- Nick, bo go zgnieciesz - interweniowała Lara.
- Tak, ja... - odsunął się do chłopaka, który był jego młodszym bratem. - Nie wiem co powiedzieć.
Brok niepewnie patrzył na wysokiego i umięśnionego faceta przed sobą. Dałby mu z dwadzieścia pięć lat, a to oznaczało, że on sam był trochę od niego młodszy. I cholera, to był jego starszy brat, który tak bardzo różnił się do Chrisa.
- Nie pamiętam cię - wyznał Brok.
- Co? Ale jak to?
- Przepraszam.
- Dobra - wtrąciła się Lara, widziała zażenowanie chłopaka - Brok musi teraz coś zjeść, a ty - zwróciła się do Nicka - możesz zrobić to samo. Wystarczy dla was obu.
- I dla ciebie, kochanie - Nick przyciągnął Larę do siebie i trącił nosem jej szyję, po czym przyłożył ciepłe wargi do jej skóry i pocałował.
- Nick - zachichotała lekko speszona.
- Nie broń mu - odezwał się młodszy z braci - miło widzieć, że chociaż jeden z nas jest szczęśliwy.
Brok uciekł wzrokiem i powędrował z powrotem do stolika przy oknie, a Nick widząc jego plecy, puścił wiązkę przekleństw.
- Kto ci to zrobił? - Wycedził i z Larą przy boku ruszył w jego stronę.
- Nasz brat - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Chris? To on jest odpowiedzialny za to? - Wskazał ręką jego plecy i ogół.
- Tak oraz ta jego flama. - Brok zacisnął usta. Usiadł i żeby nie mówić nic więcej, zajął się jedzeniem.
- Pogadamy później. A Chris powieszę za jaja - syknął.
Nick był wstrząśnięty tym krótkim wyjaśnieniem. Musiał się uspokoić oraz potrzebował pocieszenia, więc posadził sobie na kolanach Larę, po czym zaczął ją karmić i również jeść sam. Chociaż w tej chwili najchętniej zamordowałby kogoś. Nie kogoś tylko Chrisa, tego sukinsyna. Ale wpierw musiał zadbać o swoją mate. Miał wielką nadzieję, że nosiła już w sobie jego młode. Chciał bardzo mieć z nią dziecko, dzieci, duża gromadkę pociech.
- Już nie mogę - odezwał się najedzony Brok, który po chwili wciągnął na siebie podkoszulek.
- Ja też jestem pełna - wyznała Lara i oparła się o Nicka. Czuła się bezpiecznie w jego objęciach.
- Nie, ty jeszcze zjesz plasterek bekonu - Nick podetkał jej pod nos.
- Jesteś niemożliwy - mruknęła.
- Muszę o ciebie dbać, a może i o was - przyłożył dłoń do jej brzucha.
- Ja nie wiem - odpowiedziała. Nawet nie pomyślała o tym, że mogłaby być w ciąży.
Brok uważnie przyjrzał się Larze, powąchał powietrze, po czym przysunął się bliżej niej. Zajrzał w jej szare oczy, po czym się uśmiechnął jednym kącikiem ust, co wyglądało cholernie uroczo.
- Nie jestem pewien, ale chyba jednak coś jest na rzeczy.
- Co? - Oboje, Nick i Lara, zapytali jednocześnie.
- Cóż, potrafię rozpoznać pewne zapachy, uczucia. A ty - wskazał na Lare - pachniesz inaczej. Twój zapach z każdą minutą ewoluuje, przybiera inny odcień, to jest bardzo dziwne.
- Ja um... mam pewien dar, ale to chyba raczej nie to.
- A co to za dar? - Zaciekawił się Brok.
- Potrafię maskować zapach swojego wilka - wyznała, czym przyznała się do drobnego oszustwa.
~ Tylko nie wilka, jestem wilczycą - do rozmowy włączyło się jej wilcze ja.
~ Wiem, siedź cicho.
~ Sama siedź - burknęła nadąsana i zwinęła się w kłębek.
- Czekaj, jak to maskować? - Zainteresował się Nick.
- No tak, a jak myślisz, dlaczego tak długo byłam ... dziewicą? - Wypaliła i pokryła się rumieńcem.
- Czekałaś na mnie - mruknął Nick i potarł nosem bok jej szyi.
- Jezu, twojego ego jest tak cholernie duże.
- Nic na to nie poradzę, maleńka.
- Brok twój brat - zmieniła temat - zaprowadzi cię do twojego pokoju. Od razu możecie sobie porozmawiać, ja mam jeszcze coś do załatwienia.
- Tak? A niby co takiego? - Nick warknął zły, kiedy Lara wstała z jego kolan.
- Nie twoja sprawa Panie - Wiele - Ego.
Brok patrzył z uśmiechem na ustach, kiedy Lara odskoczyła, gdy jego brat próbował po nią sięgnąć. A on uśmiechnęła się do swojego mate słodko, po czym wypadła z sypialni. To nie tak, że miała coś do zrobienia, po prostu chciała dać im czas tylko we dwoje. Mieli dużo rzeczy do omówienia, a ona niekoniecznie musiała tam być.
- Ja przez nią kiedyś oszaleję - pierwszy odezwał się Nick, po wyjściu jego mate.
- Czy ty ją naprawdę porwałeś?
- Aha, już zdążyła się poskarżyć? - Fuknął.
- Nie, tylko wspomniała coś.
- Cóż, jestem winny, porwałem ją - przyznał - ale w całkiem innym celu. Jednak okazało się, że ustrzeliła mnie strzała wilczego amora.
- Widać, że z wzajemnością. Jej zapach jest naprawdę kuszący, a do tego jest naprawdę opiekuńcza i śliczna.
- To moja mate - warknął zirytowany Nick. Każdy niesparowany facet w tym cholernym stadzie, robił do niej maślane oczy. - I mimo że jesteś moim bratem, trzymaj swoje łapska przy sobie. A teraz chodź, zaprowadzę cię do twojego starego pokoju i możemy pogadać.
- Z chęcią.
Dobrą godzinę później wstrząśnięty Nick opuścił pokój brata. Był tak wściekły na Chrisa, że przechodząc przez korytarz chwycił pierwszą lepszą rzecz, czyli wazon z kwiatami, i rzucił nim o ścianę. Po czym wpił pięść w drzwi, robiąc w nich dziurę. Potrzebował Lary, musiał się uspokoić. Musiał ją mieć przy sobie. Teraz. Zbiegając schodami, zaciągnął się powietrzem i poszedł do miejsce, które wskazał mu jego nos. Za domem na dużym trawniki spostrzegł grupkę kobiet i dzieci. Lecz nigdzie nie było Lary. Raptem zza rogu wybiegło małe chichrające się dziecko, a za nim... jego mate. Goniła go, głośno śmiejąc się . Ten śmiech, był balsamem dla jego zbolałej duszy. Przypatrywał się jej, a jego serce rosło i puchło z dumy, kiedy wzięła dziecko w ramiona i zakręciła się z nim. Po chwili pozostałe maluchy zażądały tego samego. Poczuł tęsknotę, gdyż kiedyś jego rodzice też się z nim tak bawili.
Lara uniosła głowę i ich oczy spotkały się. Szepnęła coś do zebranych kobiet, po czym ruszyła w jego kierunku. Patrzył wprost na nią, a ona nie odrywała wzroku od Nicka. Nie mogła wciąż nadziwić się, że ten facet był jej bratnią duszą. Był cudowny pod każdym względem. Uśmiechnęła się promiennie, za nim została porwana w jego silne męskie ramiona.
- Jak dobrze - wymruczał, kiedy przycisnął jej ciało do swojego. Momentalnie odprężył się.
- Zdaje się, że cieszysz się na mój widok. - Poczuła jego twardego fiuta na swoich brzuchu.
- Nie masz pojęcia jak bardzo cieszymy się. A teraz idziesz za mną do sypialni.
- Tak? - Wyszeptała i niepostrzeżenie jej dłoń zawędrowała do jego rozporka. - Ktoś tutaj jest twardy.
- Cholernie twardy, i zdaje się, że tylko ty możesz mi pomóc.
- To bierz mnie ogierze - zachichotała.
- Się robi, psze pani.
Nie robiąc sobie nic z tego, że dziesięć par oczu obserwowało ich uważnie, przerzucił Larę przez ramię i pognał z nią do domu oraz do sypialni, gdzie pokazał jej to i owo.
CZYTASZ
Wilcza krew
WerewolfWięź mate jest koszmarem. Ogłupia i nakazuje z kim mamy być. Lecz Lara St. John postanowiła zbuntować się i unikała tego przez bardzo długo, dzięki pewnemu darowi. Napatrzyła się na cierpienie swojej mamy, kiedy ta straciła swoją drugą połówkę. Le...