#1

25 3 3
                                    

Szkoła, obiad, nauka, spanie, szkoła, obiad, nauka, spanie. Tak wyglądało moje dotychczasowe życie. Jednak tego dnia miało się wszystko zmienić. Wstałam, wzięłam ubrania naszykowane wczoraj i poszłam do łazienki. Wychodząc z niej zahaczyłam o pokój Lu. Luiza to moja młodsza siostra. Nie dawno skończyła 16 lat.

Wchodząc do Lu pokoju przypomniałam sobie o szklance wody, którą zostawiłam w łazience. Wróciłam do łazienki, wzięłam szklankę i poszłam do siostry pokoju. Podeszłam do jej łóżka i wylałam wodę centralnie na jej twarz.

- Max!!! Pogięło cię??!! - krzyknęła i pędem pobiegła do łazienki. Usiadłam na kanapie pod oknem i czekałam aż wróci do pokoju. Po nie całej minucie wróciła i nie mówiąc ani słowa, podeszła do szafy i zaczęła wyciągać z niej ubrania na dziś.

- Podwieźć cię do szkoły czy idziesz z Kariną? - Karina to Lu najlepsza przyjaciółka. Jest blondynką jak moja siostra i jest bardzo sympatyczna. Taka sama jest moja siostra, ale jak wybuchnie jest nie do poznania.

- Nie, dzięki. Dzisiaj tato Kariny nas podwozi.

- Dobra. To ja jadę, bo się umówiłam. Powiedz mamie o tym, dobra. Narazie. - powiedziałam i wyszłam z domu. Poszłam na podjazd gdzie stało moje auto. Wsiadłam i pojechałam do szkoły.

Wchodząc do szkoły zaczęłam się rozglądać za moją przyjaciółką Taylor. Niestety nie zauważyłam chłopaka stojącego przede mną. Wpadając na niego, wypadła mi z rąk torebka, przy czym wyleciały z niej książki. Schyliłam się żeby to wszystko pozbierać, a on żeby mi pomóc. Podając mi książki jednocześnie pomagając mi wstać, spojrzałam w jego oczy. Oczy miał mocno błękitne. Za to włosy miał czarne. Tak jak moje. Spojrzałam się na swoje dłonie w których trzymałam książki.

- Przepraszam. - mruknęłam.

- Nic się nie stało. To ja powinienem przeprosić. Stałem na środku korytarza. - powiedział. Postanowiłam rozwinąć tę rozmowę.

- Jeszcze nigdy cię tutaj nie widziałam. - stwierdziłam.

- To mój pierwszy dzień. Nie dawno się tutaj wprowadziłem. A przy okazji. Eidan. - powiedział podając mi dłoń. Odwzajemniłam gest.

- Maxine. Ale możesz mi mówić Max. - nagle usłyszałam za sobą swoje imię.

- Max! - obróciłam się, a tam zauważyłam machającą Taylor.

- Ja już muszę lecieć. Do zobaczenia.

Odchodząc usłyszałam ciche "Do Zobaczenia" z jego strony. Gdy stanęłam przed Taylor, ona zaczęła obrzucać mnie pytaniami typu "Kto to był" i "Czy go znam". Taylor to bardzo ciekawska osoba o zielonych oczach, drobnej budowie ciała i blond włosach. Po tym jak opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami, rozległ sie dzwonek na lekcję. Od razu ruszyłyśmy pod klasę do angielskiego.

W mojej dawnej szkole w Londynie, nie byłam dobra z żadnego przedmiotu. Chociaż sie starałam i dużo uczyłam, jednak wystarczało to tylko na przejście do następnej klasy. Kiedy mama powiedziała, że się wyprowadzamy do Seattle, nie byłam tym tak bardzo rozczarowana ponieważ moja prawie cała rodzina się tam wyprowadziła, a na dodatek tam w Londynie nie miałam przyjaciół, bo ciągle się uczyłam.
Gdy przyjechałam do Seattle od razu zaprzyjaźniłam się z Taylor. Za to po tygodniu nauczania w tej szkole stałam się wzorową uczennicą. Nie wiem co się stało, że miałam taką nagłą poprawę, ale no cóż. Ważne jest to, że się poprawiłam.

5 minut po rozpoczęciu lekcji przyszedł do naszej klasy ten nowy, Eidan.

- Dzień Dobry. Przepraszam za spóźnienie nie mogłem znaleźć sali. - powiedział i podszedł do nauczycielki.

- Dzień Dobry. Ty musisz być Eidan Black. Klaso to wasz nowy kolega. Eidan usiądź proszę z Maxine. - powiedziała na nauczycielka i pokazała na mnie. Eidan odwrócił się i ruszył w moją stronę. Gdy usiadł uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.

Rozpakował swoje książki i zaczął słuchać nauczycielki, więc postanowiłam zrobić to samo.

Po lekcjach wychodząc ze szkoły zaczęłam szukać kluczyków od samochodu. Przegrzebałam całą torebkę, a kluczyków nie było. Nagle usłyszałam za sobą głos.

- Max!! - odwróciłam się. W moją stronę biegł Eidan. - Max znalazłem to na korytarzu na ziemi. Chciałem to zanieść do biura rzeczy znalezionych ale pomyślałem, że to twoje, bo zauważyłem jak czegoś szukasz. - powiedział i wyjął z kieszeni komplet kluczy. Podał mi go i odszedł.

- " Jutro mu podziękuję " - pomyślałam i wsiadłam do auta. W drodze do domu podjechałam jeszcze do sklepu.

Po zakupach pojechałam prosto do domu. W domu nie było nikogo. Taty nie ma no, bo... umarł rok temu. Samolot, którym leciał miał awarie w środku lotu. Samolot zleciał dziobem w dół do morza i nikt nie przeżył. Tęsknię za nim, ale czasu cofnąć się nie da. Wracając do rzeczywistości.

Luizy nie ma, bo jest jeszcze w szkole. Za to mama poszła zapewne albo do babci Miriam albo na zakupy.

- " O wilku mowa " - pomyślałam, gdy zauważyłam kartkę na lodówce z pismem mamy. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać:

" Kochanie pojechałam do babci Miriam. Do 16:00 powinnam być w domu. W lodówce macie obiad, odgrzejcie sobie.

PS. Odbierz Luizę ze szkoły i podjedźcie na pocztę wysłać list do cioci Gabrysi. Leży na szafce w przedpokoju.

Kocham Was, Mama❤

Po przeczytaniu listu spojrzałam na godzinę. 14:55. A więc muszę już wychodzić. Przechodząc przez przedpokój wzięłam lis i poszłam do auta, wcześniej zamykając dokładniej dom.

Luiza czekała już na mnie przed szkołą. Kiedy wsiadła natychmiast skierowałyśmy się w stronę poczty. Po załatwieniu wszystkich spraw wróciłyśmy do domu. O 16.00 jak mama napisała wróciła domu i poszłyśmy do kina. Po powrocie poszłam się trochę pouczyć, wykąpać i położyć się spać. Chwilę później odpłynęłam w krainę Morfeusza. Lecz nie na długo.

Ostatnia GwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz