1. Tylko ostrzegam.

292 23 9
                                    

Witam w SOMEDAY, moim pierwszym fanfiku. Będę wdzięczna jeśli zostawisz po sobie ślad (czyt. gwiazdkę/komentarz)
Chciałabym zobaczyć ilu nas tu jest.
Miłego czytania :)
________________________________

Dzień 1.

   Mój budzik dzwoni w tym samym momencie, w którym otwieram oczy z zamiarem sprawdzenia ile czasu zostało do jego włączenia. Chwytam telefon w dłoń, jednym przyciskiem wyłączając drażniący moje uszy dźwięk. Wciągam głośno powietrze i wypuszczam je, próbując przypomnieć sobie której nocy z kolei nie przespałam. Bezskutecznie oczywiście, skończyłam liczyć przy siedemnastu.

  Leżę tak jeszcze przez kolejne pięć minut, gapiąc się bezmyślnie w sufit.
Wakacje zaczęły się dokładnie wczoraj, a już za kilka godzin powinnam być na lotnisku, z którego wylecę na swoje pierwsze w życiu wakacje. Moja matka zapewne zaharowywała się po łokcie przez kilka dobrych miesięcy, żebym spędziła je jak najlepiej, przed ukończeniem pełnoletności. Przez cały czas uznawałam to za prezent urodzinowy, starając się nie myśleć o kosmicznej kwocie jaką musiała przeznaczyć na cały wyjazd.
Sprawdzam godzinę w telefonie i niechętnie staczam się z mojego małego, lecz wygodnego łóżka. Spoglądam na średniej wielkości walizkę, która stoi na środku pokoju, analizując czy wszystko spakowałam. W sensie, wszystko co najważniejsze.

Po skorzystaniu z porannej toalety, schodzę do kuchni, gdzie rodzicielka siedzi przy wyspie kuchennej i czyta gazetę. Posyłam jej lekki uśmiech w ramach powitania, na co odpowiada mi tym samym. Tyle że nasze uśmiechy się trochę różnią. Wydaje mi się, że jej uśmiech wywołany jest tym, że naprawdę się cieszy, że mnie widzi. Otwieram lodówkę i automatycznie sięgam po mleko. Rozczarowana potrząsam plastikową butelką, która jest prawie pusta.

- Gdzie jest mleko? - pytam. Kobieta spogląda na mnie spod okularów, które zakłada jedynie do czytania.

- Na półce - wertuję wzrokiem każdy poziom lodówki. Nie jest ona specjalnie zapełniona, a już na pewno nie ma w niej mleka. Gdy chcę się sprzeciwić, matka dodaje: - w sklepie.

- Ha, ha - przewracam oczami i zamykam lodówkę, a pustą butelkę po mleku wrzucam do śmietnika.

- Zjedz coś innego, zanim wyjedziemy.

Niechętnie zgadzam się na jej propozycję i robię owocowe smoothie. Następnie idę do swojego pokoju, gdzie ubieram czarne dżinsy i podkoszulek tego samego koloru. Przeczesuję włosy palcami. Wyciągam rączkę od walizki i staczam ją na dół po schodach. Matka, widząc moją taktykę natychmiast interweniuje.

- Jezu Chryste, Cassie, chcesz zepsuć nową walizkę? - krzyczy, jednak jej ton nie różni się od normalnego. - Daj mi to. - rozkazuje.

- Poradzę sobie. - zapewniam ją, jednak ta wyrywa mi rączkę.

- I w międzyczasie zepsujesz walizkę, którą kupiłam ci specjalnie na ten wyjazd. - biała, plastikowa walizka. Jakby nie było czarnych. Nie, żebym miała coś przeciwko bieli, ale jak to się w ogóle prezentuje. I lada moment się pobrudzi.

Cóż, może to i lepiej.

- Ubieraj się, zaraz wyjeżdżamy.

Przytakuję jedynie i wymijam ją na schodach, kierując się do przedpokoju. Sięgam po czarne vansy, które po kilku sekundach są już na moich stopach, a ja nie muszę marnować czasu na wiązaniu sznurowadeł, które są zawiązane przez cały czas. Sięgam po czarną ramoneskę, a następnie biorę walizkę od rodzicielki i wychodzę na zewnątrz, przedtem dając kobiecie znać, że wzięłam klucze i będę czekać w samochodzie.

Someday || n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz