Rozdział 30.

1.8K 141 20
                                    

Otworzyłam powoli oczy. W pokoju panowała cisza i ciemność. Nie wiedziałam, która jest godzina. Podniosłam się i usiadłam przy ścianie. Wzrokiem szukałam tej dziewczyny. Pomieszczenie było puste. W miejscu, w którym ostatni raz ją widziałam, leżał jedynie koc. Otarłam łzy spływające po moich policzkach.

Gdzie ona jest? To nie możliwe... To się nie dzieje naprawdę... Nikt nie słyszał strzału, krzyków? Co tu się dzieje?

Podkuliłam nogi pod samą brodę. Traciłam wszelkie nadzieje. Zdawałam sobie sprawę, że może mnie spotkać to samo co ją. Mogę umrzeć. Z dnia na dzień. Z chwili na chwilę. Chciałam umrzeć. Już w tej chwili nie chciałam żyć. Położyłam się powoli na twardej podłodze. Nadal byłam wykończona. Przymknęłam oczy, by na moment zapomnieć, gdzie jestem. Po chwili usłyszałam przekręcający się klucz w drzwiach.

– Wstawaj! – otworzyłam oczy i ujrzałam nade mną Sashe. Był ubrany i gotowy do wyjścia. – Głucha jesteś?! Wstawaj! – szarpnął mną, podnosząc do góry. Chwiałam się na nogach. Mocno ściskał moje ręce. Doskonale wiedziałam, że zostawi po sobie ślad.

– Muszę do toalety... – mruknęłam niepewnie. Wyprowadził mnie z pokoju i wepchnął do łazienki. Była jasna, bardzo jasna. Musiałam zmrużyć oczy, by przyzwyczaiły się do światła. Rozejrzałam się. Po prawej stronie stała niewielka jasna szafka. Na niej koszyk z małymi, białymi ręcznikami. Obok był zlew a nad nim wisiało sporej wielkości lustro. Podeszłam powoli i niepewnie spojrzałam w odbicie. Do oczu napłynęły mi łzy. Blada cera, podkrążone oczy, usta suche i popękane. Dotknęłam swojej szyi, na której były zadrapania i siniaki. Nie mogłam na siebie patrzeć. Ból był nie do opisania.

– Wyłaz stamtąd! Musimy jechać! – głos Sashy docierał do mych uszu. Wyszłam i potulnie opuściłam z nim niewielki hotel. Nie wiedziałam, dokąd mnie wiozą. Byłam już wykończona. Nie jadłam od dwóch dni. Ledwo stałam na nogach. Traciłam nadzieję, że się wydostanę z tego piekła.




***


Tomasz Nowakowski

Nerwowo chodziłem po gabinecie. Czekałem na przyjazd Marka. Nie miałem żadnych informacji odnośnie Zosi od dwóch dni. Jedyne co wiedziałem to to, że nadal była w hotelu. Usiadłem na kanapie i z rezygnacją schowałem twarz w dłoniach.

W co ja ją wpakowałem? Muszą ją wydostać. On nie może jej wywieźć....

Do gabinetu wszedł Marek. Spojrzał na mnie i podał mi ciemną kopertę.

– Co to? – zapytałem.

– Informacje o Kirylovie. Mogą ci się przydać – oznajmił. Wyjąłem plik dokumentów i kilka zdjęć. – Kirylov zajmuje się sutenerstwem, handluje narkotykami, sprzedaje kobiety do domów publicznych na terenie Niemiec, pożycza pieniądze na procent i od około dwóch miesięcy zajmuje się sprzedażą broni... Rosyjska policja ma go na oku, ale jest problem, by go zamknąć – zmarszczyłem brwi, patrząc na Marka. – Facet trzyma w garści grube szychy w policji. Stary nie wiem, czy nam się uda, ale już uruchomiłem swoje kontakty.

– Nie wiem jak mam ci dziękować... – powiedziałem. Marek oparł się o blat biurka.

– Podziękujesz, jak wyciągniemy z tego bagna te twoja Zośkę. Musimy szybko działać, póki jej nie wywiózł. Później możemy jej nie znaleźć – oznajmił.

Zaczęliśmy działać natychmiast. Marek skontaktował się z kilkoma ważnymi biznesmenami z Rosji. Kilku było moimi klientami od Pereł. Sytuacja była jasno nakreślona. Dwóch się wycofało, aby nie zadzierać z Kirylovem, jednak trzech podjęło chęć wpakowania go za kratki, a może i nawet posłania do piachu. Czułem, że mogę jej pomóc. Chciałem, by już zawsze była przy mnie. Nie miałem jednak pewności, czy po tym wszystkim będzie mnie kochać.
Wieczorem w klubie urządziłem spotkanie. Chciałem ustalić szczegóły razem z Markiem i jego znajomymi. Nie spodziewałem się jedynie wizyty brata Zosi.

– Nowakowski! Gdzie jest moja siostra?! – usłyszałem jego głos. W klubie prócz mnie, Marka i trzech rosyjskich mężczyzn nie było nikogo. Podniosłem się i gestem ręki uspokoiłem swoich towarzyszy. – Głuchy kurwa jesteś? Gdzie jest Zosia?!

– Ucisz się! – warknąłem, podchodząc do niego. – Zosia musiała pilnie wyjechać – skłamałem.

– Co ty pieprzysz? Jakie wyjechać? Moja siostra nie znika bez słowa. Co jej zrobiłeś? Wiem, jaki jesteś szurnięty! Wiem, co chciałeś zrobić z Kają!

– Właśnie. Masz mój towar i przychodzisz mi tu awantury urządzać? – nachyliłem się w jego kierunku. – Posłuchaj mnie. Wróć do domu zająć się Kają. Nie chce jej z powrotem, więc jest bezpieczna. A twoja siostra wróci niedługo do domu. Nie siej paniki Antoni... – patrzył na mnie i doskonale wiedziałem, że mi nie wierzy. Nie mogłem mu wyznać prawdy. Nie teraz.

– Dowiem się, jaka jest prawda. I uwierz mi, że wsadzę cię za kratki, jeżeli stało się coś mojej siostrze. Zrozumiałeś? – warknął. Odwrócił się i szybko opuścił mój lokal. Stałem przez chwilę, patrząc, jak zamyka za sobą ciemne drzwi. W głowie miałem totalną pustkę. Wiedziałem, że Antoni to dobry prawnik. Czułem, że może mi zaszkodzić w odnalezieniu Zosi. Poprawiłem marynarkę i wróciłem do swoich gości.

– Wszystko pod kontrolą panowie. Możemy wrócić do rozmowy – oznajmiłem.

– Kim był ten mężczyzna? – zapytał Grigorij. Był moim pierwszym klientem. Miał swoją fabrykę mebli i szukał młodej, polskiej zony. Udało się. Urszula była moja zaufana znajoma, która chciała polepszyć sobie życie. Połączyłem przyjemne z pożytecznym.

– Nikim ważnym. Możemy kontynuować?

– Mam inne wrażenie – powiedział, upijając łyk drinka. – O ile mnie słuch nie myli, był to brat tej kobiety, którą ma Aleksiej... – zacisnąłem palce na szklance. Nie podobało mi się to, że tak dociekał. Marek zauważył moje nerwy i przejął rozmowę.

– Grigorij, to naprawdę nieistotne.

– Facet to adwokat? Prawnik? Jeżeli tak, to nie rozumiem, czemu go odsyłacie z kwitkiem? – jego pytania doprowadzały mnie do szału, ale przez moment pomyślałem, że to, co mówi, może mieć sens. – Mając prawnika, możemy wiele. Kwestia prawna tez musi być brana pod uwagę. To, że chce się zemścić na Kirylovie, nie oznacza, że od razu chce go posyłać do trumny. Rosyjskie wiezienia to lepsza kara niż śmierć....

Spojrzałem na Marka i już wiedziałem, że czeka mnie rozmowa z Wolskim...


***
Bardzo przepraszam, że dodaje rozdzialy rzadko... I że sa krotkie i bez szału. Mam jakaś blokadę...

Dziekuje mojej kochanej moniamonisia za wiare i podtrzymywanie na duchu! 💙💜💚 Majac takie wsparcie, moge byc pewna, ze juz za moment wskocze na pelne obroty!

Buziaki, A.

PerłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz