Carmen zbyt głośno wciągnęła powietrze i z zaskoczeniem spojrzała na idącego obok niej czarownika. Nie była pewna, jak powinna zareagować – udać, że nie rozumie co ma na myśli, czy wręcz przeciwnie, potwierdzić wszystko? To może być wróg. W myślach stanął jej obraz Paulette zastanawiającej się nad możliwością wojny i niemalże sparaliżował. Oczywiście, że nie mogła potwierdzić. Paradoksalnie tak łatwo było jej ukrywać swoją niedolę przed najbliższymi, przed sabatem, a chciała się otworzyć przed kimś zupełnie obcym. Potrząsnęła głową, jakby chciała zrzucić z siebie spojrzenie mężczyzny, wpierw zaciekawione, a później zatroskane.
- Godne naśladowania – powiedziała powoli. – Jednak nie ma tu nikogo, kto wymagałby pomocy. Poza Romualdem, któremu przyjdzie poślubić Genevieve – dodała, chcąc rozładować atmosferę oraz zmienić temat.
- Czemuż to?
W głosie Eustace'a ponownie pojawiło się zainteresowanie, a kobieta odetchnęła z ulgą.
- Nie jest tajemnicą, że w każdej kobiecie mieści się tyle złości co urody – odparła swobodniej. – A Genevieve na jej brak nie może narzekać.
Czarownik roześmiał się wesoło.
- Wobec tego zaczynam się bać iść przy tobie, niszczycielko drzew. Trzeba przyznać, twoja moc jest imponująca, nie każdy dałby radę powalić tyle drzew zaledwie jednym uderzeniem. – Pogładził ją delikatnie po dłoni, widząc jak ściąga gniewnie brwi. – Nie wypominam ci tego, jednak dalej frapuje mnie co doprowadziło cię do takiej wściekłości, by w przyszłości samemu nie stać się przyczyną jej wybuchu.
- Wpierw musiałbyś być moim mężem – wyrwało się Carmen, nim zdążyła się zastanowić co mówi. Uśmiechnęła się lekko, by pokryć zmieszanie. – Athanse jest... Ma wiele irytujących nawyków – dokończyła koślawo. – A jaka jest twoja żona? Jeszcze nie miałam okazji jej poznać.
- Ponieważ sam jej jeszcze nie znam. Ciężko troszczyć się o sabat i o znalezienie odpowiedniej małżonki, skoro wszystkie najpiękniejsze kobiety są już mężatkami.
- Nie warto się z tym spieszyć. – Carmen uśmiechnęła się lekko. Zza drzew widziała już zarys rezydencji. Poczuła nieprzyjemny ścisk w dole brzucha i wolała uznać go za objaw głodu niż strachu czy niepewności. Spojrzała przelotnie na twarz towarzysza. – Lepiej będzie, jeśli wrócimy oddzielnie, mój panie. Czasami plotki powstają zbyt szybko.
Eustace kiwnął głową, a w jego oczach pojawiły się ogniki rozbawienia, jednak zniknęły zbyt szybko, by Carmen mogła być, pewna, że je w ogóle widziała. Bez dalszych zbędnych słów skinęła mu głową i pozwoliła mocy się przenieść. Ułamek sekundy, jaki spędziła w tym dziwnym miejscu, które stanowiło drogę do każdego zakątka ziemi, odczuła jako dłuższy niż zwykle. Athanse wydał się jej najmniej bolesnym wyborem, mimo to pojawiając się w sypialni, na chwilę zamarła w bezruchu, dopóki nie upewniła się, że jest sama.
Odetchnęła z ulgą i przysiadła na brzegu łóżka. Przez chwilę bezmyślnie wpatrywała się w położone na kolanach zaciśnięte dłonie, mając w głowie absolutną pustkę. Wolała nie zastanawiać się dlaczego przywódca Potężnego Księżyca błądził samotnie po lesie położonym na ich terenie. Czyżby tak bardzo był pewien swojego bezpieczeństwa? A może własnej mocy? W końcu przywódcy zwykle posiadali jej więcej, ze względu na wsparcie sabatu.
Otrząsnęła się z zamyślenia. Powinna zmienić suknię jeśli nie chce dotrzeć spóźniona na obiad. Wygięła wargi w uśmiechu i wstała z miękkiego łóżka. Lustrzane odbicie z naprzeciwko odpowiedziało równie figlarnym spojrzeniem, a Carmen zaczęła się zastanawiać czy nie wariuje, zmieniając nastroje niczym nastolatka. Mimo to zanuciła cicho, najpierw nieśmiało, aż w końcu pozwoliła sobie na śpiew. Od tak dawna jej ust nie opuściła melodia! Pozwoliła, by magia tchnęła w suknię nowy, płomiennie czerwony kolor, a włosy kaskadą loków opadły na plecy, nieskrępowane żadną wstążką. Z niechęcią spojrzała na szafę, w której trzymała garderobę. Powinna ją wymienić, żeby nie opierać się ciągle o magię – z resztą robiło jej się niedobrze na widok pięciu powieszonych idealnie równo prawie identycznych sukni. Athanse miał więcej do powiedzenia nawet w sprawie ubioru, co powodowało jedynie irytację.
![](https://img.wattpad.com/cover/69279097-288-k41670.jpg)
CZYTASZ
Przeklęta
FantasyCarmen nie należała do osób uległych. Niezłomną wolą walki, sprytem i przebiegłością zapewniła sobie władzę w świecie nietolerującym słabości. Ryzyko weszło jej w krew, tak samo szybko jak pycha i wiara we własną wszechmoc. Taką Carmen znamy, jednak...