Rozdział 3: Śpij dobrze.

459 48 18
                                    

Z czym kojarzą Wam się weekendy? Zapewne z długim spaniem, spotkaniami z przyjaciółmi, imprezami zakrapianymi alkoholem. Mi raczej kojarzą się z pracą i nauką. Wcześnie rano budzę się, ogarniam swój wygląd i do godziny trzynastej pracuję w kwiaciarni. Potem wracam do domu, nadrabiam swoje ulubione seriale, przeglądam media społecznościowe i odpoczywam. Niestety koło godziny siedemnastej uczę się, co jest chyba najmniej przyjemną częścią dnia, zwłaszcza,  gdy w grę wchodzi algebra.

~

Sobota, 17:00.

Mój telefon zaczął wibrować, więc odblokowałam kod pin i spojrzałam na ekran. Na wyświetlaczu pojawiło się przypomnienie.

Przypomnienie: Sprawdzian z algebry poniedziałek.

Momentalnie osłupiałam. Mam dwa dni, a dokładnie to dzień i siedem godzin, suma sumarum – trzydzieści jeden godzin na nauczenie się na sprawdzian sródroczny z algebry, której kompletnie nie pojmuję, a co za tym idzie – szczerze nie trawię.

Genialnie Carolina, fantastycznie wręcz.

Zerwałam się szybko z mojego super – hiper wygodnego łóżka i sięgnęłam po książki od tego nieszczęsnego przedmiotu. Puściłam moją ulubioną, odstresowującą muzykę i rozpoczęłam naukę. I tak jak myślałam, to wszystko było na marne. Przez trzy godziny usiłowałam wbić coś do głowy, ale jak na złość, nauka szła mi bardzo opornie.

Koło godziny dwudziestej stwierdziłam, że pójdę do sklepu, ponieważ babci zabrakło herbaty, a ja sama miałam ochotę na czekoladę mleczną. Wzięłam bluzę z kapturem z wieszaka, ubrałam buty i wrzuciłam pieniądze do kieszeni spodni. Telefon schowałam natomiast w tylną kieszeń. Wyszłam z domu i powędrowałam spacerkiem do sklepu. Kiedy już się tam zjawiłam, wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam z powrotem w stronę mojego domu.

Po drodze zaczepił mnie jakiś podejrzany typ, który był bardzo nachalny wobec mnie. Na zewnątrz panowała już ciemność, a jedyne oświetlenie stanowiły latarnie, których i tak było bardzo mało akurat w tym miejscu. Muszę przyznać, paraliżował mnie strach, ponieważ nie znałam go, a wyglądał na dosyć groźnego. Zaczął obsypywać mnie dziwnymi pytaniami, takimi jak czy robiłam to kiedyś, czy pójdę z nim do jego domu i gdzie mieszkam. Byłam przerażona, i już chciałam uciekać, ale on złapał mnie mocno za nadgarstek.

– Taka z ciebie nieposłuszna dziewczynka? To może załatwimy to siłą, skoro po dobroci nie chcesz. – powiedział już dość nabuzowany.

W moich oczach pojawiły się łzy. Chciałam jedynie, żeby to okazało się snem, głupim snem.

– Puść mnie, proszę. – odparłam załamana, prawie łkając.

Mężczyzna zaśmiał się wrednie.

– Nie ma mowy, teraz już należysz do mnie.

W tej chwili pojawił się ktoś, kto został sprawcą złamanego nosa, krwawienia z wargi i kto wie czego jeszcze tego obleśnego i strasznego typa.

– Spróbuj jeszcze raz ją dotknąć, zaczepić czy cokolwiek innego, a jeszcze lepiej obiję ci tę krzywą i ohydną mordę. Trzymaj się od niej z daleka, oblechu, bo jedyne, co zobaczysz przed śmiercią, to moją wściekłą twarz. – wykrzyczał na maxa wkurzony i zdenerwowany chłopak.

Mój bohater.

Wtedy mężczyzna, chociaż lepiej nazwać go już zwierzęciem, z trudem uciekł, przestraszony interwencją chłopaka.

last rose from this garden {aguslina}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz