Carolina
Ktoś mi kiedyś powiedział, że bajki uczą. Wtedy prychnęłam, twierdząc, że to tylko naiwna pożywka dla zaspokojenia rozrywki dzieci. Teraz już wiem, że nie miałam racji. W dzieciństwie bałam się potworów czyhających pod moim łóżkiem. Teraz? Wiem, że motyw z bajki Scooby Doo wcale nie był taki głupi jak uważałam. Życie mi uświadomiło, że jedynymi potworami są ludzie.
Jeszcze nikt mnie tak nie upokorzył i nie zawiódł jak Agustin. Zaufałam mu. A on zwyczajnie nadużył mojego zaufania. Zrobił coś tak okropnego. Kiedy na niego patrzę, czuję taką wielką niechęć i obrzydzenie. Bo okazał się mieć dwie maski. Niestety odkrycie tej drugiej to nie była dla mnie żadna przyjemność.
Gdy podszedł do mnie w autobusie, nie uwierzyłam w żadne jego słowo. Nie było dla mnie nic warte. Za to poczułam niezwykły smutek, bo stała przede mną osobą, której zaufałam i która tak bardzo mnie zraniła. W sumie w szkole wszyscy zapomnieli o tym zdjęciu, ale nie mogę patrzeć na siebie w lustrze, bo zaraz przychodzi do mnie myśl, że wszyscy widzieli moje ciało. Jestem pewna, że w głębi duszy myśleli sobie, jaka to okropna jestem, że mam za małe piersi, za duży celullit.
Na szczęście jakoś daję sobie radę, przynajmniej próbuję. Choć mam często chwile załamania, potem moja przyjaciółka – Valentina, pomaga mi o tym nie myśleć i to pokonać.
Była właśnie godzina siódma, więc miałam kilka minut wolnego czasu, zanim wyjdę z domu na autobus. Wyjęłam z półki dwie porcelanowe filiżanki, do których wsypałam kawę, a potem zalałam je wrzątkiem.
– Babciu, robię nam kawę. Przyda się energia na poranek. Pół łyżeczki cukru jak zawsze? – spytałam z załamanym uśmiechem, patrząc na nią, kiedy właśnie czytała najnowsze wydanie gazety.
– Jak Ty mnie dobrze znasz, wnusiu. Tak, pół łyżeczki poproszę. – odparła, zatrzymując wzrok na filiżance.
Posłodziłam kawę i postawiłam ją na stole, tuż przed babcią. Sama wzięłam łyka swojej. Potrzebowałam kawy, żeby nie zasnąć w szkole, gdyż zarwałam całą noc na naukę.
– Dziękuję, Carolinko. Jak tam w szkole? Widzę, że ostatnio chodzisz jakaś smutna. Znam Cię odkąd robiłaś w pieluchy, więc stwierdzam, że coś jest nie tak. Chciałabym, żebyś wiedziała, że wspieram Cię i zawsze możesz na mnie liczyć. – odrzekła babcia, odkładając gazetę i popijając kawę.
– Ach, tak. W końcu musiałaś to zauważyć. – westchnęłam, zmieniając momentalnie wyraz twarzy na przygnębiony. – To nic takiego. Problem z pewnym chłopakiem. Ale nie przejmuj się. Masz ważniejsze sprawy na głowie, niż przejmowanie się mną i moimi problemami. – stwierdziłam, trzymając jej rękę delikatnie.
– Słucham? Co Ty mówisz, dziecko. Każda Twoja smutna mina łamie mi serce, a każdy Twój problem, jest moim problemem. Nie ma dla mnie nic ważniejszego na tym świecie, niż Ty. Mam tylko Ciebie i kocham Cię niesłychanie, od Twojego pierwszego bicia serduszka. Traktuję Cię jak własne dziecko. I nie chcę, żebyś wszystkie problemy tłumiła w sobie. Może nie znam się na dzisiejszej młodzieży tak bardzo, ale wiem, że zawsze mogę Cię wysłuchać i spróbować doradzić Ci. Jestem tu dla Ciebie. – powiedziała, spoglądając na mnie z miłością.
Jej słowa tak bardzo mnie wzruszyły, że momentalnie uroniłam parę łez. To prawda, mamy tylko siebie. Tak bardzo jestem jej wdzięczna. Starała się z całych sił, żeby zastąpić mi oboje rodziców, i wiem, że moje szczęście jest dla niej najważniejsze. Nawet nie wiem jak mogłam jej powiedzieć coś takiego. Kocham ją najbardziej na świecie i nie wiem, co zrobię, gdy jej zabraknie. Moja babcia, to najlepsze, co przydarzyło mi się w życiu.
CZYTASZ
last rose from this garden {aguslina}
RomansaCarolina to 18-letnia, bardzo skromna, przepełniona wesołością i pogodą ducha dziewczyna, pochodząca z niezbyt zamożnego domu. Na co dzień pomaga w kwiaciarni ulokowanej w samym sercu Buenos Aires, która jest własnością jej ukochanej babci Isabelli...