Carolina
W tym samym momencie, gdy prawdopodobnie Michael i Valentina połykali siebie nawzajem, ja siedziałam przygnębiona z kolejną butelką wina w dłoni przy obcych facetach. Stwierdziłam po chwili, że to nie ma sensu i ruszyłam się z miejsca, by wyjść na zewnątrz i nieco ochłonąć. Usiadłam na zimnym podłożu i patrzyłam przed siebie. Ciemność ogarniała całe miasto. Czułam, jakby ta ciemność była też gdzieś wewnątrz mnie. Mimo że udawałam silną, gdzieś bardzo głęboko, tkwiła we mnie cząstka słabości, która niestety lub stety czasem się uwalniała i nie chciała uporczywie mnie opuścić.
Czułam się słaba, pochłonięta całkowicie przez życie. Brak rodziców doskwierał mi ostatnio bardziej niż zwykle. Coraz częściej zastanawiałam się, jakby wszystko się potoczyło, gdybym miała ich u swojego boku. Czy byliby ze mnie dumni, czy dopingowaliby mnie w związku z różnymi chłopakami, których spotykałam na swojej drodze, czy byłabym córeczką tatusia, czy opowiadałabym mamie o miłości, o tym co się danego dnia wydarzyło w szkole, czy jeździlibyśmy na różnorodnego typu wycieczki i zwiedzali razem świat, czy podczas Świąt Bożego Narodzenia ubieralibyśmy razem choinkę i przygotowywali kolację wigilijną wspólnie. Nie dane mi było tego przeżyć. Jedyne, co mi pozostało, to wyobrażać sobie i gdybać, co by było gdyby.
Myślę niekiedy, że nie zasługuje na moją babcię, jej miłość, którą mnie darzy, troskliwość i to że poświęciła dla mnie chociaż cząstkę swego życia. Dlatego, że daje mi palec, a ja oczekuję całej ręki. Daje mi całą siebie, a ja nadal ubolewam nad tym, że nie mogłam poznać moich rodziców. Chociaż nigdy jej o tym nie mówiłam, wiem, że ona ma tego świadomość i to widzi. Nie musi pytać, jest genialnym obserwatorem i z łatwością potrafi wyczytać emocje, które we mnie siedzą.
Potrzebowałam teraz kogoś, kto mnie przytuli, bez zbędnych słów. Niestety, babcia o tej porze zapewne już spała, Vale postanowiła złamać naszą obietnicę i uległa urokowi osobistemu Michaela, rodziców nie miałam, innych przyjaciół raczej też nie, tylko zwykłych znajomych, którzy nie byli nigdy mi tak bardzo bliscy i którym się raczej nie zwierzałam. Nagle poczułam jak ktoś zarzuca na moje plecy ciepłą kurtkę, która była niezbędna w tę jesienną, marcową*noc, ale ja przez mój stan nawet nie odczuwałam zimna panującego na dworze. Spojrzałam w górę, na twarz ów osoby i doznałam szoku, chociaż wy z pewnością się nie zdziwicie, gdy powiem, że tą osobą był Agustin.
Normalnie pewnie bym już się na niego wydarła tak, że ten krzyk słyszałby cały kontynent, świat i papież Franciszek. Ale teraz zwyczajnie nie miałam na to siły i ochoty. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie. Było mi obojętne, w jakim celu tu przyszedł, skąd wiedział gdzie mogę się znajdować i czemu nadal się mną przejmuje. Wtedy wyjątkowo potrzebowałam jego obecności, silnych ramion, zachrypiałego i ponętnego głosu, brązowych jak czekolada oczu, budzących pożądanie perfum o kompozycji składającej się z pomarańczy, irysa, róży, ambry, cedru i agaru*, włosów, które zawsze pod wpływem wiatru układały się najpiękniej na świecie i tego niezwykłego spojrzenia kryjącego w sobie wiele tajemnic i uśmiechu, który potrafił rozświetlić nawet najciemniejszy dzień.
– Caro, coś się stało? Marnie wyglądasz i zaczynam się naprawdę o Ciebie martwić – odrzekł chłopak, obdarzając mnie zaniepokojonym spojrzeniem.
– Ach, dzięki za dobre słowo. Myślę, że o niczym innym nie marzyłam, niż o tym, żeby w środku nocy, mając głębokiego doła, usłyszeć, że marnie wyglądam – odparłam oschle, uciekając od niego wzrokiem.
Brunet westchnął cicho. Czyżby po jakiejś minucie rozmowy miał mnie już dość? Jakoś mnie to nie dziwi.
– Wiesz, że nie to miałem na myśli. Po prostu bardzo zbladłaś i schudłaś od pewnego czasu, a teraz spotykam Cię siedzącą samotnie na zboczu krawężnika, w zimną noc na dworze, pod klubem, przygnębioną i w dodatku z butelką wina obok siebie. Carolina, powiedz mi co się dzieje – powiedział stanowczo jak i dosyć przygnębiająco.
![](https://img.wattpad.com/cover/115355019-288-k665750.jpg)
CZYTASZ
last rose from this garden {aguslina}
RomansaCarolina to 18-letnia, bardzo skromna, przepełniona wesołością i pogodą ducha dziewczyna, pochodząca z niezbyt zamożnego domu. Na co dzień pomaga w kwiaciarni ulokowanej w samym sercu Buenos Aires, która jest własnością jej ukochanej babci Isabelli...