Rozdział 37.

1.7K 134 15
                                    

– Napij się herbaty. – powiedział Antoni, podając mi ciemny kubek. Chciałam ogrzać zmarznięte dłonie. Brat siedział naprzeciwko mnie z dokumentacją oraz dyktafonem. Patrzyłam na sprzęt. – Jest mi to potrzebne do sporządzenia twoich zeznań. Siostra – chwycił mnie za rękę. – Nie boj się. Spokojnie mi o wszystkim opowiedz. Nie traktuj mnie jak brata. Jestem twoim prawnikiem. Człowiekiem, który chce ci pomóc. – zapadła między nami cisza. Oparłam się wygodnie na krześle, a Antoni zapytał. – Co łączyło cię z Tomaszem Nowakowskim?

– Pracowałam dla niego. – odpowiedziałam bez namysłu. Pod dwoma względami było to prawdą. W ciągu dnia byłam korepetytorką jego córki a w nocy... Należałam do niego. W pełni.

– Nowakowski miał klub nocny. Czy tam też pracowałaś? – widziałam, jak trudno było mu zadawać te pytania. Oboje wiedzieliśmy, że mój brat był tam stałym klientem. Przegrywał u Tomasza ogromne pieniądze. I gdyby nie to, nie ściągnąłby mnie do Warszawy.

– Nie. – skłamałam. Antoni uniósł brew, zapisał cos na kartce i podał mi zdjęcie. Spojrzałam na nie. Byłam tam ja, wychodząca z klubu w towarzystwie Nowakowskiego. Objęci i zadowoleni.

To takie odległe...

– To jesteś ty, na tej fotografii? – potwierdziłam skinieniem głowy. – Miałaś romans z oskarżonym?

– To nie był romans. Ja i Tomasz... – zawahałam się. – My naprawdę byliśmy razem.
Antek zadawał co raz to niewygodne dla mnie pytania. Po chwili wyłączył dyktafon, wstał od stołu i przeczesał ręką włosy.

– A teraz powiedz mi prawdę. Podpisałaś z nim umowę, tak? Byłaś „Perłą „?! – wrzasnął. Wzrok utkwiłam w blacie stołu. Nie umiałam się do tego przyznać. Nie czułam się tak jak reszta dziewczyn z klubu. Przecież mnie Tomek traktował zupełnie inaczej. Byłam jego. Tylko i wyłącznie. – Zocha!

– Tak... – mruknęłam. – Ale to nie jest tak, jak myślisz. On mnie nie krzywdził. Ja to zrobiłam...

– By wyciągnąć mnie z długów, tak? Boże, Zosia... – ukucnął przy mnie. – Tak mi wstyd. Ty dla mnie sprzedałaś się temu...

– Co?! Nikomu się nie sprzedałam! Ja go kocham! – krzyknęłam, wstając od stołu. Sama byłam w szoku, że użyłam tych słów. Antek patrzył na mnie zdziwiony. Po policzkach spływały mi łzy. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Powoli się uspokajałam. Wróciliśmy do składania zeznań. Temat moich relacji z Tomkiem, brat pomijał. Przez kolejną godzinę opowiadałam o tym, jak mnie traktowano, co widziałam i co mówili, jak to ujął Antek — porywacze. Prawda była taka, ze byłam własnością Kirylova. Oni traktowali mnie jak przedmiot. Towar, który zakupili na czarnym rynku. Ja to rozumiałam, bo w tym tkwiłam.
Po rozmowie udałam się do łazienki. Chciałam zmyć z siebie te wspomnienia. Ten ból i obrzydzenie. A najbardziej chciałam zmyć z sobie poczucie winy.



Dwa dni później.


Rozprawa odbiła się po Warszawie dużym echem. Media zainteresowane losem Tomasza Nowakowskiego i jego czarnych interesów wyczekiwały oskarżonego. Stałam przed salą, poprawiając czarna dopasowana spódnice. Ręce pociły mi się z nerwów. Antoni w kółko poprawiał dokumentację, Kaja siedziała zdeterminowana i gotowa na zniszczenie Tomka. Mama ściskała mnie za rękę i powtarzała, bym przestała się bać. Raczej uspokajała siebie, a nie mnie.
Gdy weszliśmy na salę — zamarłam. Widok Aleksieja Kirylova sprawił, że ponownie wróciły wszystkie lęki. Stanęłam na środku i poczułam, jak jego wzrok paraliżuje mi cale ciało.

– Siostra, on ci już nic nie zrobi. – szepnął mi do ucha Antek. Przeklęłam ślinę, wzięłam wdech i skierowałam się wspólnie z bratem na ławkę. Zauważyłam na sali kilka dziewczyn z klubu. Kaja siedziała obok nas. Nie rozmawiałyśmy od świąt. Próbowałam się uspokoić, ale poczułam znajomy zapach. Niepewnie się odwróciłam i zobaczyłam go. Szedł w asyście dwóch swoich prawników. Wyglądał jak wyjęty z katalogu. Idealnie skrojony garnitur, ciemna koszula, szary wąski krawat i perfekcyjnie przystrzyżony zarost. Wzrok miał utkwiony w Aleksieju. Nie zauważył mnie, dopóki nie usiadł przed Kirylovem. Serce mi stanęło. Miałam wrażenie, jakby świat przestał istnieć. Jego oczy jakby pociemniały. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wskroś. Moje serce nadal należało do niego. Tak samo, jak ciało, które reagowało na każdy, nawet najmniejszy gest. Spuściłam głowę w dół. Nie dawałam rady. Czułam, jak zaczynało dopadać mnie zwątpienie.
Rozprawa rozpoczęła się o czasie. Jako pierwszy odpowiadał Aleksiej. Wyparł się wszystkiego, co miało miejsce jeszcze kilka tygodni temu. Uparcie twierdził, ze nie znał Sashy ani tym bardziej mnie. Poproszono mnie o podejście.

PerłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz