Budzik wybij już 6. W nocy nie mogłam spać. Wstałam z łóżka, wreszcie nie szpitalnego. Założyłam kapcie w pieski i pomaszerowałam do kuchni. W domu byłam sama, rodzice wyjechali gdzieś. Nawet mnie to nie obchodziło. Zażyłam dawkę leków i zrobiłam śniadanie. Pełne witamin i innych wartości odżywczych. Umyłam się i ubrałam. Założyłam czarne szorty, koszulkę z tekstem po japońsku, koszule w kratkę i ulubione skarpetki w kaczuszki. O 7.30 miała po mnie przyjść Roza. Strasznie się denerwowałam. Tak jak wtedy gdy poszłam do nowego liceum. Pierwszą osobą jaką wtedy spotkałam był Kastiel. Tak on. Kręciłam się po korytarzu i myślałam o czerwonowłosy. Przerwał mi dzwonek oznajmiający, że Rozalia przyszła. Białowłosa z uśmiechem weszła do korytarza. Kochałam tą dziewczynę jak siostrę. Zawsze zazdrościłam jej talii i pięknych, złotych lisich oczu.
- Gotowa na wielki powrót?
- Oczywiście
Uśmiechnęłam się i wzięłam czarny plecak z naszywkami. Po drodze rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. O nauczycielach, o Amber, o szkole i tak dalej. Poczułam się tak jak kiedyś. WOLNA, bez choroby. Stanełyśmy przed murami szkoły. Trochę się denerwowałam, ale czułam dłoń Rozy na swoich plecach. Przy niej wiem, że jestem bezpieczna. Z głową uniesioną do góry weszłam do szkoły. Coś mnie popchnęło i wylądowałam na podłodze. To coś ściskało mnie tak, że nie mogłam oddychać. To coś, a dokładniej ktoś było Alex'ym. Moim najlepszym przyjacielem.
- Udusisz mnie! - wrzasnęłam nie tłumiąc w sobie szczęścia - Puszczaj!
- Ja też się stęskniłem.
Po tych słowach wtulił się jeszcze bardziej.- Grupowy prztulas?! - zapytał Armin - JA TEŻ CHCĘ!
I tak otoczyli mnie bliźniacy.
- Dobra koniec.
Puścili mnie i pomogli wstać. Dopiero teraz zauważyłam, że cały korytarz się na nas patrzy. Nie przeszkadzało mi to. W poprzedniej szkole byłam traktowana jak dziwadło. Nauczycielom nie podobały się niebieskie włosy, pierceing i styl ubierania. Tutaj ludzie zaczęli mnie traktować normalnie, włączając w to nauczycieli. Usłyszałam za sobą czyjeś stąpanie, od razu wiedziałam kto to. Odwróciłam się i rzuciłam się na powitanie Lysandrowi. Szarowłosy przytulił się do mnie.
- Witaj - powiedział delikatnie Lysander - Tęskniliśmy.
Nie odpowiedziałam nic. Nie musiałam, rozumieliśmy się bez słów. On wiedział o wszystkim, był przy mnie gdy lekarze nie dawali mi już szans. Przychodził do szpitala tak często jak mógł, opiekował się mną. Zawsze żartował, że zastępuje mi ojca.
- Muszę iść do dyrektorki, pójdziesz ze mną?
- Oczywiście.
- Spotkamy się na lekcji.
Pomachałam reszcie i
poszliśmy pod pokój Dyrektorki. Wiedziałam co mnie czeka. Zapewnianie, że dobrze się czuje, wszystko ok i rodzice zajmują się mną jak najlepiej. Nie nawiedziłam tego, ale co miałam zrobić. Otworzyłam drzwi. Siedziałam tam co najmniej pół godziny. Myślałam, że Lys wyjdzie w połowie, jednak siedział i słuchał uważnie. Kiedy wyszliśmy mój przyjaciel opuścił mnie, a ja przeszłam się trochę. Mój spacer skończył się przy piwnicy. Poczułam jak coś mnie wciąga do piwnicy za nadgarstek. Nie widziałam nic, czułam tylko czyjś oddech przed sobą. Stałam z tajemniczą osobą w ciszy powoli domyślając się kto to jest. Postać zapaliła papierosa i włączyła światło. Moim oczom ukazał się czerwonowłosy.- Hej
Wyrzucił jeszcze nieskończonego papierosa i przyparł mnie do ściany. Kastiel zawsze taki był. Niby twardy, a tak naprawdę czuły, troskliwy i kochany. Już pierwszego dnia odniosłam takie wrażenie.
- Cze...
Nie skończyłam, Kastiel złączył nasze usta w długim pocałunku. Kiedy puścił czułam jak mam czerwone puliki. On zlizał śline z moich warg i zaczął szeptać mi do ucha. Nie rozumiałam co mówił, trudno mi było się skupić. Wtuliłam się w niego. Staliśmy tak dwie, trzy minuty jednak dla mnie była to nieskończoność. Była to naj przyjemniejsza chwila w życiu. Wiedziałam, że za pięć minut będzie inaczej...
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam do mojego konta na Słodkim Flircie
TheNatasha
❤Mam nadzieję, że się podobało :)
CZYTASZ
Tutaj brakuje tlenu [Słodki Flirt] ZAKOŃCZONE
FanfictionPewnego dnia budzisz się i dowiadujesz o swojej śmierci. Słowa lekarzy odbijają się od Ciebie by znów do nich powrócić. Ale brak reakcji, kamienne twarze wychodzą i idą do innego pacjenta zadecydować o jego życiu. Czy choroba może zrujnować miłość...