Rozdział 8.

2K 167 26
                                    

Stałam w osłupieniu, słysząc jego pytanie. Zbliżał się w moim kierunku. Odruchowo otworzyłam drzwi do pokoju i weszłam do środka. Wszedł za mną. Jego wzrok był przerażający.

– Zadałem pytanie. – warknął.

– Nie pański interes. – odpowiedziałam. Pokręcił głową i podrapał się po zaroście. Mój oddech przyspieszył – Proszę stąd wyjść. – wydukałam.

– Przestań się z nim spotykać.

– Słucham? Nie będzie mi pan życia układał. – oznajmiłam. Nagle wyjął z kieszeni marynarki ciemną kopertę i zostawił ją na nocnej szafce. Spojrzał na mnie, wziął głęboki wdech i wyszedł. Nie mogłam się ruszyć. Słyszałam, jak zamykają się drzwi wejściowe, a Antek przekręca klucz. Zapukał do moich drzwi.

– Wszystko wporządku? – zapytał. Usiadłam zrezygnowana na łóżku. Koperta nadal leżała na szafce.

– Tak. Pójdę już spać. Jestem zmęczona. – mruknęłam. Antek westchnął i zamknął za sobą drzwi. Bałam się sięgnąć po kopertę. Domyślałam się, co może być w środku.





Wyszłam z łazienki ubrana w piżamę, wzięłam małą butelkę wody i skierowałam się do pokoju. Odstawiłam napój obok ciemnej koperty. Nie ma szans, nie otworze tego... Zgasiłam światło i położyłam się spać. Wierciłam się z boku na bok. Serce waliło mi jak szalone, gdy tylko pomyślałam o Nowakowskim. Cholera! Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, zapaliłam nocną lampkę i sięgnęłam po kopertę. Czułam pod palcami dobrej jakości papier. Przyłożyłam ją do nosa, pachniała nim. Dobra, otworze i sprawdzę, co tam jest, a potem to wyrzucę. Rozdarłam paznokciem kant papieru i wyjęłam jego zawartość.

Umowa poufności

Umowa zawarta pomiędzy Zofią Wolską a Tomaszem Nowakowskim, obejmuje pełną dyskrecję ze strony kobiety, jak i mężczyzny. Kobieta jest w pełni odpowiedzialna za zadowolenie mężczyzny, w klubie Moskvaa. Na czas pobytu w klubie, jest również własnością mężczyzny i nie ma prawa zajmować się innymi klientami. Zofia Wolska musi wykonywać wszystkie polecenia. Odmowa jest jednoznaczna z naruszeniem warunków umowy. Bielizna i sznury pereł, są OBOWIĄZKOWE.


Tomasz Nowakowski zobowiązuje się, do umorzenia długu, prawnika Antoniego Wolskiego. Tym samym zapewnia, że nie będzie więcej pojawiał się w jego życiu, w celu odzyskania należnych mu pieniędzy.
Tomasz Nowakowski zapewni Zofii Wolskiej mieszkanie oraz w pełni będzie zajmował się jego utrzymaniem.

Zofia Wolska nie ma prawa odmowy, gdy zostanie przedstawiona jej godzina i dzień wizyty w lokalu. Spotkania w klubie Moskvaa ustala Tomasz Nowakowski. Zofia Wolska ma prawo do noszenia maski w klubie, jednak nie jest to obowiązkowe.
Niniejsza umowa obowiązuje przez czas nieokreślony. Może być rozwiązania jedynie przez porozumienie stron. Zerwanie jej grozi podwojeniem kwoty długu, pana Antoniego Wolskiego.

Umowę przeczytałem : Tomasz Nowakowski
Umowę przeczytałam :

Zaschło mi w gardle, gdy przeczytałam treść umowy. Czułam, że ten człowiek chciał zrobić ze mnie jakaś niewolnice. Do oczu napłynęły mi łzy. Podwojenie kwoty długu... Chryste, jeżeli to podpisze, ukręcę na siebie sznur. Jeżeli nie podpisze, Antek tego nie spłaci. Dług będzie rósł... Co ja mam zrobić? Zasnęłam nad ranem. Obudził mnie Antek.

– Zosiu, wstań. Zjemy razem śniadanie. – powiedział cicho. Z trudem otworzyłam oczy. Po jego minie widziałam, że szykuje nam się rozmowa. Wstałam i udałam się za nim do kuchni. Na stole stały świeże bułki, pomarańczowy sok, kawa, malinowa marmolada, różnego rodzaju szynki i sery. Usiadłam i nalałam sobie kawy. Potrzebowałam kopniaka na ten ciężki dzień.

– Miło, że uszykowałeś śniadanie...trochę wystawne – mruknęłam.

– Zośka, coś cię łączy z Nowakowskim? – zapytał. Zamilkłam. Bałam się powiedzieć prawdę. Antek by mnie chyba zabił.

– Mnie? Nic.

– Nie kłam. Wszedł do ciebie do pokoju, gdy Rafał wyszedł. Rozmawialiście. O czym?–
Patrzyłam na niego tępo – Siostra, boję się o ciebie. To zły człowiek. Nie znasz go...

– Udzielam korepetycji jego córce. – powiedziałam jednym tchem. Antek otworzył buzię ze zdziwienia.

– Co?! Zocha! Ty chyba postradałaś rozum! Dziewczyno, nie możesz się z nim zadawać! – wrzasnął.

– Nie zadaje się z nim, tylko z jego dziewięcioletnia córka, Amelią. – odpowiedziałam – Nie rozumiem, dlaczego się tak złościsz, zarabiam pieniądze na twój cholerny dług!

– No tak! Jak możesz rozumieć, skoro nie znasz tego człowieka! Posłuchaj mnie Zosia, rzuć to i trzymaj się od niego z daleka. Praca u mojego wierzyciela to nie spłata długu – pogroził mi palcem. Przełknęłam ślinę, bo zaczynałam się obawiać słów brata. Znał go doskonale a ja, a ja właśnie zamierzałam przyjąć propozycje Nowakowskiego. Resztę śniadania zjedliśmy w ciszy. Nim Antek wyszedł do pracy, wzięłam szybki prysznic. Gdy już stał przy drzwiach, ubrany w swój dobrze dopasowany garnitur, odwrócił się w moją stronę.

– Uważaj na siebie. I zrezygnuj dzisiaj z tej pracy. Proszę cię...



***

Stałam przed metalową furtką. W torebce prócz książek na zajęcia z Amelią miałam też kopertę z umowę. Szłam tam jak na ścięcie. Drżałam, gdy zbliżałam się do drzwi. Otworzyła je pani Lucyna.

– Dzień dobry Zosieńko. – przywitała mnie – Wchodź dziecko. Zmarzłaś? Przygotuje ci herbatę. – uśmiechnęła się i skierowała się do kuchni. Weszłam za nią – Siadaj kochanie, Amelka jeszcze nie wróciła ze szkoły. Chyba szkapa po nią pojechała. – dodała, puszczając mi oczko. Zaśmiałam się. Kobieta podała mi kubek z gorącą, aromatyczna herbata.

– Pięknie pachnie. – powiedziałam – Pani Lucynko, długo zna pani, pana Nowakowskiego? – zapytałam nieśmiało.

– Hmm, żeby ci nie skłamać...to chyba całe życie. – uśmiechnęła się – Zaczęłam pracę u jego rodziców, gdy Tomuś miał jedenaście lat. Pomagałam mu w lekcjach, gotowałam obiady i sprzątałam. Spędzałam z nim wolny czas, bo jego rodzice byli bardzo zapracowani. Gdy Tomuś się ożenił, poprosił bym pracowała u niego. I tak o to wylądowałam tu, na Mokotowie. – powiedziała.

– Ożenił się?

– Ach, to bardzo przykra historia. Nie zaprzątaj sobie tym głowy, moje dziecko. To nie jest odpowiedni temat, przy tak dobrej herbacie. – pogładziła mnie po włosach i zabrała się za szykowanie obiadu.
Gdy Amelia wróciła ze szkoły, udałyśmy się razem do jej pokoju. Była tego dnia jakaś przygnębiona. Dobrze odrobiła zadaną pracę i starannie wykonywała ćwiczenia. Jednak, moja wizyta nie sprawiała jej radości.

– Amelko, wszystko w porządku? – zapytałam. Dziewczynka spuściła głowę w dół – Mi możesz powiedzieć.

– No bo, pani Aldona powiedziała, że tatuś panią dzisiaj zwolni. Bo pani już nie chcę mnie uczyć... Pani Zosiu, czy pani mnie nie lubi? – w jej głosie słyszałam mnóstwo smutku. Szybko przytuliłam ją do siebie.

– Kochanie, nie słuchaj głupot. Lubię cię, bardzo cię lubię. Jesteś wspaniała dziewczynka. – gładziłam jej delikatne włosy.
Nagle do pokoju weszła pani Lucyna.

– Zosiu, pan Tomasz prosi do siebie.

Ucałowałam Amelkę i wyszłam za gosposia. Serce dudniło mi w piersiach niczym dzwon. Bałam się. Nie chciałam stracić Amelki. Przywiązałam się do niej. Stanęłam przed ciemnymi, masywnymi drzwiami, ściskając torebkę w dłoniach. Weszłam do środka.
Nowakowski siedział za biurkiem. W gabinecie panował półmrok. Podeszłam i usiadłam naprzeciwko niego, na skórzanym fotelu. Podniósł wzrok i przez chwilę mi się przyglądał.

– Przeczytała pani umowę? – zapytał chłodno. Skinęłam głową na potwierdzenie – Dobrze, ma pani jakieś pytania?

– Jeszcze mogę mieć pytania, tak? Później będę tylko niewolnica...– mruknęłam. Nowakowski zaśmiał się pod nosem.

– Nie nazwałbym tego tak. Dobrze, panno Zofio, przejdźmy do konkretów. Umowa podpisana? – wstał, poprawiając marynarkę. Przez chwilę przyglądałam mu się. Był naprawdę przystojny. Odchrząknął widząc moje zapatrzenie.

– Ach, tak. Podpisałam, ale chce, by pan wiedział, że nie robię tego dla pana ani dla siebie. Robię to dla mojego brata. – powiedziałam twardo. Chciałam, by wiedział, że nie robię tego z przyjemności – Mam jeden warunek. Nie zwolni mnie pan z nauczania Amelii. – odwrócił się w moją stronę. Zmarszczył brwi i zacisnął szczękę.

– Nie gra pani fair.

– Uczę się tego od pana..

– Dobrze. Nie zwolnię pani. Będzie mogła pani dalej udzielać korepetycji mojej córce. Jednak nikt z tego domu nie ma prawa dowiedzieć się o tym, co nas łączy. – rzucił. Podałam mu podpisany papier i już chciałam wyjść, gdy nagle złapał mnie za nadgarstek. – Czwartek. Godzina dwudziesta druga w Moskvaa. Ma być pani w tych perłach – wręczył mi pakunek, owinięty w złotą wstążkę – Do zobaczenia, Zosiu. – mruknął mi do ucha.
Gdy tylko wyszłam z jego gabinetu, oparłam się o ścianę, by złapać odrobinę powietrza. W co ja się wpakowałam...


***
Od razu przepraszam, nie znam się na umowach i wiem, że nie jest ona dobrze sformułowana 🙈. Jednak liczę na wyrozumiałość! 😍

I tym o to sposobem, mamy Zosię w perłach🔮

Buziaki, A. 💋

PerłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz