Rozdział V

314 30 9
                                    

Lucy pov

-Aniołku...- powtórzyłam, a wyraz ten odbił się echem w mojej głowie.

Minęło dwanaście lat, kiedy widziałam go po raz ostatni. Teraz, po tych dwunastu latach, pojawił się. Stał zaledwie metrów ode mnie. Był na wyciągnięcie ręki.

Mój przyjaciel.

Zmienił się. Inaczej go zapamiętałam, zupełnie inaczej. Tak bardzo bym chciała znowu złapać go za rękę, znowu opowiadać o rzeczach, których się boję. Zupełnie tak, jak te dwanaście lat temu.

-Wyrosłaś.- jego szept sprawił, że na moim ciele pojawiły się ciarki.

-Pamiętasz mnie?- zapytałam z niedowierzaniem w głosie.

-Pamiętam tak samo, jak nasze ostatnie spotkanie.- odrzekł spokojnie i sięgnął dłonią w stronę swego kołnierza. Po chwili między palcami trzymał przewieszony na lańcuszku, biały kamień.

Biały kamień...

Retrospekcja

-Lucy!-

-Jack! Przyszedłeś!- krzyknęło dziewczę, podbiegając do młodego chłopaka i rzucając mu się w ramiona, które w mgnieniu oka otuliły ją i podniosły.

-Myślałaś pewnie, że zapomniałem, co? Nigdy bym nie zapomniał.- powiedział chłopiec, po czym postawił dziewczynkę na moment na ziemi.
Sięgnął dłonią do kieszeni i wyjął z niej niewielkie pudełeczko.

-Wszystkiego najlepszego.- wręczył jej pakunek, uśmiechając się przy tym szczerze. Na twarzy dziewczynki można było dostrzec wielką radość.

Otworzyła pudełeczko, a jej dużym oczkom ukazał się piękny pierścionek. Taki, jaki kiedyś pokazywała Jackowi na jednej z wystaw sklepowych. Spojrzała na swojego przyjaciela i podskoczyła kilka razy.

-Dziękuję, dziękuję! To naprawdę śliczny prezent!-

-Cieszę się, że ci się podoba. To co? Teraz zabieram cię na urodzinowy spacerek, później... Co powiesz na lody?-

-Tak, tak, tak! Lody i spacer!- wykrzyknęła Lucy.

-Zatem zapraszam, Aniołku.- powiedział chłopiec i podał dziewczynce swoją dłoń, którą uradowana chwyciła.

Po kilku minutach znajdowali się już na polnej drodze, prowadzącej do miasta. Włosy małej Lucy co jakiś czas były mierzwione przez delikatny, ciepły wiatr. Zawsze przy takiej pogodzie, jej rumieńce nabierały intensywniejszego koloru.

-Na jaki smak masz ochotę?- zapytał Jack.

-Nie wiem... Przypomniało mi się coś.- dziewczynka przystanęła na chwilę, po czym z kieszonki w swej niebieskiej sukieneczce wyciągnęła biały kamyk. Przetarła go w swoich małych rączkach. Kilka razy spadł jej na ziemię, wtedy musiała zaczynać od nowa. W końcu skończyła.

-Jack, to był mój ulubiony kamyk w mojej kolekcji. Chciałabym, żebyś ty się nim zajął. Teraz jest twój. U ciebie będzie bezpieczny.- powiedziała Lucy całkiem poważnie.

-Bezpieczny? To znaczy?-

-Mama chciała wyrzucić moją kolekcję, bo mówiła, że tylko bałaganię. Dlatego chciałabym, żebyś go zatrzymał u siebie. To szczęśliwy kamień. Ale proszę, nie mów mojej mamie, bo nie chcę, żeby nam go odebrała.-

Chłopiec patrzył to na dziewczynkę, to na kamyk, po czym rozczulony tym dziecięcym podejściem do życia, przytulił swoją podopieczną. Nie ukrywał wzruszenia.

-Obiecuję ci. Będę go pilnował.- wyszeptał.

...

-Ten kamyk...- zaczęłam, ale głos mi się załamał, a oczy zaszły łzami.

-Tak, minęło dwanaście lat, a ja wciąż pamiętam.-

The new purple.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz