Rozdział 21.

1.9K 156 27
                                    

Tomasz Nowakowski

– Przespałem się z nią. – powiedziałem. – I to nie raz...– czekałem na jego reakcje. Był w szoku. Patrzył na mnie tępo i nic nie mówił. – Wiem, kurwa wiem, że źle zrobiłem. Miałem ją urobić i sprzedać, ale kurwa, ona jest zupełnie inna, Marek...

– Pojebało cię do reszty?! – wrzasnął wstając. Podszedł do mnie. – Kirylov widział ją na zdjęciach. Chłopie, on wie jak ona wygląda! Przecież to kwestia czasu, jak zacznie się o nią upominać! – odwróciłem głowę. – Nie...kurwa...już to zrobił, tak? Dlatego nie ma jej w klubie od ponad tygodnia? Ukrywasz ją?! – Marek był wzburzony. Tak samo jak wtedy, gdy dowiedział sie, że przyprowadzam Zosie do klubu, że ona to kobieta w masce.

Po raz pierwszy zrobiłem cos takiego. Przez trzy lata, żaden towar nie przeszedł przez moje łóżko. Byłem profesjonalistą, aż do momentu spotkania z Zosią. Wiedziałem o niej. I czułem, że Antoni ją tu ściągnie. Miał tylko ją. Marek dowiadywał się tygodniami, jaka ich łączy relacja. Antoni był na tyle głupi, że przy grze w pokera, opowiadał o niej. Byli ze sobą zżyci, więc tylko ona mogła pomóc Wolskiemu. Marek podczas rozmów z Antonin, delikatnie sugerował mu, by zwrócił się o pomoc do siostry. I stało się tak jak chciałem. Przyjechała do Warszawy, a gdy odebrała telefon, moje serce stanęło w miejscu. Jej głos utkwił mi w głowie i wtedy postanowiłem działać. Myślałem, że przejdzie mi, jak zacznie się cała zabawa w urabianie. Jednak ona była zupełnie inna. Sprawiała, że pragnąłem jej z dnia na dzień coraz mocniej. A kiedy powiedziała, że jest dziewicą.... Wszystko stało się jasne. Nie chciałem, by ktokolwiek ją dotykał, prócz mnie. Tej nocy, stała się dla mnie najważniejsza. Starałem się ją chronić przed złem, jakie czyhało na nią na każdym kroku. Wiedziałem, że Kirylov widział ją na zdjęciach. Upomniał się o nią, kilka dni temu. Nie wiedziałem, czy rozpoznał ją w klubie. Przyglądał się jej. Mimo że miała maskę, mogły ją zdradzić jej szare, a zarazem magnetyczne oczy. Musiałem grać na czas. Zdawałem sobie sprawę, że swoim zachowaniem raniłem ją. Jednak nie miałem innego wyjścia.

– Stary, w co ty się wpakowałeś? – głos przyjaciela był spokojniejszy. Poklepał mnie po ramieniu. – Ale pomogę ci. – dodał po chwili.

– Na to liczyłem. Muszę znaleźć dziewczynę, która będzie podobna do Zosi. Powiedziałem Igorowi, że towar był wadliwy i Kirylov dostanie w zamian coś znacznie lepszego. Na razie, facet czeka. Tylko zaczyna być nerwowy. – powiedziałem.

– A co na to Zosia? – zapadła cisza między nami. – No nie mów, że jej nie powiedziałeś?

– No nie! Co miałem jej powiedzieć? „Zosiu, musisz się ukryć, bo chciałem cię sprzedać bogatemu Rosjaninowi?", to miałem jej powiedzieć? Że była towarem? Na razie... Jej unikam. Uznałem, że jeżeli nie będzie przebywała w moim towarzystwie, Kirylov jej nie znajdzie. – usiadłem z rezygnacja na fotelu. Usłyszałem ciężkie westchnięcie przyjaciela. Krążył po gabinecie, nie odzywając się do mnie.

– Dobra. Posłuchaj mnie, musisz z nią porozmawiać. Jeżeli nie chcesz by stała się jej krzywda, każ jej wracać do Żórawiny. Ma tam matkę i chyba jakiegoś fagasa. Zapomni o tobie i ty o niej. To jest jedyne rozwiązanie. Kirylov nie wie o niej nic, poza tym, jak wygląda. Jeżeli szybko znajdę równie piękna i młoda kobietę, będziemy uratowani. – oznajmił. Nie podobał mi się jego plan, ale miał rację. Musiałem zrobić tak, by Zosia chciała wyjechać z Warszawy.
Łatwo pójdzie....



***



Po zjedzonej kolacji z Amelia, zaczekałem aż zaśnie, by móc zadzwonić do Zosi.

– Cześć. – odezwała się niepewnie. Zacisnąłem szczękę, słysząc jej aksamitny głos.

– Mogłabyś przyjść? Chciałem z tobą porozmawiać. – rzuciłem jednym tchem. Nastała cisza w słuchawce. Nie wiedziałem, czy się zgodzi. Po tym, jak się zachowałem u niej w mieszkaniu, wcale by mnie nie zdziwiła odmowa.

– Dobrze. Przyjdę niedługo. Na razie. – stała się nagle chłodna. Nic dziwnego, potraktowałem ja przedmiotowo. Gorączkowo wyczekiwałem jej przyjścia. Poprosiłem panią Lucynę, by po przyjściu Zosi, niezwłocznie zaprowadziła ją do mojego gabinetu. Wszedłem do sypialni, by odebrać telefon.

– Aleksiej. – rzuciłem do słuchawki. – Coś się stało, że dzwonisz?

– Witaj Tomasz. Czekałem tyle czasu, nie dzwonisz. Chciałem wiedzieć jak moje zamówienie. Gotowe? – świetnie mówił po polsku. Nie wiedziałem co powinienem mu odpowiedzieć. Czas leciał nieubłaganie, a ja nie miałem żadnego planu.

– Spokojnie. Daj mi jeszcze kilka dni. Wiesz dobrze, że zawsze wywiązuje się z zamówień. Nie pożałujesz. – oznajmiłem.

– Liczę na to. Nie chciałbym byśmy mieli problemy... Do usłyszenia. – rozłączył się. Byłem skołowany. Musiałem jak najszybciej wywieźć stąd Zosię.

Otworzyłem drzwi gabinetu. I już wiedziałem, że przepadłem. Stała tyłem do mnie. Jej zapach unosił się w powietrzu. Chciałem wykonać jakiś gest, by móc jej dotknąć, ale gdy tylko się odwróciła zauważyłem, że w ręku trzyma kopertę i zdjęcia.

Kurwa.

– Co to do cholery jest?! – wrzasnęła. – Kim jest Aleksiej Kirylov i dlaczego są tu moje zdjęcia?!

Byłem zdezorientowany. Całkowicie zapomniałem, że zostawiłem kopertę w gabinecie. Szedłem powoli w jej stronę.

– Nie podchodź do mnie! – w oczach miała łzy. – Śledziłeś mnie? Nie spotkaliśmy się przypadkiem?! Ukartowałeś to wszystko? Jak mogłeś?

– Zosiu, proszę uspokój się. Pozwól, że to wyjaśnię. – chciałem ją udobruchać.

– Tak. Wyjaśnisz to! Ale nie zbliżaj się do mnie! – groziła mi palcem. Stanąłem naprzeciwko niej. Była zszokowana i chyba rozczarowana mną. – To dlatego nie mogłeś się do mnie zbliżyć? Bo nie byłam dla ciebie?! Boże kochany...– zakryła ręka usta. Była przerażona. – Ty...chciałeś mnie sprzedać? Tym się zajmujesz? Handlujesz żywym towarem? – była bardziej spostrzegawcza niż przypuszczałem. – To... O mnie wtedy rozmawialiście tak? To ja jestem wadliwym towarem? Boże kochany, ty naprawdę to robisz... Sprzedajesz kobiety... – widziałem jak drżała. Podszedłem zdecydowanie i pewnie. Miałem w dupie to, czy mnie odepchnie, czy nie. Musiałem jej dotknąć. Złapałem jej ramiona. Próbowała się wyrwać. – Nie dotykaj mnie. Jesteś zły, cholernie zły. Boże a ja myślałam... Po co były te perły? Po co to wszystko? A dług Antka?!

– Daj mi coś powiedzieć! – krzyknąłem. Popatrzyła na mnie, czekając aż zacznę mówić. – Tak. To wszystko prawda, ale Zosiu ja nie sądziłem, że ty... Że ja... Kurwa wiem, że uważasz mnie za skurwysyna, ale uprzedzałem cię, że nie mogę ci powiedzieć czym się zajmuje... Nie możesz być moja, bo znikniesz. Perły były twoja ochroną. Podpisałaś ze mną umowę i Kirylov nie mógł nic zrobić do dnia, w którym bym tej umowy nie rozwiązał. – patrzyła na mnie zaszklonymi oczami. – Dług Antka był czystym przypadkiem, który wykorzystałem, byś podpisała umowę. Chciałem ci o wszystkim powiedzieć, ale to nie było takie łatwe. Myślałem, że jeżeli będę się trzymał od ciebie z daleka to mi przejdzie. Wydawało mi się, że przestanę coś czuć... – wyswobodziła się z moich rąk. Poprawiła rękawy koszuli i otarła nimi łzy z policzków. Wyglądała jak zagubione zwierzę. Czułem, że coś w niej zniszczyłem.

– A czujesz? – zapytała cicho. Serce podeszło mi do gardła. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, bo ją stracę.

– Tak. – sam nie sądziłem, że to powiem. – Jednak Zosiu, to nie jest takie łatwe. To, że coś do ciebie czuje, może być wykorzystane przeciwko mnie. Rozumiesz? – chciałem ją przytulić, gdy widziałem, w jaki sposób na mnie patrzy. Ona jednak odsunęła się jeszcze dalej. Nadal jednak nie spuszczała ze mnie wzroku. Gdzieś między nami wszystko zaczęło pękać.

– Z jednym się zgadzamy, panie Tomaszu. – zaczęła oschle. – Wszystko jest przeciwko panu. – głos miała słaby. Zostawiła kopertę i zdjęcia na biurku. Wyminęła mnie i stanęła przy drzwiach. – Umowę uważam, za rozwiązaną.– rzuciła chłodno. Spojrzałem na nią pytająco. – Porozumienie stron, panie Nowakowski. – po policzku spłynęła jej łza. Był to najgorszy widok, bo wiedziałem, że jeżeli wyjdzie to zabierze ze sobą to uczucie, które właśnie zniszczyłem. Chciałem ją zatrzymać, ale wiedziałem, że to w niczym nie pomoże. Odwróciła się i wyszła. Pozostawiła jedynie pustkę i wspomnienie. Usiadłem wściekły na fotelu. Poluzowałem kołnierz koszuli, odpinając dwa guziki i próbowałem się uspokoić.

Brawo Nowakowski, brawo...

PerłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz