Mroczny cień przeszłości - część pierwsza

96 5 0
                                    

     Kylo spojrzał na przybysza. Był to człowiek w średnim wieku, mocno zbudowany, jednak niski. Na twarzy naznaczonej dwoma bliznami - jednej ciągnącej się od lewej części teraz zmarszczonego czoła do prawego policzka, a drugiej szpecącej brodę - błyszczały głęboko osadzone jaskrawo zielone oczy, które stanowiły wyraźny kontrast z jego ciemną karnacją. Czarne włosy zostały krótko i niestarannie przystrzyżone. Miał mocno zarysowaną szczękę, duży nos i szerokie usta. Ubrany był w kosztowne ubrania, uszyte według panującej mody. Czerwona koszula mająca poszerzane rękawy, wykończone zdobnymi, złotymi szyciami, została włożona do czarnych spodni. Buty miał tego samego koloru, sięgające do kostek. Na plecy opadała przypięta do ramion złota peleryna. Ren musiał się bardzo postarać, żeby się nie skrzywić. Dla niego strój wyglądał nie najlepiej

     Mężczyzna uśmiechnął się. Brakowało mu kilku zębów - dwóch przednich i trzech bocznych.

- To, że potrafisz korzystać z Mocy, nie oznacza, że możesz używać jej na naszym biednym barmanie. - Poklepał wspomnianego po plecach. 

- Nie zamierzam przepraszać - stwierdził Kylo.

- Jasne. - Bogacz uśmiechnął się. - Nikt nie będzie oczekiwał tego od osoby, która oszalała na punkcie tajemniczych głosów.

     Ren zmrużył oczy. Wreszcie zaczął traktować go jako osobę niebezpieczną, nie jako zwykłego człowieka.

- Skąd o tym wiesz? - zapytał podejrzliwie.

- Mam swoje sposoby zdobywania informacji. Poza tym, ciężko nie słyszeć tego, jak cię wzywają przez Moc.

     Rycerz ciemnej strony od początku spotkania był świadomy jego słabej, ledwo wyczuwalnej aury. Jednak zaskoczyło go, że mężczyzna potrafił korzystać choć w minimalnym stopniu z tego daru.

- Co więcej - bogacz kontynuował swój wywód - wiem, czego one od ciebie chcą. Mogę ci to zdradzić, pod warunkiem, że nie będziesz zadawał żadnych niewygodnych dla mnie pytań. I za odpowiednią cenę, rzecz jasna.

- Mam zaraz spotkanie - warknął Ren.

- Nie mówię, że musimy to załatwić tutaj i teraz. - Znów jego donośny śmiech rozniósł się po sali. - Będę na ciebie czekał w pobliżu twojego promu.

     Kylo przeszły ciarki. Był bardzo zdenerwowany, ale umiejętnie to ukrywał. Nie wiedział nic o tym mężczyźnie, a tamten posiadał wszystkie niezbędne informacje na jego temat. Mimo to stwierdził tylko:

- Zgoda.


     Ren czekał jeszcze gdzieś koło godziny na pierwszego z łowców nagród. W końcu do kantyny wszedł bardzo niski mężczyzna z rasy Ansionan. Miał jasnożółtą skórę i duże, czerwone oczy. Nie posiadał włosów, lecz czerwono-granatową grzywę, która zaczynała się na czole, a kończyła na krótkim ogonie. Jego postawa, sposób w jaki szedł i wykonywał ruchy, wskazywały na to, że jest osobą zbyt pewną siebie. Podszedł on do barmana, który po krótkiej wymianie zdań wykrzywił twarz w dziwnym grymasie i wskazał głową na Kylo. Przybysz dosiadł się do jego stolika i uśmiechnął się drwiąco, jakby miał nadzieję na łatwy i spory zarobek. Ukazało się przy tym wiele ostrych jak brzytwa zębów, a w powietrzu uniósł się odór rozkładającego się surowego mięsa, które utknęło w jamie ustnej najemnika. 

- Jinnge - przedstawił się, uderzając dłonią mającą zaledwie trzy palce w pierś. - Najlepszy łowca głów w całej galaktyce. Dawaj zlecenie i płać, jak obiecywałeś.

     Rycerz ciemnej strony przewrócił oczami. Najemnik wyraźnie miał zawyżoną samoocenę i zachowywał się zbyt zuchwale, co mogło w przyszłości, nawet tej najbliższej, doprowadzić do jego zguby.

- Szukam dziewczyny. - Wyciągnął podręczny holoprojektor i wyświetlił jej zdjęcie, by łowca nagród mógł się jej przyjrzeć. - Nazywa się Rey.

- Rey i co dalej? Każdy pochodzący z rasy ludzkiej ma nazwisko, wnioskując z tego, co zdążyłem się zorientować.

- Tylko tyle. Była zbieraczką złomu. - Kylo postanowił zataić fakt, że dziewczyna teraz najprawdopodobniej jest Jedi. -  Zanim ją złapiesz, powiadom mnie o miejscu jej pobytu. - Na wypadek, gdyby cię zabiła, dokończył w myślach.

     Jinnge roześmiał się szyderczo, jednak nie raczył powiadomić swojego zleceniodawcy o powodzie radości. Wszyscy byli dziś podejrzanie weseli, jakby ktoś rozpylił wokół substancję rozweselającą. Jeśli tak, to Ren nie odczuwał jej skutków, zachowując poważną minę.

- Umowa stoi, panie...

- Nathjac Ellang - przedstawił się, używając fałszywego nazwiska. Jego prawdziwe imię było zbyt rozpoznawalne i wzbudziłoby oburzenie obywateli galaktyki, gdyby zawierane w tym dniu układy wyszły na jaw.

- Właśnie tak. - Ansionanin zanotował coś na datapadzie. Uwadze Rena nie umknęło, że miał już tam zdjęcie Rey. Zapewne miał swoje sposoby pozyskiwania wiadomości, zupełnie jak anonimowy bogacz, ale w jego branży było to potrzebne i powszechne. Łowca głów spojrzał na niego wyczekująco, a Kylo wyjął i podał mu chip z umówioną sumą kredytów. Jinnge złapał zapłatę i schował ją do sakiewki przypiętej do pasa.

- Miło robi się z tobą interesy - stwierdził najemnik i wyszedł rozpocząć łowy.

     Z następnymi ochotnikami rozmowa toczyła się po podobnych torach, raz bardziej uprzejmie, raz używając w pewnym stopniu siły. Łowcy głów pochodzili z różnych ras, więc wyglądali inaczej. Był wśród nich Ansionanin Jinnge, a także średniego wzrostu Rodianin Xan Groapy o wyglądzie charakterystym dla jego rasy - zielonej skórze, wydłużonej twarzy przypominającej ryjek, na której tkwiła para szarych oczu, uszach wyglądających jak niewielkie trąbki i przebiegającym przez środek czaszki grzebieniu. Ubrany był w czarną koszulę z długim rękawem, brązową kamizelkę i tego samego koloru spodnie. U pasa w kaburach spoczywały wyraźnie wyeksponowane najlepszej jakości blastery DH-17, wyprodukowane przez BlasTech Industries. Niezbyt biegle władał Basicem, ale w końcu dobili targu.

     Trzecia była wysoka kobieta z rasy Catharów, którzy słynęli z tego, że byli świetnymi wojownikami. Mimo sowjego kociego wyglądu - żółtej, pokrytej sierścią skóry, ciemniejszych pasów na twarzy o ostrych rysach - można było stwierdzić, że była piękna i na swój sposób pociągająca. Gdyby Kylo był zwykłym człowiekiem, zapewne by ją zlekceważył. Jednak było zupełnie inaczej. Wiedział, że stanowiła ona zagrożenie i choć nie widział zapewne skutecznie ukrytej broni, to wiedział, że posiada ona chowane pazury, równie niebezpieczne. Sposób jej wyrażania się również nie pasował do sytuacji. Mówiła tak, jakby z nim flirtowała, specjalnie modulując głos. Jednak była to tylko gra pozorów. Zawsze istniała możliwość, że dzięki temu potencjalny przeciwnik nie doceni jej, dając jej w ten sposób ogromną przewagę. Nazywała się Nynzi Rholar.

     Następnym najemnikiem był ogromny mężczyzna z rasy Barabelów*. Jego współbratymcy osiągali nawet do dwustu dwudziestu centymetrów wzrostu, ale on był o wiele wyższy. Był istotą humanoidalną o przydomku Skyzack-ka. Jego pięciocentymetrowe szpony i równie duże zęby od razu rzucały się w oczy, gdy już jego potężna sylwetka przykuła uwagę. Całe ciało miał pokryte czarnymi, chroniącymi równie skutecznie jak pancerz, łuskami. Długi ogon lekko kołysał się przy każdym jego ruchu. Wbrew pozorom był miły i uprzejmy, przynajmniej jak na osobę z tego zawodu. Niezbyt zależało mu na cenie, która i tak pozostała wysoka, lecz zdecydowanie niższa od tych, które Kylo usłyszał wcześniej. Dla łowcy liczyło się tylko polowanie na cel, a jak wszyscy Barabelowie, był doskonałym łowcą.

     Ostatni był Millur Gerra z rasy Anzatów. Dla tej humanoidalnej, wyglądającej prawie jak człowiek, istoty  charakterystyczny był nienaturalnie spłaszczony, szeroki nos. Na twarzy miał dwie długie ssawki, ukryte w kieszeniach skórnych, a te z kolei były między szczęką a nosem. Skórę miał bladą, a ciemne oczy patrzyły z zainteresowaniem na Rena. Ich rozmowa mogłaby być uznana za normalną, tyle że odbywała się telepatycznie.

*     *     *

*Opisana wersja pochodzi nie z Kanonu, lecz z Legend.

Star Wars - Pragnienie zemsty czyni ślepymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz