Mężczyzna powoli zbliżał się do swojego celu. Nigdy nie sądził, że z własnej woli przyjedzie w te rejony królestwa. Czuł się nieswojo, będąc otoczonym przez mroczne drzewa i zarośnięte krzewy, z których mogło coś wyskoczyć w każdej chwili. Jego wierzchowiec również to samo odczuwał, lecz miał zadanie do wykonania, dlatego otrząsnął się i przyspieszył tępo, mocnej ściskając za wodze.
Widząc ukrywający się szlak i zarys niewielkiego drewnianego domku, odetchnął z ulgą widząc koniec swej podróży. Kiedy znalazł się wystarczająco blisko budynku, nie zdziwił go widok drugiego konia o czarnej maści, który pasał się w najlepsze, konsumując przy tym trawę.
Zszedł z siodła, a swoje kroki skierował, w kierunku chatki. Jednakże niespodziewanie zatrzymał się. Ten zapach... Otworzył szeroko oczy, a z mozolnego chodu, przeszedł na bieg. To niemożliwe. Przecież dom Porlyusicy był praktycznie nie namierzalny i mało kto wchodził w te tereny. Zwłaszcza, że niedaleko stąd kawałek terytorium przejęła wataha wilko-ludzi, jakieś kilka tygodni temu.
Docierając, zauważył wyważone drzwi. Okna były powybijane, a mieszkanie najprawdopodobniej splądrowane.
Kto to mógł zrobić?...Nagle jedna myśl przeszła mu przez głowę. Tak. To mogło być w ich stylu, lecz czemu uwzięli się akurat na starą przyjaciółkę Makarova?
- Cholera - zacisnął rękę w pięść i zazgrzytał zębami. Będzie musiał zdać raport reszcie, co tu się wydarzyło, lecz teraz miał ważniejszą rzecz do roboty.
Zanim przeszedł przez próg mieszkania, zatrzymał się i obserwował, jak postać odziana w długim płaszczu, siedziała na krawędzi zniszczonego łoża. Jedną ręką gładziła biały jak śnieg płatek róży, który niegdyś stał w wazonie, będącym jeszcze niedawno na parapecie znajdującym się nad łóżkiem. Sam dobrze znał tą woń, która przypominała mu dobrą przyjaciółkę, więc bez wątpienia wiedział kim była ta osoba.
- Nie ładnie to tak, wykradać płaszcz, Fernandesa - powiedział niby poważnie, a żartobliwie splatając ze sobą ręce na klatce piersiowej.
Postać słysząc głos swojego kompana, wstał z wcześniej zajmowanego miejsca i ruszył w jego stronę, ściągając przy tym swój kaptur. Długie różowe kosmyki włosów, ułożyły się w nieład, jednak teraz to był jego najmniejszy problem.
- Miałeś zjawić się wcześniej - zmarszczył brwi, wciąż trzymając w jednej dłoni kwiatek.
- Rozmowa między twoim bratem, a Laxusem zajęcia trochę dłużej niż przypuszczałem. Wszystko idzie zgodnie z planem?
- Tak, lecz jak dobrze ci wiadomo, Gajeel zdarzają się na drodze przypadki, które mogą nie iść po naszej myśli - westchnął mężczyzna, drapiąc się przy tym w kark.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Wtem usłyszał szybki tupot kroków z pierwszego piętra. Były stanowczo za szybkie i za krótkie jak na kroki dorosłej osoby. Redfox uświadamiając sobie wszystkie fakty i to co powiedział Dragneel, uderzył siebie z otwartej ręki w czoło.
- Natsu... Błagam cię, nie mów mi że on jest z tobą.
- Sam sobie na to odpowiedziałeś, kuzynie.
Wraz z tym, na schodach pojawił się chłopiec, który przelotnie widząc nowego przybysza, z piskiem pobiegł do zielonookiego, po czym schował się za nim, obiema rączkami trzymając się kurczowo jednej nogi, stryja.
- Wujku, kim jest ten pan? - zapytał patrząc z dołu na niemało rozbawionego mężczyznę.
- August. To jest twój wujek, Gajeel. Ten od Metalicany, który często przywoził ci słodycze.
CZYTASZ
Jedyna Magia ||SAGA ZMIERZCH||✓
Fanfiction{Zakończenie Otwarte} Kropla krwi spływa z płatku białej róży, niszcząc jej piękno... Ciemne chmury zasłaniają blask księżyca, Ogień świecznika przygasa. Radość zanika, a gorycz rozpaczy oplata zranione serce, Ptaki przestają śpiewać, Szum wiatru n...