22

23.7K 1.5K 165
                                    

- Nick, bo go zgnieciesz - interweniowała Lara.

- Tak, ja... - odsunął się do chłopaka, który był jego młodszym bratem. - Nie wiem co powiedzieć.

Brok niepewnie patrzył na wysokiego i umięśnionego faceta przed sobą. Dałby mu z dwadzieścia pięć lat, a to oznaczało, że on sam był trochę od niego młodszy. I cholera, to był jego starszy brat, który tak bardzo różnił się do Chrisa. 

- Nie pamiętam cię - wyznał Brok.

- Co? Ale jak to? 

- Przepraszam.

- Dobra - wtrąciła się Lara, widziała zażenowanie chłopaka - Brok musi teraz coś zjeść, a ty - zwróciła się do Nicka - możesz zrobić to samo. Wystarczy dla was obu.

- I dla ciebie, kochanie - Nick przyciągnął Larę do siebie i trącił nosem jej szyję, po czym przyłożył ciepłe wargi do jej skóry i pocałował.

- Nick - zachichotała lekko speszona.

- Nie broń mu - odezwał się młodszy z braci - miło widzieć, że chociaż jeden z nas jest szczęśliwy.

Brok uciekł wzrokiem i powędrował z powrotem do stolika przy oknie, a Nick widząc jego plecy, puścił wiązkę przekleństw. 

- Kto ci to zrobił? - Wycedził i z Larą przy boku ruszył w jego stronę.

- Nasz brat - odpowiedział zgodnie z prawdą.

- Chris? To on jest odpowiedzialny za to? - Wskazał ręką jego plecy i ogół.

- Tak oraz ta jego flama. - Brok zacisnął usta. Usiadł i żeby nie mówić nic więcej, zajął się jedzeniem.

- Pogadamy później. A Chris powieszę za jaja - syknął.

Nick był wstrząśnięty tym krótkim wyjaśnieniem. Musiał się uspokoić oraz potrzebował pocieszenia, więc posadził sobie na kolanach Larę, po czym zaczął ją karmić i również jeść sam. Chociaż w tej chwili najchętniej zamordowałby kogoś. Nie kogoś tylko Chrisa, tego sukinsyna. Ale wpierw musiał zadbać o swoją mate. Miał wielką nadzieję, że nosiła już w sobie jego młode. Chciał bardzo mieć z nią dziecko, dzieci, duża gromadkę pociech.

- Już nie mogę - odezwał się najedzony Brok, który po chwili wciągnął na siebie podkoszulek.

- Ja też jestem pełna - wyznała Lara i oparła się o Nicka. Czuła się bezpiecznie w jego objęciach.

- Nie, ty jeszcze zjesz plasterek bekonu - Nick podetkał jej pod nos.

- Jesteś niemożliwy - mruknęła.

- Muszę o ciebie dbać, a może i o was - przyłożył dłoń do jej brzucha.

- Ja nie wiem - odpowiedziała. Nawet nie pomyślała o tym, że mogłaby być w ciąży. 

Brok uważnie przyjrzał się Larze, powąchał powietrze, po czym przysunął się bliżej niej. Zajrzał w jej szare oczy, po czym się uśmiechnął jednym kącikiem ust, co wyglądało cholernie uroczo. 

- Nie jestem pewien, ale chyba jednak coś jest na rzeczy.

- Co? - Oboje, Nick i Lara, zapytali jednocześnie.

- Cóż, potrafię rozpoznać pewne zapachy, uczucia. A ty - wskazał na Lare - pachniesz inaczej. Twój zapach z każdą minutą ewoluuje, przybiera inny odcień, to jest bardzo dziwne.

- Ja um... mam pewien dar, ale to chyba raczej nie to.

- A co to za dar? - Zaciekawił się Brok.

- Potrafię maskować zapach swojego wilka - wyznała, czym przyznała się do drobnego oszustwa.

~ Tylko nie wilka, jestem wilczycą - do rozmowy włączyło się jej wilcze ja.

~ Wiem, siedź cicho.

~ Sama siedź - burknęła nadąsana i zwinęła się w kłębek.

- Czekaj, jak to maskować? - Zainteresował się Nick.

- No tak, a jak myślisz, dlaczego tak długo byłam ... dziewicą? - Wypaliła i pokryła się rumieńcem. 

- Czekałaś na mnie - mruknął Nick i potarł nosem bok jej szyi. 

- Jezu,  twojego ego jest tak cholernie duże.

- Nic na to nie poradzę, maleńka.

- Brok twój brat - zmieniła temat - zaprowadzi cię do twojego pokoju. Od razu możecie sobie porozmawiać, ja mam jeszcze coś do załatwienia. 

- Tak? A niby co takiego? - Nick warknął zły, kiedy Lara wstała z jego kolan.

- Nie twoja sprawa Panie - Wiele - Ego.

Brok patrzył z uśmiechem na ustach, kiedy Lara odskoczyła, gdy jego brat próbował po nią sięgnąć. A on uśmiechnęła się do swojego mate słodko, po czym wypadła z sypialni. To nie tak, że miała coś do zrobienia, po prostu chciała dać im czas tylko we dwoje. Mieli dużo rzeczy do omówienia, a ona niekoniecznie musiała tam być. 

- Ja przez nią kiedyś oszaleję - pierwszy odezwał się Nick, po wyjściu jego mate.

- Czy ty ją naprawdę porwałeś?

- Aha, już zdążyła się poskarżyć? - Fuknął.

- Nie, tylko wspomniała coś.

- Cóż, jestem winny,  porwałem ją - przyznał - ale w całkiem innym celu. Jednak okazało się, że ustrzeliła mnie strzała wilczego amora.

- Widać, że z wzajemnością. Jej zapach jest naprawdę kuszący, a do tego jest naprawdę opiekuńcza i śliczna.

- To moja mate - warknął zirytowany Nick. Każdy niesparowany facet w tym cholernym stadzie, robił do niej maślane oczy. - I mimo że jesteś moim bratem, trzymaj swoje łapska przy sobie. A teraz chodź, zaprowadzę cię do twojego starego pokoju i możemy pogadać.

- Z chęcią.

Dobrą godzinę później wstrząśnięty Nick opuścił pokój brata. Był tak wściekły na Chrisa, że przechodząc przez korytarz chwycił pierwszą lepszą rzecz, czyli wazon z kwiatami, i rzucił nim o ścianę. Po czym wpił pięść w drzwi, robiąc w nich dziurę. Potrzebował Lary, musiał się uspokoić. Musiał ją mieć przy sobie. Teraz. Zbiegając schodami,  zaciągnął się powietrzem i poszedł do miejsce, które wskazał mu jego nos. Za domem na dużym trawniki spostrzegł grupkę kobiet i dzieci. Lecz nigdzie nie było Lary. Raptem zza rogu wybiegło małe chichrające się dziecko, a za nim... jego mate. Goniła go, głośno śmiejąc się . Ten śmiech, był balsamem dla jego zbolałej duszy. Przypatrywał się jej, a jego serce rosło i puchło z dumy, kiedy wzięła dziecko w ramiona i zakręciła się z nim. Po chwili pozostałe maluchy zażądały tego samego. Poczuł tęsknotę, gdyż kiedyś jego rodzice też się z nim tak bawili. 

Lara uniosła głowę i ich oczy spotkały się. Szepnęła coś do zebranych kobiet, po czym ruszyła w jego kierunku. Patrzył wprost na nią, a ona nie odrywała wzroku od Nicka. Nie mogła wciąż nadziwić się, że ten facet był jej bratnią duszą. Był cudowny pod każdym względem. Uśmiechnęła się promiennie, za nim została porwana w jego silne męskie ramiona.

- Jak dobrze - wymruczał, kiedy przycisnął jej ciało do swojego. Momentalnie odprężył się.

- Zdaje się, że cieszysz się na mój widok. - Poczuła jego twardego fiuta na swoich brzuchu.

- Nie masz pojęcia jak bardzo cieszymy się.  A teraz idziesz za mną do sypialni.

- Tak? - Wyszeptała i niepostrzeżenie jej dłoń zawędrowała do jego rozporka. - Ktoś tutaj jest twardy.

- Cholernie twardy, i zdaje się, że tylko ty możesz mi pomóc.

- To bierz mnie ogierze - zachichotała.

- Się robi, psze pani. 

Nie robiąc sobie nic z tego, że dziesięć par oczu obserwowało ich uważnie, przerzucił Larę przez ramię i pognał z nią do domu oraz do sypialni, gdzie pokazał jej to i owo.



Wilcza krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz