Rozdział 14.

1.9K 164 29
                                    

Siedziałam w tym mieszkaniu jak na szpilkach. Chciałam z nim poważnie porozmawiać. Chciałam zrezygnować z tego układu. Miałam już część pieniędzy przy sobie, żeby oddać za dług Antka. Cisza, jaka panowała była nie do zniesienia. Wstałam i nerwowo chodziłam po salonie. W reszcie usłyszałam pukanie do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i poszłam mu otworzyć.

- Cześć. - rzucił, wchodząc do środka.

- Dzień dobry. - mruknęłam. Szłam za nim. Zdjął marynarkę i stanął naprzeciwko mnie. Zlustrował mnie z góry na dół, po czym przejechał językiem po wargach. Nie ukryje, zrobiło to na mnie wrażenie i wstrzymałam oddech.

- Więc o czym chciałaś porozmawiać? Co było takie ważne? - drżały mi ręce, gdy wyjmowałam z kieszeni kopertę. Podałam mu ją, jednocześnie wypuszczając z płuc powietrze. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie. - Co to jest?

- Połowa długu Antka. Chcę zwrócić jego pieniądze. - powiedziałam. Nawet nie zajrzał do środka. Zaciskał szczękę. Atmosfera zaczynała robić się bardzo gęsta. - Chciałam porozmawiać o umowie, jaką zawarliśmy.

- No to słucham.

- Chce się dogadać. Wiem, że nie mogę ot, tak sama jej rozwiązać. Wiem też, że zawarliśmy ją na czas nieokreślony, ale może moglibyśmy....- nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi.

- Moglibyśmy co? Rozwiązać ją za porozumieniem stron? O to ci chodzi? - był zły. - Ściągasz mnie z pracy tutaj, po to, by pierdolić mi takie głupoty? Z choinki się urwałaś? Niczego ze mną polubownie nie załatwisz, Zofio. Musiałabyś wejść ze mną na ścieżkę wojenną, a szczerze wątpię, byś miała na to siłę. - zgniótł kopertę i rzucił ją na podłogę. - Te pieniądze niczego nie załatwią. Nie jesteś w stanie spłacić trzystu tysięcy, plus odsetki.

- Jestem. Znajdę kolejną pracę, by tylko spłacić ten dług, a jak będzie trzeba, wezmę kredyt. Nie zamierzam już więcej paradować w tym klubie! Nie zrobisz ze mnie dziwki! - krzyknęłam ze łzami w oczach. Był zszokowany moim zachowaniem. Podszedł do mnie, złapał mnie za ramię i mocno ścisnął. Trzymał mnie tak, bym mu się nie wyrwała.

- Posłuchaj, nie jesteś dziwką. I nie zamierzałem jej z ciebie zrobić, ale skoro zachowujesz się w ten sposób, to może powinienem co? - był cholernie blisko mnie. Za blisko. Moje ciało spinało się niebezpiecznie szybko, gdy był obok. Jednak z tego, co zauważyłam, nie tylko ja tak na niego reagowałam. On również nie panował nad sobą. Widziałam, jak szybko oddycha, jak nerwowo błądzi wzrokiem po moim ciele. Jak jego uścisk po chwili robił się lżejszy. W oczach miał coś takiego, czego nie potrafiłam opisać. - Dlaczego mi się stawiasz? - zapytał prawie szeptem.

- Bo nie chce być jak te kobiety...- mruknęłam. Patrzył na mnie w taki sposób, że czułam, jak robię się mokra w miejscu, w którym nie powinien na mnie działać. Nagle złapał delikatnie moja twarz w swoją dłoń.

- Nie wiem, co się dzieje...- mruknął, po czym oparł swoje czoło o moje. Kolor jego tęczówek był niezwykle fascynujący. Przez chwilę pomyślałam, że mogłabym na nie patrzeć już zawsze.

O Boże...on mnie zaraz...

Już przymykałam oczy, gdy on puścił mnie gwałtownie i odsunął się ode mnie. Nerwowo przeczesał ręką włosy. Przyglądałam mu się bardzo uważnie.

- Ja...- zaczęłam cicho.

- Nie! Na wszystkie twoje pytania, odpowiadam nie! Mamy umowę, która zobowiązuje cię do czegoś. Dzisiaj o dwudziestej trzeciej masz być w klubie. I nie próbuj zachowywać się jak ostatnio. - odwrócił się do mnie tyłem. Ubrał marynarkę. - Nie będę miły, jeżeli znowu ci odpierdoli. - wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Byłam w szoku. Nie wiedziałam, co się właśnie stało. Z jednej strony miałam wrażenie, że on coś do mnie czuje, ale z drugiej pokazał mi, że nadal jestem nikim. Zwykła dziewucha ze wsi.
Po dziesięciu minutach, gdy już doprowadziłam swoje emocje do ładu, podeszłam do drzwi, bo chciałam stąd wyjść. Otworzyłam je i zastygłam.

Co on tu jeszcze robi?

Stał tam. Nie odszedł. Patrzył na mnie dziko, a w oczach było widać jakby...pożądanie? Oboje milczeliśmy. Wtedy on podszedł powoli w moją stronę.

- Cofnij się. - powiedział. Instynktownie go posłuchałam. Zamknął drzwi na klucz. Przełknęłam ślinę, czując, jak wszystko staje mi jedna wielka klucha w gardle. Nie byłam na to przygotowana. - Utrudniasz mi wszystko, wiesz? - oparłam się o zimna ścianę. Przysunął się do mnie na tyle blisko, że wyczułam w jego spodniach rosnące podniecenie. Zaczynałam się bać. Dotknął delikatnie moich włosów. - Myślisz, że to takie łatwe? Patrzeć na ciebie i nie móc zrobić nic, byś była zadowolona? - nie rozumiałam jego słów. - Nie mogę anulować tej umowy Zosiu.

- Dlaczego? - zapytałam. Przejeżdżał palcami po mojej skórze. Miałam już ciarki na całym ciele. Ta chwila była tak cholernie intymna, że zapominałam o tym, jaki z niego drań.

- Bo jeżeli to zrobię, znikniesz. - odpowiedział, zaciskając usta w wąską linię. - Nie proś mnie o to więcej, dobrze? - mówił spokojnie, przez co zgubiłam swoją czujność. Z chwili na chwilę wpadałam w jego pułapkę. Skinęłam lekko głową. - Grzeczna dziewczynka. - uśmiechnął się. - Chcesz porozmawiać? Tak...po prostu? - zapytał. Pokiwałam głowa. Złapał mnie za rękę i skierowaliśmy się do salonu. Usiadłam obok niego na białej sofie. - Chcesz coś o mnie wiedzieć?

- Tak. - odpowiedziałam pewnie. - Miałeś żonę...co się z nią stało? - westchnął ciężko, gdy usłyszał moje pytanie. Na początku myślałam, że nie zacznie opowiadać, a ja byłam tak strasznie ciekawa.

- Owszem, miałem. Asia zostawiła mnie i Amelie. Dokładnie cztery lata temu przechodziliśmy kryzys. Wyprzedzę twoje pytanie, nie miałem wtedy jeszcze klubu. - powiedział, unosząc jedna brew ku górze. - Tak jak mówiłem, przechodziliśmy kryzys. Myślałem, że daje jej wszystko, czego chce. Piękny dom, samochód, pieniądze i coroczne wakacje za granicą. - przerwał na moment. Wziął wdech i kontynuował. - Wydawało mi się, że jest szczęśliwa. Do czasu. Znalazła sobie kogoś, kto był zupełnie inny niż ja. I po prostu odeszła. Ot, cała historia. - uśmiechnął się delikatnie. - A ty? Jesteś sama, czy ten cały Rafał to twój facet?

- Ja... Rafał to kolega. Nie mogę z nim być, zabroniłeś mi. - oznajmiłam. Zmieszał się lekko, jednak po chwili na jego twarzy zagościł triumfalny uśmiech.

- Fakt. Czujesz coś do niego? - zapytał. Zawahałam się. - Jeżeli nie chcesz, nie odpowiadaj.

- To nie tak, Rafała poznałam na stażu w szkole. Polubiłam go, to naprawdę miły facet.

- A ja? Jestem miły? - zaskoczył mnie tym pytaniem.

- Yyy... Ty jesteś, skomplikowany. - mruknęłam. Przyglądał mi się uważnie z zadziornym uśmiechem. - No co?

- Ładnie to ujęłaś. Jednak chyba w tej pięknej głowie, kryje się zupełnie inne zdanie na mój temat, co?

- Tak sądzisz? - zapytałam. Musiałam brzmieć komicznie. Wręcz błagałam go, by potwierdził to dotykiem lub pocałunkiem. Zwariowałam, naprawdę zwariowałam. Jego twarz nagle stała się poważna. Jakby przez chwilę sam rozważał taką opcję.

- Nie mogę, Zosiu. Nie na tym to wszystko polega. Przykro mi. - nagle wstał. Zatkało mnie. Jego nastroje wahały się niesamowicie. Chwilę był normalny, czuły i zabawny, by za moment stać się oschłym, złym i wypranym z uczuć człowiekiem. Poczułam się strasznie źle. - Bądź dzisiaj w klubie, tak jak ci mówiłem. Do zobaczenia — rzucił, po czym wyszedł z mieszkania.

Nie rozumiem... Źle zinterpretowałam jego gesty i słowa? Naprawdę nie rozumiem... Gubię się już w tym wszystkim.








***
I mamy drugi rozdział w jednym dniu 😻 ale zaszalałam!
Tomasz dalej tajemniczy...czyżby mącił Zosi w głowie, tak jak planował? 🤔🙈

Buziaki, A.💋

PerłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz