2

32.4K 1.8K 168
                                    

Narastał w niej lęk oraz czuła, jak jej pierś zaczynała wibrować, po czym z  gardła wydobyło się ostrzegawcze warczenie. Próbowała odpiąć pas, który nie wiedzieć dlaczego, zaciął się. Szarpała coraz mocniej, nie spuszczając oka z nieruchomej sylwetki przed nią, która wciąż nie zrobiła żadnego ruchu. Czekał, on czekał, aż ona w końcu odepnie ten cholerny pas i będzie jego. Nie w ten sposób jego, ale miał pewien plan, a ona była kluczem. Wiedział od swoich szpiegów, że Lara St. John będzie tędy przejeżdżać. Zastawili na nich zasadzkę. Dwóch jego ludzi, zepchało tamtych auto z drogi, jednak nie przewidział, że te durnie - jej ochroniarze - stracą panowanie nad autem i roztrzaskają się na przydrożnych drzewach. Wściekły wyrwał drzwi od ich suva i wpatrywał się w dziewczynę. Jego wilk oszalał, zaczął krążyć i cały czas coś mamrotał pod nosem. Jednak on nie chciał go słuchać, ta dziewczyna była jego przepustką i miał zamiar to wykorzystać, chociaż jej zapach go wabił. Obserwował ją, a Lara miała ochotę zdzielić tego skurwiela. I kiedy w końcu ten cholerny pas puścił, w oka mgnieniu została wyciągnięta z auta i bez ceregieli przerzucona przez męskie ramię. 

- Puszczaj mnie! - Wrzeszczała i waliła napastnika z całej siły w plecy. Jednak ten nic sobie z tego nie robił i niósł ją dalej. - Kim ty, do cholery, jesteś?! 

Odpowiedziała jej cisza, gdyż on nie miał zamiaru się odzywać, a Lara z całych sił wrzeszczała i jedynie jej wrzaski niosły się po lesie. Była tak wkurzona, że nie zwracała uwagi na niebezpieczeństwo i nie zaprzestając okładać go pięściami, jednocześnie próbowała mu się wyrwać. Ale jego jedyną reakcją był mocniejszy uścisk na jej udach. Albo raczej powinna powiedzieć, że jego dłonie wręcz boleśnie ją ściskały. W końcu została brutalnie postawiona na ziemi i zachwiała się lekko. Krew z rozciętego czoła ciekła stróżką po jej twarzy i częściowo zahaczała o kącik oka. Miał ochotę wytrzeć krew, ale powstrzymał się.  Natomiast Lara zignorowała ciepłą ciecz o metalicznym zapachu  i uniosła wzrok.  Mimo że  do niskich osób nie należała przy swoich stu siedemdziesięciu centymetrach wzrostu, to musiała zadrzeć głowę, żeby na niego spojrzeć, bo facet miał chyba z dwa metry. Jego cholerne złote oczy wpatrywały się w jej, jednak było tak ciemno, iż mogła jedynie dostrzec te dwa jego świetliki. Przyglądał się jej, jakby ją oceniał. Zamknęła oczy i próbowała się skupić, jednak jej wilczyca nie ułatwiała jej tego i szalała z ekscytacji.

~ Chcę go - odezwała się - on jest nasz.

~ Zamknij się - ostrzegła ją Lara. - Nie jest nasz.

~ Jest! I on tak ładnie pachnie. Czuje? Czujesz jego zapach?  - Piszczała.

Z całych sił próbowała zignorować jego cudowną woń, która zaczynała sączyć się do jej komórek, gdyż wiedziała, czym mogło się to skończyć. Jak również ignorowała wściekłe wycie swojego wilczego ja, które rozsadzało i tak bolącą głowę. Nie miała czasu. Skupiła się i uaktywniła swój dar, maskując siebie, swój zapach oraz swojego wilka. Nie miała ochoty na bycie niczyim kawałkiem mięsa. Była w takim okresie swojego życia, że wabiła samców swoim zapachem. Natura chciała jej zagrać na nosie, lecz ona nie miała zamiaru poddać się bezwolnie. Powoli otworzyła oczy i ponownie napotkała jego spojrzenie, jednak niczego nie mówił. Jakiś ruch na lewo rozproszył go na tyle, że obrócił głowę. Zły na siebie, zaklął cicho pod nosem, po czym rzucił do Bety:

- Pilnuje jej. 

Lara patrzyła za odchodzącym zmiennym, zostając z dużo niższym chłopakiem, który cicho na nią powarkiwał. Nikt nigdy na nią nie warczał w ten sposób i już wiedziała, że jeżeli ten dupek się nie zamknie, to go ukatrupi. No może nie dosłownie, ale miała dla niego niespodziankę.

- Spierdalaj psie  - warknęła i cofnęła się o krok. Złoty błysk w jego oczach sugerował, że jego wilk się uaktywniał. Nie myśląc długo kucnęła i wyciągnęła niewielki sztylet z buta. Przezorny zawsze ubezpieczony - przypomniała sobie słowa brata, który nauczył ją tego i owego. 

- Nie ruszaj się szmato - szarpnął nią mocno do góry. Wykorzystała swoje pięć minut i nieobecność tamtego. Z całych sił wbiła mu ostrze w ramię, po czym rzuciłam do ucieczki. Nie wiedziała, czy to było dobre posunięcie, ale bez walki jej nie dostaną.

Pędziła ile sił  w nogach, po czym przywołała swoją wilczycę. Słyszała darcie materiału, łamanie kości, po czym po kilku sekundach uderzała wilczymi łapami o leśną ściółkę. Dobiegł ją ryk tak potężny, że aż skuliła się w sobie. 

- Niedobrze, bardzo niedobrze. Musimy biegnąć szybciej - mówiła do siebie.

Między drzewami umykała postać szarej wilczycy, która gnała niczym wiatr, a którą gonił również szary wilk i to znacznie potężniejszy. Był wściekły, że ta mała zraniła jego Betę, lecz był również skłonny przyznać, że zachowała się niezwykle dzielnie i niezwykle głupio. Zapłaci mu za swą głupotę. Był blisko, bardzo blisko, lecz jego nos nie wyczuwał zbytnio jej zapachu, co było cholernie dziwne. Z jego piersi wydobyło się wycie, po czym przyszykował się do skoku i w jednym susie dopadł tę uciekinierkę, powalając ją na ziemie i przygniatając swoim ciężarem.


************************************

Przykro mi, ale zmieniłam narracje z pierwszoosobowej na trzecią. Bo praktycznie nie byłoby naszego złego wilka, a on przecież też tutaj ma prawo być. Zostaje mi poprawić jeszcze pierwszy rozdział. 

Wilcza krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz