XXVI: On i ona

9.5K 269 264
                                    

  Minął tydzień od powrotu czarodziei z Hawai. Jak na razie nic się nie wydarzyło, ale, jak wiadomo, licho nigdy nie śpi...

  Lord Voldemort jak zawsze po odpoczynku od obowiązków wszystko sobie przypominał i sprawdzał dokumenty w swoim gabinecie. Teraz również to robi. Siedzi zamyślony nad jakimś papierem i próbował rozczytać pismo tego, jak nazwał autora, debila, który to pisał. Ale nagle do jego gabinetu ktoś zapukał.

  -Wejść. -warknął nadal próbując odczytać tekst.

  Do pokoju weszła dobrze jemu znana Bellatrix. Ubrana jak zawsze w starą, czarną suknie z wielkim dekoltem, a na stopach gościły przedpotopowe obcasy. Na głowie były czarne loki trzymane w nieładzie.

  -Panie... -ukłoniła się.- Czy mogę zająć chwilę?

  -Już ją zajmujesz. Ale niech ci będzie. Co chcesz? -spytał Tom.

  Kobieta podeszła do Riddle'a od tyłu i chwyciła jego ramiona, następnie zbliżyła usta do ucha swojego Pana i rzekła:

  -Chciałam tylko sprawdzić, co u mojego Pana po wakacjach...

  -Dobrze. Świetnie, że się tak o mnie troszczysz, ale coś chcesz jeszcze?

  Bella odwróciła Pana w swoją stronę i pochyliła się nad nim mówiąc:

  -Chce cię zadowolić, Panie...

  -Najlepiej zadowolisz mnie wychodząc z tego pomieszczenia w trybie natychmiastowym. Jakby coś, weź to sobie do serca.

  Kobieta wydymała dolną wargę, odsunęła się od Toma, a po chwili zapytała:

  -Co widzisz, Panie, w tej gówniarze? Panie, ona mogłaby być twoją wnuczką!

  Nagle Bella chwyciła kołnierz od koszuli Voldemorta i przybliżyła się do niego.

  -Ja, Panie, dam ci wszystko czego zapragniesz. Wszystko o co mnie poprosisz, rozkażesz. Nic mnie nie powstrzyma.

  -Bellatrix, na miłość Merlina, puszczaj mnie. -Lord odepchnął kobietę.- Masz męża, to po pierwsze. A po drugie, to wbij sobie w końcu do głowy, że nie interesujesz mnie i nigdy nie będziesz. Aha, jeśli chcesz mnie zadowolić, to powtórzę, wyjdź. NATYCHMIAST.

  Lestrange prychnęła i wszyła z gabinetu. Kobieta nie mogła pojąć co jej Pan widzi w takiej gówniarze. Przecież to kompletnie bez sensu! Taki przystojny, potężny, przerażający, ale i intrygujący Pan marnuje się dla dziewuchy, która może w każdej chwili zmienić zdanie i odkochać się w nim. 

  Ale może to dobrze? Może jak Czarny Pan zobaczy, że ona to zwykła smarkula, która nie wie o niczym, to może on ją ukarze? Ukarze, porzuci i wróci do mnie!? -Myślała podekscytowana Bella.- Och, jak ja tego pragnę! Ale to nigdy się nie wydarzy. Gówniara owinęła sobie Pana wokół palca... Przeklęta, mała suka.

  Bellatrix miała już skręcać na prawą stronę, gdy usłyszała bardzo znajome głosy.

  -Wiesz, Tom może i ma kaprysy, to i tak da się z nim wytrzymać. -powiedziała Chole Potter.

  -Hm, miałem kiedyś podobnie. Moja dawna koleżanka ze szkoły, Hope, co chwila miała kaprysy. Ogólnie trudno z takim kimś wytrzymać, ale jak ma się dobry humor to nie jest najgorzej. -odpowiedział Marc Steele.

  Nagle w głowie Belli zapaliła się lampka. A co jakby podsłuchać rozmowę tych dwojga? Przecież można się czegoś dowiedzieć! Kobieta stanęła przy drzewku, który był obok niej i wytężyła słuch.

Napraw mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz