Rozdział VI Skazana

615 45 20
                                    

*¹" Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam,
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam;
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu?
Jednakże nieraz czuję mimo chęci,
Że on jest zawsze blisko mej pamięci.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc bez celu, nie pilnując drogi,
Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I wchodząc sobie zadaję pytanie;
Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?

Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mię jakaś spokojność owionie,
Zda się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które mi głośno zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?

Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy duch mymi ustami nie władał;
Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I zapisałem na końcu pytanie:
Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie? (...) "


- Te słowa nie zawierają w sobie ani krzty sensu... - westchnął mężczyzna zamykając książkę oprawioną w brunatną skórę, po czym odłożył ją na kwitnącą zieloną trawę.

Uniósł głowę, a jego wzrok padł prosto na brązowe tęczówki, które wpatrywały się w niego od dłuższego czasu. Lekki wiatr poruszał kaskadą złotych kosmyków, częściowo zasłaniając jasną karnację ekspresji, na której spoczywał przepełniony ciepłem uśmiech.

Delikatna dłoń co rusz przeczesywała miękkie wiśniowe włosy, czasem muskając męskie rysy twarzy zewnętrzną częścią palców, wywołując przy tym u właściciela cichy pomruk spowodowany przyjemną pieszczotą.

Na błękitnym niebie powolnym nurtem płynęły białe obłoki, z których pomiędzy co chwilę wyłaniało się słońce. Kwitnące kwiaty i wszelkie rośliny wzbudzały zachwyt u nie jednej osoby. Zapach rodzącej się wiosny, objął wszelakie tereny kraju.

- Dlaczego tak sądzisz? - spytała pół szeptem przekręcając lekko głowę w prawą stronę na znak zdziwienia. - Dla mnie to piękny wiersz, o motywie miłości.

- Poeta mówi tu o wątpliwości, a raczej niepewności swoich uczuć co do kochanej przez niego osoby. Jak można kogoś kochać, a jednocześnie nie będąc tego pewnym czy to co czuje to miłość? Ja wiem, że cię kocham i jestem świadom swych uczuć co do ciebie, więc dlatego nie potrafię pojąć jego logiki.

- Głuptasie - zaśmiała się i schyliła nieco składając krótki pocałunek na nosie Dragneel'a, po czym oddaliła głowę tak, że znów dzieliło ich jedynie kilka milimetrów. - To jest właśnie poezja. Tego racjonalnie nie da się pojąć. Trzeba zrozumieć to przez pryzmat emocji, jaki jest ukryty w słowach. Znaleźć główny przekaz, a wtedy... - ucichła nagle.

Jedyna Magia ||SAGA ZMIERZCH||✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz