Rozdział XV

101 6 1
                                    

Lucy pov

-Dzień dobry białasie!- usłyszałam męski głos.

-Kurwa, Os! Mówiłem, żebyś przychodził w wyjątkowych sytuacjach! I nie nazywaj mnie białasem, bo cię zastrzelę!- krzyknął zielonowłosy do swojego (najprawdopodobniej) kolegi.

-Spokojnie kotku, bo ci żyłka pęknie. Ja tylko na chwilę... No no no!- w tym momencie do pokoju wszedł mojego wzrostu mężczyzna. Był troszkę przy kości i ubrany w elegancki garnitur. Na głowie miał czarny cylinder, zaś w ręce dzierżył parasolkę. -Nie mówiłeś, że masz gości i to jeszcze takich! Madame... -chwycił mnie za dłoń i ucałował. -Oswald Cobblepot!

Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.

-Lucy Cassata.

-Cudownie! Tak eleganckiej kobiecie należy się równie elegancki bukiet kwiatów! Gdzie to ja... Ah! -w tym momencie z parasola, który trzymał wypadła niewielka wiązanka ślicznych róż. -Proszę bardzo.

-Haha, dziękuję!- odparłam i z uśmiechem na twarzy przyjęłam prezent.

-W klauna się bawisz?- warknął Jack.

-Z tego co wiem, to nie ja tutaj maluję szminką usta na czerwono i farbuję włosy na wściekłą zieleń...- stwierdził Pingwin.

-Farbą, kurwa... Farbą...

Oj chyba mój luby nie miał ochoty na odwiedziny...

-Aniołku to jest Pingwin. Mój znajomy po fachu...

-Najlepszy przyjaciel.- poprawił go Oswald, na co ja zachichotałam. Wydawał się naprawdę miły.

-Po co tu przylazłeś?- zapytał Joker wyraźnie niezadowolony z faktu, że mężczyzna nam przerwał.

-To już nie mogę złożyć mojemu serdecznemu koledze wizyty? Muszę mieć jakiś konkretny powód? Chociaż... Jutro w bunkrze organizujemy spotkanie "biznesowe", you know? Masz w planie się pojawić?- zapytał Os. -Możesz wziąć ze sobą swoją podopieczną, jeśli tylko panienka ma ochotę- tu zwrócił się do mnie.

Nie wiedziałam za bardzo, co powiedzieć. Na szczęście Jack mnie wyręczył.

-Porozmawiam z Lucy na ten temat sam na sam. Rozumiesz aluzje?

-Oczywiście, szefie! Żegnam!- już miał wychodzić, ale w pewnym momencie się odwrócił. -Ah, prawie bym zapomniał! Po spotkaniu urządzamy sobie małą popijawę połączoną z rozgrywką w bilarda! Przemyśl to, moja droga! Adios, amigos!- i już go nie było.

-Przepraszam za niego...

-Nic się nie stało. Całkiem miły z niego mężczyzna. I dostałam kwiatki.

-Jeden bukiet, a ja to bym ci całą kwiaciarnie przytaszczył pod dom...

Wybuchnęłam gromkim śmiechem, gdy wyobraziłam sobie Jokera ciągnącego ogromną przyczepę wypełnioną kwiatami.

-Oh honey! Hahaha!

-To... Chcesz pójść tam jutro ze mną? Będę cię pilnował. Obiecuję, że włos z głowy ci nie spadnie. Wbrew pozorom chłopaki są ogarnięci. Dziwni, ale nic ci nie zrobią. No i na przyszłość będą wiedzieli, kogo mają nie ruszać...

-Bardzo chętnie! - rzuciłam mu się na szyję i ucałowałam.-Tylko będę musiała się skontaktować z mamą, bo jeśli wróci jutro, to trzeba będzie coś wymyślić. Na przykład, że nocuję u Abby...

-Prawdopodobnie, bo gdyby zobaczyła mnie w takim wydaniu, to raczej zachwycona by nie była... Kurwa... Dwanaście lat temu nie mieliśmy takich problemów, co, mała?

-Nie rozmawiajmy o tym. Nie dzisiaj, Jack. Jeszcze przyjdzie na to czas, na pewno, a teraz moze obejrzymy jakiś film i napijemy się czegoś z wysokim oprocentowaniem?

Joker zaczął się śmiać, gdy usłyszał moje pytanie.

-Dobrze, Aniołku! Jak tylko sobie życzysz!

Joker pov

Wybiła godzina druga w nocy, a my siedzieliśmy na kanapie przed telewizorem oglądając jakiś horror komediowy i śmiejąc się w głos z tego, jak bardzo był idiotyczny.

Patrzyłem na Lucy. Patrzyłem na jej roześmianą, piękną twarz, na jej błyszczące oczy i lekko potargane włosy, które spieła w dwie kitki.

Nie wracaliśmy już do tego, co miało miejsce przed wizytą Pingwina, ale nie było mi z tego powodu jakoś bardzo przykro. Byłem po prostu zadowolony z tego, że jest obok. Tyle mi wystarczyło. Chociaż patrząc na nią odzianą w same figi i za duży czarny t-shir, który jej dałem do spania, a spod którego wyraźnie odznaczały się jej spore, krągłe piersi i stojące sutki miałem ochotę rzucić się na nią...

Jednak pozostałem twardy. Sama jej obecność dawała mi to... przyjemne(?) poczucie, że nie jestem sam. Tak, jakby ktoś przyłożył mi taki duży, ciepły termofor do mojego zlodowaciałego serca. Było to coś, czego nie czułem od dawna. I było naprawdę intymne.

-Jack... Chce mi się spać...- powiedziała Lucy, po czym ziewnęła. Uśmiechnąłem się na ten widok.

-Chodź, Aniołku. Zabieram cię do łóżka.- po tym słowach wziąłem jasnowłosą na ręce, a ona zaśmiała się. Zniosłem ją i siebie przy okazji do łóżka. Przykryłem nas kołdrą i gotowy pójść spać poczułem, jak odwrócona Lucy wypycha swoje biodra do tyłu, żeby lepiej się we mnie wpasować i przytulić.

-Dziękuję za wszystko... Dobranoc.

-Dobranoc, Aniołku. Kolorowych snów.

The new purple.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz