Rozdział XXIII

71 2 0
                                    

Lucy pov

Nie wiem ile jeszcze byliśmy z Jackiem na szczycie tego bloku, ale zaczynało mi się już robić trochę zimno. Spojrzałam na mojego partnera, który teraz stał trochę dalej z papierosem w ręku i spokojnie, wypuszczając dym z płuc, patrzył na miasto. Podeszłam do niego bliżej i objęłam od tyłu w pasie.

-Jacky... Wracamy?

Zielonowłosy popatrzył na mnie i delikatnie się uśmiechnął, po czym, nic nie mówiąc, sam objął w pasie i ruszyliśmy na rusztowanie.

Schodząc zastanawiałam się, o czym mój luby myśli. Może jego słowa nie były do końca szczere? Może teraz zorientował się, jak duża była ich wartość i, że jeszcze nie powinien był mi tego mówić? Tych dwóch słówek, które postawione obok siebie mają ogromną moc... Może...

Jack pov

Na twarzy Lucy widziałem cień zakłopotania pomieszany z chęcią zapytania o coś, którą bardzo starała się od siebie odepchnąć. Domyślałem się, że chodzi jej o moje wyznanie na górze, ale narazie nie chciało mi się rozwiewać jej wątpliwości, na to jeszcze przyjdzie czas.

Myślałem o facecie z żółtego pick upa. Zastanawiałem się nad tym po co, do jasnej cholery, mogły mu być te zdjęcia. Jaki miał w tym cel? I przede wszystkim, czy moja partnerka była w jakikolwiek sposób zagrożona?

Droga do domu minęła nam bardzo szybko. Nawet jakoś specjalnie późno nie wróciliśmy, bo wybiła godzina druga w nocy, gdy dojechaliśmy do miejsca, w którym wcześniej stał motocykl. Lu zeszła z niego i zdjęła kask, po czym spojrzała na mnie z miną, która aż krzyczała: "Wiem, że tam na górze kłamałeś!"
Widząc to złapałem ją za biodra i przyciągnąłem do siebie.

-Nie wiem, co masz teraz w tej swojej ślicznej główce, mogę się tylko domyślać, ale wszystko, co mówiłem tam na górze i ogólnie do tej pory od początku do końca było, jest i będzie prawdą. Kocham Cię, Aniołku.

To chyba trochę polepszyło jej humor, bo wtuliła się we mnie i usłyszałem, jak odetchnęła.

Ah te baby...

-Jack... Jeśli mojej mamy nie będzie, to może zostaniesz na noc?

-Dzisiaj i tak bym został. Nie możesz być sama w nocy, podczas której ktoś robił zdjęcia twojemu domu, no zastanów się trochę, honey.

Chociaż wiedziałem, że jeśli naprawdę cokolwiek miałoby się stać, to nie dzisiaj. Bandyci w ten sposób nie działają. Prawdopodobieństwo, że ktoś skojarzyłby to przestępstwo z nimi byłoby za duże, gdyby w ten sam dzień, czy noc zaatakowali. Zwykle odbywało się to w ten sposób, że oczekiwali kilka dni, czasami tygodni, zanim podjęli kroki. Typ z pick upa pewnie się domyślał, że na osiedlu dużo osób ma monitoring przy swoim domu, który często zahacza też o fragment ulicy. Musiałby być totalnym idiotą i psycholem, żeby na to nie zwrócić uwagi.

Nawet ja zwracałem! Czasami...

Pierwsza do domu weszła Lucy, żeby zbadać teren.

-Czysto!- usłyszałem i wślizgnąłem się do środka. Od razu skierowaliśmy swoje kroki do pokoju Lu, który ta na wszelki wypadek zamknęła za nami na klucz.

-To była świetna wycieczka, dziękuję Jack. Zrobię nam herbatę i skoczę do łazienki się odświeżyć, ale najpierw zadzwonię do mamy. Dowiem się, czy wraca.

-No lepiej zadzwoń. Nie chcesz wiedzieć ci bym zrobił, gdyby Holly nas zobaczyła, musiałbym ją zabić.- zażartowałem.

-Pamiętasz jej imię?!- na to pytanie wybuchłem śmiechem.

-Jesteś niesamowita. Zero reakcji na moje słowa o tym, że musiałbym ją zabić, ale, że pamiętam jej imię to już sensacja! Oh Aniołku, you're just too much fun!- przytuliłem ją. -Dzwoń do mamy i się dowiedz, a ja się na chwilę położę. Tylko nie pindrz się za długo w łazience, żebym się nie zaczął nudzić. Wtedy przychodzą mi do głowy różne, dziwne pomysły.

-Tak jak ten z wchodzeniem na kilkunaste piętro po lichym rusztowaniu?- zapytała kąśliwie, a ja tylko uśmiechnąłem się łobuzersko.

-Żebym ja tobie nie zaczął wypominać.

-Okej, idę robić to, co miałam zrobić.

-Prawidłowo.- puściłem do niej oczko i położyłem za głowę ręce, leżąc na jej łóżku.

Kolejna wspólna noc i szansa, żeby się do niej zbliżyć...

-----

Musiałem na chwilę zasnąć, bo nie usłyszałem jak młoda wychodzi spod prysznica i wchodzi do pokoju.
Gdy otworzyłem oczy prawie dostałem zawału serca.

Blondynka stała naprzeciwko mnie zupełnie naga. Patrzyła mi prosto w oczy swoim pewnym wzrokiem, a ja poczułem, że mam w spodniach coraz mniej miejsca.

Kurwa...

-Podoba Ci się to, co widzisz?- zapytała, a ja jak ostatnia ciota nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Lucy weszła kolanami na łóżko i zaczęła przesuwać się w moją stronę, dumnie prężąc się i wypychając swoje duże piersi do przodu.
Przesunęła dłonią po moim rozporku.

-O ja pierdole...- wydyszałem, gdy wzięła moje przyrodzenie w dłoń.

-Coś nie tak?- zapytała z łobuzerskim uśmiechem na twarzy i, gdy chciała na przekór go puścić - chwyciłem ją stanowczo za dłoń i ścisnąłem na nim jeszcze mocniej. Była zaskoczona.

-Nie waż się przestawać, rozumiesz?

-Tak jest, Jack.- odpowiedziała grzecznie i wróciła do swoich pieszczot, a ja zacząłem wydawać z siebie głębokie pomruki.

Gdy poczułem tam jej ciepły oddech, a potem pełne usta - jęknąłem.

-Tak, jesteś idealna.- powiedziałem, po czym złapałem ją rękami za głowę i zacząłem mocno nabijać na moje przyrodzenie. Oh jak mi się te pieszczoty podobały. Nie mogłem wytrzymać... -Ssij!- krzyknąłem i puściłem ją, by sama mogła się wykazać i pokazać mi, jak bardzo to lubi. Nie zawiodłem się. Była tak cudowna, tak zachłanna, zupełnie jakby ktoś miał jej go odebrać, że minęło kilka chwil, a ja doszedłem w jej ustach nawet jej nie ostrzegając. Z uśmiechem na twarzy patrzyłem jak się krztusi tym, co z siebie wyrzuciłem. Poklepałem ją po policzku. -Dobra dziewczynka.

Padła obok mnie zmęczona, a ja postanowiłem dać jej chwilę wytchnienia. W końcu się napracowała. Leżała obok i oblizywała usta, a ja wiedziałem, że chciałaby więcej.

Noc jednak jeszcze młoda, a Lucy nawet nie ma pojęcia jak wielki ogień we mnie rozpaliła.

Moje biedne, bezbronne zwierzątko.

The new purple.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz