Rozdział 12

4.3K 387 51
                                    

^Marinette^ Dwa dni przed pojawieniem się w Paryżu

Stałam na ruinach świątyni. Patrzyłam jak moi przyjaciele zabierają ciała poległych. Cholera! Nie sądziłam, że to będzie aż takie trudne.

- Marinette? Wszystko dobrze? - usłyszałam za sobą głos Tikki.

- Nie, nic nie jest dobrze! Że też wcześniej tego nie przewidziałam!

Byłam zła i to cholernie. Jedyna dobra rzecz z tego wszystkiego to to, że znalazłam antidotum dla brata.

- Co teraz zamierzasz? - spytała cicho.

- Muszę lecieć do Paryża.

Zostawiłam ją i skierowałam się w kierunku brata. Siedział przy jednej z ocalałych ścian. Wyglądał o wiele lepiej niż wcześniej, pewnie lekarstwo zaczęło już działać.

- Masz jakiś plan, geniuszu? - spytałam, siadając obok niego.

- Nie musisz się na mnie wyżywać za to co się stało. Nie mogliśmy wiedzieć, że wśród Rady jest zdrajca.

- Co będzie z Mistrzem Fu? Adrienem, Alyą i Nino? Ten psychopata nie odpuści póki ich nie dopadnie.

- Nic im nie zrobi dopóki nie zdobędzie miraculów. Trzeba by ich zacząć pilnować, no i dowiedzieć się kto ich obserwuje. Jestem pewny, że ktoś z ich otoczenia czeka na rozkazy.

- Czyli co? Wycieczka krajoznawcza do Paryża? - uśmiechnęłam się zadziornie.

- Musisz sobie z tego żartować? Jak nic nie zrobimy zginą.

- To ja lepiej pójdę się spakować.

***

Razem z moim kochanym braciszkiem siedzieliśmy u dyrektora szkoły do której chodzą Adrien, Alya, Nino i te dwie dziwki. Oczywiście była tu także wychowawczyni ich klasy. Co za bezczelna baba! Na moje oko ma ze 26 lat, a w gapia się w mojego brata jak w obrazek, gorzej niż napalona nastolatka. Jak zacznie się ślinić to nie wiem co jej zrobię.

Kompletnie ich nie słuchałam. Źle mi się robiło na widok tej baby. Żeby rozbierać mojego brata wzrokiem? Aż mnie ciarki przeszły. Ona niszczy moją psychikę!

Kiedy w końcu mogłam opuścić ten przeklęty gabinet, odetchnęłam z ulgą.

- Przepraszam, czy mógłby pan jeszcze chwileczkę poczekać? Powinniśmy omówić jeszcze kilka sprawa - nie no tylko nie ona.

Oczywiście mój braciszek się zgodził. Cholera! A mogłam go zmusić do zostania mnichem!

Usiedli kilka metrów ode mnie. Mogłam przynajmniej jej się lepiej przyjrzeć. Wyglądała nawet dobrze. Czarne spodnium, żółta marynarka i tego samego koloru szpilki. Nie wyglądał jak dziwka, choć tyle dobrze. Jej ciemne włosy były rozpuszczone. Z wyglądu wygląda ładnie, ale charakter to już na pierwszy rzut oka ma paskudny. No chyba, że nigdy w życiu nie była zakochana, no to w takim wypadku mogę jej to wybaczyć.

A jednak nie! Jeśli zaraz nie weźmie tej łapy z nogi mojego braciszka to przysięgam, że ją straci. 

- Braciszku, powinniśmy już chyba iść - podeszłam do nich, z najbardziej uroczym, wymuszonym uśmiechem na jaki było mnie stać.

- Dokończymy tę rozmowę.

Wychodząc ze szkoły miałam ochotę mu przywalić.

- Czy ty wiecznie musisz być taki niewyżyty? Po cholerę z nią flirtowałeś?

- Już się tak nie denerwuj. Leci na mnie więc dzięki temu będziesz mieć łatwiej.

- Lata lecą, ale rozumu zero!

Przyspieszyłam kroku. Nawet nie miałam ochoty podziwiać miasta. Zniszczył mi humor!


Naznaczona - MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz