Rozdział III Inskrypt wyryty na sercu

699 55 12
                                    

Ciemność. Tylko to mnie teraz otacza.
Gdzie ja jestem? Co tutaj robię? Jak się tu znalazłam i czy istnieje możliwość wydostania się stąd?
Duszę się, lecz nie mogę nic zrobić. Nie czuję swojego ciała. Nie potrafię wyczuć żadnej swojej kończyny. Nic nie widzę poza tą czarną jak smoła pustką.
Nic nie pamiętam. Tego co niegdyś mnie spotkało. Nie pamiętam swojej przyszłości. Niczego. Miałam rodzinę? Kogoś mi bliskiego? Ile tu tkwię? Minutę? Godzinę? Dzień? Tydzień? Może i dłużej...
Pragnę coś powiedzieć, ale nie słyszę swojego głosu. Staram się krzyczeć, lecz i tak nic to nie daje.

Kim jestem?

Coś mokrego spływa po mym policzku. Łzy? Płaczę? Więc może jeszcze jednak coś czuję, co dało mi chwilę spokoju.
Chce się stąd jak najszybciej wydostać. Mimo, że nic nie czuję, to staram się poruszyć. Czymkolwiek i ruszyć gdziekolwiek, byleby jak najdalej od tego miejsca.

Ból.

W lewej okolicy klatki piersiowej. Niemiłosierny ból. Jakby ktoś wbijał mi tam niezliczoną ilość sztyletów. Czemu? Czemu to tak boli? Chce umrzeć. Chce jak najszybciej pozbyć się tego strasznego uczucia cierpienia.

Cierpienie?

Słyszę z daleka czyiś płacz, wymieszany z rykiem. Jak ktoś woła nieznane mi imię. Ten głos odbija się echem, po mych uszach, choć nie zrozumiałam, tego co mówił. Czuję, że coś stracił. Cząstkę siebie. Część swej duszy. Ja również czuję, jakbym coś straciła. Pytanie co?

Ból się przybrał na sile. Kulę się i chce krzyczeć. Łzy płyną po moich licach. Mroczna mgła otula moje sparaliżowane ciało.

Błagam niech ktoś mi pomoże...

Zamknęłam oczy czekając na swój koniec. Słyszałam przeraźliwy śmiech. Westchnęłam bezdźwięcznie nie myśląc już o niczym innym. Czekam. Lecz nic się nie stało. Otwarłam powieki, a przed sobą ujrzałam nikle iskrzące się światło. Spostrzegłam swoje ciało, dzięki ich jasnym promieniom. Całe poranione. Ukryte za strzępkami materiału, co niegdyś przypominało piękną suknię. Z głębszych ran płynęła krew. Okropny widok, dlatego odwróciłam głowę, zamykając ponownie powieki. Nie mogę na to patrzeć.

- Lucy.

Słyszę kolejny czyiś głos. Jednak różnił się od poprzedniego. Ten wydawał się miękki, wypełniony troską i ... miłością? Nie wiem, czemu ale moja świadomość kazała mi zareagować na to imię, dlatego uniosłam głowę ku górze, i po raz kolejny otwierając oczy.

Spostrzegłam złotą poświatę, lewitującą tuż przede mną. Nagle ze złotych obłok pyłu wyłoniła się pewna osoba.
Kobieta o jasnych blond włosach, ubraną w białą szatę. Kiedy zwróciła swój wzrok na mnie, ukazując przy tym brązowe oczy, których źrenice rozszerzyły się, by sekundę później wrócić do poprzedniego stanu.

Na jej ustach zagościł uśmiech, a zaraz po nim pojawiły się mokre ścieżki, na jej policzkach. Wtedy też poczułam, znów to uczucie, jakby coś ściskało me serce, lecz różniło się od poprzedniego. Tym, że teraz czułam nieznane mi ciepło. Nim się zorientowałam, również i mnie, łzy zaczęły płynąć gęściej, a kąciki ust zadrżały, kiedy mimowolnie się uniosły.

- Mamo.

Wtedy też smukłe ręce kobiety objęły mnie mocno, a z mojego gardła wydobył się szloch. Odwzajemniłam jej uścisk, gdy w końcu odzyskałam możliwość ruszania się.
Chciałbym by ta chwila trwała wieczność, lecz wiedziałam że to niemożliwe. Coś mi to podpowiadało.

Nie wiem ile czasu minęło, gdy blond włosa puściła mnie, a łzy jej jak i mnie przestały choć na chwilę płynąć.

- Mamo. To ty. To naprawdę ty... - pociągnęłam nosem- Tęskniłam za tobą.

Jedyna Magia ||SAGA ZMIERZCH||✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz