Depresja

110 16 2
                                    

Dominiku,

Od kilkunastu dni nie potrafię funkcjonować bez rozmowy z Tobą. W sumie, czy można to nazwać rozmową? W zasadzie wygląda to tak, że wyrzucam z siebie kilka zdań bez ładu i składu, adresując je do mojego wspomnienia Ciebie. Czuję się wtedy dziwnie szczęśliwy, wolny, lekki.

Nie mam pojęcia, czy mnie słyszysz, Dominiku, ale jeśli tak jest, spróbuj mnie zrozumieć. Nie chcę być takim cholernym egoistą, jakim jestem. Chciałbym pomagać innym, przejmować się ich losem, budować z nimi lepsze jutro, ale prawda jest taka, że kilka dni temu ostatnia osoba, na której mi zależało, wpadła pod koła samochodu, a ja nie wiedziałem, jak ją uratować. Nie zadzwoniłem po karetkę, nie wołałem o pomoc - po prostu wziąłem zwłoki na ręce i zaniosłem na policję, zgłaszając wypadek.

Wiem, że zachowałem się głupio. Zawsze mi powtarzano, że ludzkie życie jest najważniejsze i że trzeba za wszelką cenę próbować je ratować, ale po prostu nie potrafiłem tego zrobić. Byłem zbyt słaby.

Zdziwiło mnie, że nikt do nas nie podszedł, nie zainteresował się wypadkiem, nie próbował zrobić czegoś, na co ja nie miałem siły. Czy świat już się aż tak pogrążył?

Jestem cholernym hipokrytą. Nie zrobiłem nic i oczekiwałem od innych, że zrobią to za mnie. Nie jestem z tego dumny, ale cały czas nie potrafię się ogarnąć po Twojej śmierci.

"A teraz już dla ciebie jest za późno o dwanaście łez i gdybyś nawet cofnął czas, dwanaście kropel dzieli nas. Tych kilka łez sprawiło, że na nowo odnalazłam się. Choć minął smutek straconych dni, nie zapomnę Ci 12 moich łez... "

Pamiętasz tę piosenkę, Dominiku? Moja matka ją śpiewała przy sprzątaniu. Często ją słyszałeś, gdy siedzieliśmy razem w moim pokoju i rozmawialiśmy.

Żałuję, że zaczęliśmy spędzać razem czas tak późno. Zmarnowaliśmy dzieciństwo na kłótnie i skarżenie się matkom, który z nas zrobił co źle. To kolejna rzecz, którą chciałbym zmienić.

Potem gdy miałeś może dwanaście lat, po raz pierwszy usiedliśmy razem na moim łóżku i opowiadałeś mi o swoim okropnym ojcu, a ja w duchu Ci zazdrościłem, że w ogóle masz ojca.
Ty miałeś, Dominiku, pełną rodzinę i mnóstwo rodzeństwa w każdym wieku, jednak czułeś się bardziej samotny niż ja - introwertyczny czternastolatek, który miał tylko matkę. Chwilami chciałem zamienić się z Tobą miejscami, jednak na każdym kroku próbowałeś mi pokazać, że Twoje życie wcale nie jest takie kolorowe. Opowiadałeś mi o swoich młodszych siostrach, stale molestowanych przez Twojego ojca, o swojej wiecznie smutnej matce, która nie miała siły na życie, o najstarszym bracie, który od kilku lat prowadził życie na krawędzi. Przerażało mnie to, ale i tak, jak głupi, marzyłem o takiej rodzinie.

Gdy myśmy siedzieli w moim pokoju, nasze matki rozmawiały o nas w kuchni. Parę razy słyszałem te rozmowy - czasami wychodziliśmy w nich na synów idealnych, czasem na nieokiełznanych chuliganów, jednak zawsze słyszałem w ich głosach troskę o nas. Często się oburzałem, gdy słyszałem, że jestem złym synem - wydawało mi się, że moje zachowanie jest idealne. Dopiero po kilku latach zrozumiałem, że byłem marudnym, kapryśnym i egoistycznym nastolatkiem, który patrzył tylko na swoje potrzeby. O dziwo, na Ciebie rzadko skarżono - najczęściej byłeś przedstawiany jako pomocny i wrażliwy chłopiec, który świetnie się uczy. Gdy to słyszałem, dziwiłem się, jakim cudem, żyjąc w patologicznej wręcz rodzinie, potrafisz chodzić jak w zegarku.

Gdy patrzę na moje zachowanie z perspektywy czasu, widzę, że wtedy byłem dokładnie taki sam. Egoizm, hipokryzja, przesadna nonszalancja i traktowanie wszystkich z góry nawet wtedy były moimi cechami rozpoznawczymi. Zastanawiam się, jakim cudem ze mną wytrzymywałeś. Może miałeś jakieś specjalne zdolności albo to ja traktowałem Cię ulgowo?

Zagubieni W Świecie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz