Rozdział 18

3.6K 311 73
                                    

^Marinette^

Po kilkunastu minutach dotarłam pod starą fabrykę. Okna zasłonięte przez deski, pęknięcia widoczne na każdej ścianie. Czy oni nie oglądają filmów? To jest świetna kryjówka. Mistrz naprawdę powinien iść na emeryturę, skoro z czymś takim sobie nie radzi!

Otworzyłam metalowe drzwi i weszłam do środka. Szokujący był wygląd dość sporego korytarza. Skąd w ogóle tu korytarz? No i po cholerę ten czerwony dywan? Bogaci ludzie naprawdę nie mają na co wydawać pieniędzy...

Wszystko całkiem ładnie urządzone.

- Zabłądziłaś? - usłyszałam głos tego rudzielca.

Spojrzałam na niego i się przemieniłam. Tikki spojrzała na mnie zszokowana. Zmieniła się w stoją ludzką wersję i jakby przeczuwając co chce zrobić pobiegła wzdłuż korytarza.

- Nie lubię wyręczać się innymi... Po za tym chcę ci dać fory - uśmiechnęłam się kpiąco.

Na jego twarzy pojawiła się trudna do zinterpretowania mina. Zanim się obejrzałam dosłownie przeleciałam przez ścianę. Uderzyłam o podłogę w jakimś całkiem dużym i pustym pomieszczeniu. Tak odpicować korytarz, a zostawić cienkie ściany? Kompletny bezsens.

Szybko się podniosłam, zanim zdarzył po raz kolejny mnie zaatakować. W takich właśnie chwilach przydałby się Plagg i jego przypadkowe użycie kotaklizmu.

Westchnęłam. Jakoś trzeba sobie poradzić... Nie dam temu rudzielcowi satysfakcji.

Kurde... Tylko czy ja mam coś przy sobie co będzie dobrą bronią? Chyba nie... W sumie mogłam się lepiej przygotować... No trudno jakoś dam rade.

Przyjrzałam mu się dokładnie. W ręce trzymał metalowy pręt. Kiedy próbował mnie nim uderzyć szybko zrobiłam unik i kopnęłam go w brzuch. Pręt upadł na ziemię. Miałam do niego podejść, ale nagle zniknął. No cholera! Jak on to robi?! Ja też tak chcę.

Jak najszybciej pobiegłam szukać Tikki. Po kilku przemierzonych korytarzach zobaczyłam leżące jojo. Wzięłam je i wbiegłam do pomieszczenia, w którym wszędzie latały motyle. Tikki walczyła jak mniemam z ojcem Adriena. Szybko użyłam jojo i związałam nim faceta. Jak najszybciej podbiegłam do niego i zabrałam mu miraculum.

Po chwili faktycznie zobaczyłam przed sobą Gabriela Agrestea. No kurde! Tylko co teraz z nim zrobić? Zabić go nie mogę. No bo chyba nie wypada zabijać przyszłego teścia, co nie?

- Co z nim robimy? - spytałam Tikki.

- Zemszczę się! Nie pokonacie mnie! - krzyknął.

- Marinette! - usłyszałam głos Adriena.

Będzie ciekawie.

- Adrien? - spytał nie dowierzając jego ojciec, patrząc na niego.

- Czyli to jednak ty?! Gdyby mama tu była, miałbyś problem - oznajmił przytulając mnie.

- Gdzie Plagg? - spytałam.

Po chwili go zobaczyłam. Szedł dziarskim krokiem w moją stronę, ze zwycięskim uśmiechem na ustach. Znam tę minę.

- Znowu "przypadkowo" użyłeś kotaklizmu? - spytałam.

- Tym razem załatwiłem sobie pozwolenie, nie musisz się martwić.

Pokręciłam głowa nie dowierzając. Tylko u niego to możliwe.

- Ale jak? - spytał Gabryś.

Chyba mogę tak mówić, co nie?

- Normalnie! Ja cie nie poznaję! Jak mi powiesz, że robiłeś to dla mamy to się nie powstrzymam i ci naprawdę przywalę.

Adrien wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Chyba go zdemoralizowałam. No trudno we dwoje nam będzie raźniej.

- Nie wiem jak wy ale ja stąd spadam, niech Mistrz i mój kochany braciszek posprzątają ten cały bajzel. Przynajmniej się na coś przydadzą - mruknęłam idąc w kierunku wyjścia.

Był rudzielec i go nie ma. Przyjrzałam się miraculum Ćmy i po chwili zastanowienia, włożyłam je go kieszeni. Przydało by się to teraz ukryć, ale tak aby nikt go nie znalazł przez co najmniej pięćdziesiąt lat.



No i mamy prawie koniec. Jeszcze tylko epilog.

Jeśli będzie dużo komów i gwiazdek to pojawi się jeszcze dzisiaj, a jak nie to jutro.

Naznaczona - MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz