopóki nie poznał blondyna tak właśnie się czuł.
Od tamtej pory zieleń kocich tęczówek nie dawała mu spać.
I bezwstydnie Altin musiał przyznać, że bardzo mu się to podobało.
Zerknął na zegarek w komórce, a potem wstał z sofy, zabrał jedynie kilka rzeczy i opuścił mieszkanie.
Musiał go teraz zobaczyć, żeby się waliło i paliło..***
- O nic się nie bój, Jura. To już niedługo się skończy. A teraz mów co się wtedy stało. - powiedział łagodnie Chris. Jeśli Jurij powie prawdę.. szybciej złapią JJ'a. Blondyn spojrzał na Giacomettiego dosyć niepewnie, później wbił zawstydzony wzrok w swoje splecione palce.
- Zaczęło się od tego, że Jean widział w kawiarni mnie i mojego ochroniarza, ot tak poprosiłem, żeby zabrał na miasto. Potem odstawił mnie pod sam dom, wieczorem JJ przyszedł i zaczął się rzucać, mówiąc, że wszystko wygada rodzicom. Powiedział, że jeśli chcę ochronić siebie i Otabeka muszę ładnie współpracować. Nie będę przytaczać wszystkich szczegółow, wieczorem wyszedłem z pokoju i wtedy ten chuj mnie zgwałcił. Nie pytaj jak się wtedy czułem, nie próbuj też sobie tego wyobrażać. Na myśl o tym, że odebrał mi całą godność.. rzygać mi się chcę. - wyznał Jurij.
Chris spojrzał na wymęczonego dzieciaka i westchnął spuszczając głowę.
- Wiesz, że tak czy tak musisz porozmawiać z policją? Nie ominie Cię to, a któryś z lekarzy na pewno już ich powiadomił, to kwestia czasu nim się tutaj pojawią. - mruknął Szwajcar.
- Taak. - odparł Jurij tłumiąc ziewnięcie.
Powiedział prawdę Chrisowi. Teraz czas na Otabeka.
Na wspomnienie ostatnich dni, które spędzili razem na oddziale.. tak po prostu zrobiło mu się bardzo cieplutko.
Nawet jeśli nie była to idealna sceneria.
CZYTASZ
Bodyguard; Otayuri
FanfictionAltin znajdując dobrze płatną robotę u bogatego małżeństwa nie spodziewał się, że przyjdzie mu zapłacić za wszystko cierpliwością i poszarpanymi nerwami. Zakończone.