Rozdział 19.

2K 160 20
                                    

Dni bez jakichkolwiek informacji od Tomasza dłużyły mi się niemiłosiernie. Chciałam wiedzieć co sprawiło, że mnie unikał.

Czy to ja coś źle zrobiłam? Może za bardzo się narzucałam? Nie rozumiem.

Próbowałam go spotkać, ale nawet u niego w mieszkaniu nie było mi dane. Nie umiałam się na niczym skupić.

Muszę coś zrobić. Inaczej oszaleje.


Po południu byłam już na lekcjach u Amelki. Myślami jednak ciągle krążyłam piętro niżej, w ciemnym gabinecie. Zastanawiałam się, czy jest na dole, czy może znowu uciekł, by mnie nie spotkać. Nie przypuszczałam, że to wszystko będzie takie skomplikowane. Przejść z nienawiści w... Właśnie w co? Jak miałam nazwać to, co działo się w mojej głowie?

– Pięknie Amelko ci poszło. Jutro na klasówce, powinnaś dać sobie radę. Jestem z ciebie dumna. – powiedziałam, uśmiechając się do niej. Dziewczynka usiadła na moich kolanach. – Ej, aniołku co się dzieje?

– Jest w klasie jeden chłopak....– zaczęła nieśmiało. – I on często ciągnie mnie za włosy, a na przerwach podkłada mi nogi, żebym się przewróciła...– patrzyłam na jej naburmuszona minę i zastanawiałam się, do czego zmierza.

– I co kochanie? Skrzyczałaś go?

– Nie! Ja go lubię...ale on mnie chyba nie. Pani Zosiu, czy ja jestem brzydka? – zapytała. Odgarnęłam jej włosy z twarzy i z czułością powiedziałam:

– Słoneczko, jesteś najpiękniejszą dziewczynką, jaką znam. Masz cudowne serduszko i wydaje mi się, że twój kolega to dostrzegł. Dlatego tak cię zaczepia. – na jej buzi zagościł uśmiech. Wtuliła się we mnie.

– Pani Zosiu, kocham panią. – wielka gula stanęła mi w gardle, a do oczu napłynęły mi łzy. Ja też kochałam to dziecko. Pokochałam ją od pierwszego dnia. Była wspaniała. Na sercu zrobiło mi się znacznie milej.

– Ja też ciebie kocham, aniołku. – mruknęłam, tuląc ją do siebie.
Po skończonych zajęciach szłam do swojego mieszkania. Po drodze minęłam dwóch dziwnych mężczyzn. Jeden przyglądał mi się bardzo uważnie. Odwróciłam się, gdy koło mnie przeszli. Przyspieszyłam kroku, gdy zauważyłam, że jeden z nich również się odwrócił. Pod klatką nerwowo szukałam kluczy w torebce.

Cholera! Gdzie one są? Szybciej, no już, znajdźcie się... Niech to szlag... Mam!

Szybko przekręciłam zamek w głównych drzwiach i wpadłam do środka. Nie skorzystałam z windy. Wbiegłam po schodach jak szalona. Cholernie się obawiałam, że mogliby za mną wejść. Nie wiem, dlaczego się bałam.
Zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe spusty. Oparłam się plecami o chłodną ścianę. I po chwili nasłuchiwań, zaczęłam się śmiać sama do siebie.

Chyba panikuje... Boże, jaki wstyd. Biegłam jak dzikus myśląc, że ktoś mnie śledzi.


***

Wieczorem stałam przed wejściem do klubu. Postanowiłam, że pojawię się w lokalu niezaproszona przez Tomasza. Tylko tam mogłam dowiedzieć się, dlaczego on się tak zachowuje.
Przełknęłam ślinę i skierowałam się do środka. Standardowo ochroniarze z uśmiechem wpuścili mnie do środka. Nie pytali o dokumenty ani chyba nie wiedzieli, że ich szef przestał utrzymywać ze mną kontakt. A ja chciałam wiedzieć co się stało. Przeczyłam sama sobie. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i zabrałam się do przygotowań. Ubrałam koronkowa, czarną bieliznę, usta pomalowałam na czerwono. Oplotłam sznury pereł wokół mojego ciała a na twarz naciągnęłam swoją maskę. Jako jedyna występowałam w klubie z ukrytą twarzą. Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyszłam na ciemny korytarz. Szłam na salę cholernie zdenerwowana. Nie wiedziałam, czy Nowakowski nie zrobi mi awantury życia. Ostatnim razem musiał mnie stąd wynosić na rękach, tak przejęłam się jego zachowaniem, że aż zemdlałam.

Trzy, dwa, jeden... Idziesz Zośka.

W klubie było już dość sporo mężczyzn, którzy jak zawsze grali w karty lub w jakieś inne gry, za pieniądze. Nerwowo się rozejrzałam czy przypadkiem nigdzie w pobliżu nie ma tego zwyrodnialca, który chciał mnie zgwałcić.

PerłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz