Rozdział 1.

4.8K 198 56
                                    


Zostałam nauczycielką, bo to już tradycja rodzinna. Moja prababcia uczyła w przedszkolu, a babcia była nauczycielką w szkole średniej. Moja najukochańsza mama Helena, zaszła nie co dalej. Wykładała historię, na uczelni we Wrocławiu. Imponowała mi. W każdej dziedzinie. Dawała sobie świetnie radę, wychowując samotnie mnie i mojego starszego brata, Antka. Nie pamiętam swojego taty. Mama zawsze wypowiadała się dobrze na jego temat. W wieku piętnastu lat przez przypadek usłyszałam, jak babcia wyrzuca mamie, że gdyby nie była taka uparta, Adam by nie odszedł, gdy o to zapytałam nie chciała opowiadać, dlaczego po moich narodzinach, spakował się i wyjechał.

Gdy skończyłam studia pedagogiczne z wyróżnieniem, doskonale wiedziałam, że będę chciała uczyć w szkole podstawowej. Dzięki znajomością jakie miała moja mama, udało się jej załatwić krótkie praktyki dla mnie. I to był właśnie ten dzień. Czternasty września. Wstałam znacznie wcześniej niż powinnam, a to tylko dlatego, że okropnie się bałam, że mogłabym się spóźnić.

- Zosiu kochanie. Dlaczego tak tłuczesz się po kuchni? – usłyszałam zaspany głos mamy. Stała w progu, owinięta ciepłym, zielonym szlafrokiem. Podeszłam do niej, całując jej ciepły policzek.

- Obudziłam cię? Przepraszam. Nie mogłam spać... Napijesz się ze mną kawy? – zapytałam.

- Nie powinnaś pić kawy dziecko. Jesteś taka młoda... Zniszczysz sobie organizm – burknęła cicho. Nie lubiła, gdy swój początek dnia zaczynałam od ciemnej, mocnej kawy. Pokręciłam głową, wyciągając swój ulubiony kubek z szafki.

- Antek wczoraj dzwonił. Mówił, że przyjedzie do nas na weekend – mówiłam – Myślisz, że wreszcie nam ją przedstawi? – podałam mamie kubek z herbatą i usiadłam obok niej. Dodała do środka odrobinę cukru i zamieszała kilka razy.

- Powinien. Mało o niej mówi, a mógłby się ustatkować. To taki dobry chłopak – powiedziała mama. Obie czekałyśmy, kiedy Antek przedstawi nam kobietę, z którą spotykał się od kilku miesięcy. Gdy wyjechał do Warszawy, mało opowiadał o swoim życiu. Pochłaniały go rozprawy. Był naprawdę dobrym prawnikiem. Szanowanym i niemalże rozrywanym przez klientów. Był ode mnie starszy o osiem lat i jakoś nie kwapił się do założenia rodziny.

- Tak, Antek to wspaniały prawnik. Z pewnością poznamy wybrankę jego serca, nie musisz się martwić – powiedziałam, uśmiechając się czule do niej. Zerknęłam na zegarek – Mamuś, muszę już wychodzić. Trzymaj kciuki! – zawołałam, wkładając buty. 

Wybiegłam z domu bardzo podekscytowana. Ten dzień był spełnieniem moich marzeń. Wsiadłam do tramwaju, zajęłam miejsce przy szybie, za starszą panią i niecierpliwie czekałam, aż dotrę na miejsce. Dłonie pociły mi się ze stresu. Co chwila zerkałam do teczki, upewniając się, że zabrałam wszystkie potrzebne materiały. Spokojnie, wszystko zabrałam. Jestem przygotowana i gotowa. Próbowałam sama siebie uspokoić, jednak nie szło mi to za dobrze.

Stałam przed ogromnym szarym budynkiem. Mój żołądek wyprawiał właśnie akrobacje cyrkowe. Wzięłam dwa głębokie wdechy i skierowałam się do wejścia. W środku panowała cisza. Do rozpoczęcia lekcji zostało czterdzieści minut. Weszłam powoli schodami na pierwsze piętro. Dzień wcześniej sekretarka telefonicznie poinstruowała mnie, gdzie znajdę pokój nauczycielski. Rozglądałam się na boki, aż wreszcie zauważyłam odpowiednie drzwi. Trochę się tu pozmieniało... Zapukałam. Drzwi otworzyła mi starsza pani z okularami na nosie.

- Praktykantka? – zapytała. Kiwnęłam głową, potwierdzając, że tak właśnie było. Bez uśmiechu wpuściła mnie do środka – Kto jest twoim opiekunem?

- Pani Danuta Etermann – odpowiedziałam cicho. Starsza kobieta wskazała mi biurko, przy którym mogłam usiąść.

- Siedź tu i czekaj. Danusi jeszcze nie ma. Niczego nie dotykaj! – warknęła i usiadła naprzeciwko mnie. Rzuciła mi pogardliwe spojrzenie, po czym wróciła do czytania gazety. Już wiedziałam, że nie będzie mi tu kolorowo. Liczyłam na to, że nie wszyscy, którzy tu uczyli, byli takimi nadąsanymi ludźmi. Czekając na panią Danutę, do pokoju nauczycielskiego zaczęli się schodzić inni pracownicy. Dwóch starszych panów, którzy nawet nie zwrócili na mnie uwagi oraz młody mężczyzna w dresie z gwizdkiem przewieszonym na szyi. Na mój widok uśmiechnął się czule, przez co spięłam się jeszcze bardziej. Podszedł do mnie, wyciągając dłoń w moim kierunku.

PerłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz