Życzenie Szóste - Mrok

797 113 8
                                    

Ciemność. Wszędzie gęsty mrok. Całe miasto tonęło w czerni. Ludzie przypominali zombie. Wszystko czarne i ponure, dokładnie jak wtedy. Z jedną różnicą. Teraz on był jedynie obserwatorem.

– Dlaczego tu jest tak ciemno? – spytała Akahaba, wybudzając ninja z transu.

– Tego dnia Mroczny Władca stoczył bitwę z Lloydem. Ostateczna walka dobra ze złem. – Głos Cole'a, jak i jego spojrzenie dalej były zupełnie nieobecne.

Czarnowłosy prawie automatycznie skierował się w stronę wieży, na której Overlord kończył swoją transformację. Chłopak nie zważał na to, co się działo dokoła niego. Skupiony był tylko na tym, by znaleźć walczących pod budynkiem ninja.

Dość szybko mu się to udało, gdyż już raz tu był. Wszystkie momenty odświeżały się w jego pamięci. Idealnie wyczuł moment, w którym ninja wbiegli na schody. On także za nimi podążył, zupełnie ignorując dżinnkę. Chciał się skupić tylko na jednym. Na Jayu.

– To już jakaś obsesja... – szepnął sam do siebie. Dokładnie w tym samym momencie Cole z tamtej chwili oberwał ciemnym dymem.

– Cole, no dalej, wstawaj! – zawołał Lloyd. Jednak czarnowłosy nie mógł tego zrobić.

– Oberwałem! Idź! Musicie iść, beze mnie! – odkrzyknął. Zaczęła się transformacja. Starsza wersja poszkodowanego ninja patrzyła na to, jak zahipnotyzowana. To on... On z tamtej chwili... Chłopak aż poczuł w sobie ukłucie bólu. To było straszne...

– Trzeba się spieszyć! Już! – Z chwilowego odrętwienia wyrwał go głos Kai'a. Reszta ninja dalej biegła na górę, Lloyd przytrzymywany przez Jaya.

Uszli dość spory kawałek. Ale wtedy nastąpił ten moment. Mroczny Władca wystrzelił ciemnym dymem prosto na nich. Rudowłosy natychmiast odepchnął zielonego ninja, przez co sam oberwał okropnym ładunkiem. Upadł. Tak samo, jak Cole z przyszłości.

– Jaaay!!!

– Uciekajcie ode mnie! – krzyknął Jay. Przez całe jego ciało przechodziły straszliwe drgawki.

– Zostaw go, wspinajmy się dalej! – ryknął Kai i pozostała trójka momentalnie ruszyła przed siebie.

Ale on dalej cierpiał. Cole czuł to doskonale, w końcu sam sobie tego zażyczył. Ból fizyczny był mocny, ale nie aż tak, jak ten psychiczny. Momentalnie umysły obu chłopaków zalała przeraźliwa ciemność, w której majaczyły potworne myśli.

Zabij go.

Nie pozwól dostać mu się na szczyt.

Udowodnij, że jesteś lepszy.

Coś na kształt wielomackowego potwora zmaterializowało się w ich umysłach. Cole czuł strach Jay'a, spotęgowany dodatkowo własnym. Doskonale widział, jak wytwór wyobraźni zmienia się w niebieskiego ninja. Ale innego. Bez wyrazu. Bez życia.

Strach, ból, smutek, odrzucenie, nienawiść. To wszystko łączyło się ze sobą, obezwładniając właściciela ciała. Powoli stawał się on szary jak cała reszta mieszkańców-zombie. Tylko oczy świeciły dziwnym, fioletowym blaskiem. A Cole natychmiast wrócił do poprzedniego stanu.

Kiedy on się przemieniał, nie czuł tylu bólu i emocji. Co prawda i w jego myślach majaczył wtedy ten straszliwy potwór, ale jednak nie był on aż tak realistyczny. Jego transformacja nie była nawet w połowie tak bolesna.

– Dlaczego?... Dlaczego on tak bardzo cierpi? – spytał sam siebie, chowając twarz w dłoniach. – Czemu on musi tyle znosić? Czemu akurat jego życie nienawidzi?...

– Są łowcy i ofiary. – Przy Cole'u momentalnie zjawiła się Akahaba. – Ci, przed którymi życie się płaszczy i ci, którym specjalnie podstawia nogę.

– To niesprawiedliwe.

– Ja wiem. Czy chcesz życzyć sobie powrotu?

– Tak. Muszę jeszcze przeczytać ten wpis o Nyi. No i dowiedzieć się, jak mu pomóc. Choć mam pomysł. Spełnisz wszystko, o co cię poproszę, prawda?

– Oczywiście, ale nie można sobie życzyć miłości, czyjej śmierci oraz większej ilości życzeń. Trzynaście to chyba i tak bardzo dużo.

– Rozumiem. Ale tym zajmę się potem. Tymczasem moje szóste życzenie. Banalne, ale jednak. Chciałbym wrócić do naszych czasów, do momentu, w którym odrzuciłem pamiętnik Jaya. Ale pamiętając wszystko, co zdarzyło się tutaj.

– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – Akahaba klasnęła w dłonie.

Ponownie przenieśli się w czasie i przestrzeni, przy czym towarzyszyło im zagięcie obu tych stanów. Wylądowali w sklepie Ronina. Wszystko było tak jak wcześniej. Z pozoru.

– Muszę go uratować. Po prostu muszę – szepnął Cole.

Ponownie chwycił wielkie tomisko i otworzył na stronie, gdzie skończył czytanie. Szybko odnalazł akapit o Nyi. Zrobił wydech i zaczął czytać. Bał się. Bał się nie tylko treści tego, co czytał, ale także tego, kim się stanie po przyswojeniu tej wiedzy.

Łooooł, dwa rozdziały pod rząd, szaleję. Jeszcze troszkę powałkuję temat mrocznej materii, bo osobiście uważam go za warty uwagi. No i nie przedłużając  do następnego, a coś czuję, że nastąpi on za niedługo ;3

~ Wonsz

13 Życzeń || Bruiseshipping || ZAKOŃCZONE ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz