II: Smocza wizja

22.1K 545 1.8K
                                        

   Pani Smith nie było zbytnio zadowolona, że jakiś facet zabiera jej podopieczną na zakupy, ale panu Dumbledore'owi dobrze patrzyło się z oczu, a kto jak kto, ale pani Smith za na się na takich rzeczach, więc pozwoliła iść Chole z nim.

   Ogółem Chole nie za bardzo cieszyła się obecnością Albusa. Co prawda dyrektor był miły, lecz zbyt wypytywał się o dziewczynę. Ciągle pytał się o jej życie w sierocińcu, o jej poglądy, o jej uczucia, które jej towarzyszą, ale w końcu dotarli do jakiegoś pubu. Był to chyba Dziurawy Kocioł.

  -O! Profesor Dumbledore! -powitał dyrektora jakiś gość za ladą.- Jak miło pana tutaj gościć! -wzrok barmana przeniósł się na mnie.- A czy to nie panna Potter?

  Na ostatnie słowa ludzie w pubie stali się jakby... cichsi. 

  -W rzeczy samej, Tom. -opowiedział Dumbledore.

  -Na gacie Merlina... Najpierw Harry Potter, a teraz Chole Potter. To niebywały dzień! 

  Nagle każdy z pubu wstał i przyszedł się witać z Chole i uścisnąć jej dłoń, ale ogólnie wszystko zajęło jakieś piętnaście minut. Nie, żeby Chole się nie podobało, ale wolałaby, aby ludzie na nią nie naparzali. 

  Gdy już udało się im wydostać z Dziurawego Kotła poszli do budki z lodami, gdzie stał jakiś zarośnięty olbrzym i... jej brat. Podeszli do nich.

    -Dobry, psorze! -przywitał się olbrzym.

    -Witaj, Hagirdzie! I ty, Harry Potterze. 

   Harry tylko lekko skinął głową, ponieważ patrzył na swoją siostrę, a ona na niego. Wydawało mu się to trochę dziwne, ale nie niezręczne, bo w sumie nie widział jej jedenaście lat, a teraz ona i on odkryli nowy świat, no i siebie.

  -Och, widzę, że ktoś tu się rozpoznał. -zauważył Hagrid.- Hmm... Ale oni nie są najbardziej podobni do siebie... Harry bardziej przypomina Jamesa z oczami Lily, a Chole Lily z włosami i oczami Jamesa. Dziwne...

   -Masz rację, Hagridzie, ale teraz na mnie już czas. Proszę, pomóż kupić Chole jej rzeczy i odprowadź ją do domu, Harry'ego oczywiście też.

  -Oczywiście psorze! 

  Po chwili Dumbledore zniknął, deportował się.

  -Więc... Harry ma już wszystko załatwione, więc pójdzie szybciej, ale musimy najpierw wrócić do Banku Gringotta, po pieniądze. Cholibka, czy wy możecie oderwać od siebie wzrok i mnie posłuchać?

   Harry potrząsnął głową, a Chole zamrugała.

  -Wybacz, Hagridzie, ale widzimy się po raz pierwszy. -powiedział Harry.

  -A poza tym słuchamy ciebie. -dodała Chole.

  -Ech, no dobrze, ale chodźcie. 

   Razem ruszyli do Gringotta po pieniądze, jednak ten bank na zawsze będzie kojarzył się Chole jako wielki rollercoster, bo wózki, które wożą ludzi do swoich skrytek są mega szybkie. Ostatecznie dziewczyna wzięła sakiewkę złotych monet, które nazywały się galeony i wróciła z Hagridem i Harrym na zewnątrz.

   Najpierw poszli kupić książki, potem kociołek, następnie odwiedzili aptekę, później poszli po szaty, w między czasie Hagrid kupił dla Chole i Harry'ego sowy (Harry dostał Hedwigę, sowę śnieżną, a Chole Aresa, sowę płomykówkę), jeszcze później poszli po kufer i torbę, a na końcu odwiedzili sklep z różdżkami. 

   W sklepie było wiele różdżek i kurzu, ale dało się to wytrzymać.

  -O, pan Potter wrócił ze siostrą! Jak miło! -przywitał się właściciel sklepu, który wyszedł za rogu.- Pozwoli, panna, że zmierzę to co trzeba.

Napraw mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz