13

26.5K 1.6K 182
                                    

Chris Blackthorn zawsze dostaje, to czego chce. A chciał ją i ją miał. Zawinięta w koc w czarną czerwoną kratę, leżała w jego ramionach, kiedy jedna z omeg prowadziła auto. Tulił ją do siebie, przepełniony szczęściem, jedynie smród jego pieprzonego braciszka drażnił jego nozdrza. Miał ochotę zdrapać go z jej skóry, a jedynie co mógł, to czekać. Odgarnął ciemny kosmyk z jej twarzy i złożył delikatny pocałunek na jej czole, a jego wilk zawarczał z przyjemności.

~ W końcu jest nasz - zapiszczałojego wilcze ja niczym mały szczeniak.

~ Tak, ale problem w postać sam wiesz kogo istnieje - studził jego entuzjazm Chris.

~ Chodzi ci o twojego braciszka? On nie będzie problemem, kiedy się z nią sparujesz - zawyrokował jego wilk.

~ Och, doprawdy? No popatrz jaki głupek ze mnie - zawarczał  na sierściucha.

Nie warcz na mnie, ale taka prawda.

~ Taa wiem, bo ona będzie naszą partnerką, nawet jeżeli będę musiała rozerwać na strzępy tego wilczego kundla.

- Dobrze, że w tym się zgadzamy - odwarknął wilki i zwinął się w kłębek.

Przed sobą mieli jeszcze dwie godziny drogi, a kiedy dotrą na miejsce, Lara będzie spała w jego łóżku i w jego ramionach. Naucza się bycia posłuszną samicą, w przeciwnym razie poleje się krew i to nie jego. Przytulił ją mocniej do swojej piersi i napawał się jej ciepłem oraz miękkim kobiecym ciałem, które już tej nocy będzie jego.

Nick wiedziony zapachem Lary, pędził na złamanie karku, lecz kiedy dotarł w miejsce, gdzie był najsilniejszy, wyczuł coś jeszcze. Jego wilczy nos obwąchał bardzo dokładnie ściółke, gdzie jeszcze przed kilkoma minutami była jego mate, a która zniknęła. Warknął wściekle i zawył przeciąglę. Zapach jego pieprzonego braciszka unosił się w powietrzu, a on miała ochotę, dorwać  mu się do gardła i go rozerwać, po czym wypruć jego wnętrzności i wyrwać mu jego czarne serce. Porwał Larę, czym przypieczętował swój marny los. Ponownie zawył i zawrócił do domu watahy. Nie było czasu, musieli opracować plan, kurewsko dobry plan, odbicia jego kobiety, po czym miał zamiar rozprawić się z tym sukinsynem raz na zawsze. Wpadł do swojej części domu przemieniony w człowieka, po czym włoży szare spodnie dresowe oraz czarny podkoszulek. Z furią w żyłach i wściekłym wilkiem pod skórą wpadł do głównego domu i ryknął na cały głos. Po chwili w salonie zebrała się grupka zmiennych, która powiększała się z każdą chwilą.

- Co się stało? - Głos zabrał Beta.

- Porwał Larę, a to jawne wypowiedzenie wojny. Nie będzie litości, nie będziemy brać jeńców. Każdego wyeliminujemy, kto opowie się za tym sukinsynem. Czy to jasne?

- Tak! - Wszyscy zebrani odpowiedzieli chórem.

- To dobrze. Wyruszamy wieczorem, szykujcie sprzęt, a ja wzywam posiłki. Mamy wojnę  i będzie tylko jeden zwycięzca.

Wataha dzikich, której był przywódcą, poniosła gniewne okrzyki, po czym każdy pognał do przydzielonych zadań. Natomiast Nick kiwnął na Betę i we dwójkę poszli prywatnej części domu, gdzie zaszyli się w gabinecie. Beta patrzył na swojego Alfę i znał symptomy mega wkurwienia. O tak, ten facet był groźny bez tego całego wilczego gówna w ich DNA, a z nim był po prostu śmiertelnie niebezpieczny. Przez te wszystkie lata poznał Blackthorn'a na tyle, iż wiedział, że spokojny Nick był niczym chodząca bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem. Kiedy wybuchał, zmiatał z powierzchni ziemi wszystko w zasięgu wilczych łap. Zmienni, zwłaszcza wilki były terytorialne, a jeżeli chodziło o ich partnerki, byli zaborczy niczym pieprzeni jaskiniowcy. Byli skłonni skoczyć drugiemu do gardła, jeżeli inny samiec chociażby dotknął ich samicy, a Lara St. John była nietykalna. Była mate ich Alfy, a wilk Nicka domagał się rozszarpania kolesia, który porwał jego kobietę.

- Zostawisz tutaj minimum ochrony, reszta jedzie na północ.

- Masz jakiś plan?

- Plan? Nie wiem, czy wyprucie z niego flaków i zrobienie z niech naszyjnika, jest wystarczającym planem. Ale jeśli tak, to jest mój plan. Odbiorę mu wszystko, co mi zabrał. Wszystko co mi się należy z racji urodzenia. A możesz mi wierzyć, będzie błagał o szybka śmierć za porwanie mojej kobiety. 

- A co miałeś na myśli, mówiąc o posiłkach?

- Rick St. John chętnie mi pomoże. Ten facet jest bezwzględny jeśli chodzi o interesy, a jeżeli chodzi o jego rodzinę i   watahę, wyrżnie wszystkich w pień. 

- Czyli szykuje się niezła jatka - zawyrokował jego zastępca.

- Tak, popłynie morze krwi - stwierdził złowróżebnie Nick.-  Idź zorganizuj wszystko, muszę podzwonić - wydał rozkaz.

- Tak jest Alfo. - Beta opuścił pokój, a Nick wybrał numer w swoim telefonie.

- St. John - odezwał się Rick.

- Mamy problem, duży problem.

- Co jest Blackthorn?

- Porwał Larę - wysyczał Nick, a Rick doskonale wiedział o kim była mowa.

- Ja pierdolę, sukinsyn już nie żyje! - Ryknął Rick, że bębenki Nickowi o mało nie eksplodowały.

- W rzeczy samej, zbieraj ludzi. Wyjeżdżamy dzisiaj, pora zrobić czystkę.

- W końcu.

Kiedy ustalili szczegóły wyjazdu, Nick rozłączył się i poszedł do swojej sypialni. W powietrzu unosił się zapach Lary, który otulał każdą komórkę jego ciała. Była jego mate i nica ani nikt nie mógł tego zmienić. Jutro z powrotem będzie w jego ramionach, czyli tam gdzie jej miejsce.

Wilcza krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz