*Will*
Szedłem, a świat zdawał się odzwierciedlać stan mojej duszy. Drzewa były pozbawione liści, niebo było zasnute ciemnymi chmurami, z których padał deszcz. Tylko szarość i ponurość tego świata.Jestem Will. Will Evans. Mam szesnaście lat i jestem całkiem sam. Nie mam nikogo. Nie cierpię innych ludzi. Nie cierpię tego świata. I nie cierpię życia.
Wszedłem do ogromnego budynku liceum. Stałem pośród tłumu nastolatków, ale byłem samotny. Starałem się znikać w tłumie, w pośpiechu tego świata. Nosiłem ciemne ubrania, więc katechetka miała mnie za uosobienie zła, wyznawcę szatana. Moim zdaniem była na tyle walnięta, że przydałby jej się jakiś psycholog.
Dwie pierwsze lekcje to wf. Chyba najgorsze zajęcia ze wszystkich. Dlaczego więc w ogóle na nie przyszedłem? Nie mogę zawalić żadnego przedmiotu. Nie zniósłbym dodatkowego roku w tym piekle.
Przebrałem się w strój w kącie szatni. Jak najszybciej, żeby tylko nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Pobożne życzenia.
- Evans! Przygotuj się na zbijaka! - usłyszałem głos Zaca.
- Wybijemy WSZYSTKICH mięczaków, Evans! - to był Xavier.
Wyszedłem na salę gimnastyczną. Po piętnastominutowej rozgrzewce trener zarządził grę w zbijaka.
- Chcę dwóch kapitanów - powiedział - albo sam was rozdzielę.
Zgłosiło się kilku chłopaków. Trener wybrał Xaviera i Tima.
- Zac - powiedział z nieprzyjaznym uśmiechem Xavier, patrząc na mnie wzrokiem oznaczającym, że nie skończy się to dla mnie dobrze.
Drużyny były już rozdzielone, zostałem tylko ja. Jak zwykle. W końcu nikt nie chce w drużynie takiej ofiary jak ja.
Trafiłem do drużyny przeciwnej od teamu Zaca i Xaviera.
Trener zagwizdał w gwizdek, a Xavier i Zac zaczęli polowanie.
Po chwili poczułem okropny ból w brzuchu. Piłka poturlała się po podłodze, a ja ruszyłem na pole "matki". Wiedziałem, że teraz będzie jeszcze gorzej. I nie myliłem się. Piłka co chwilę "przypadkiem" z impetem trafiała we mnie, omijając tych, którzy jeszcze nie zostali zbici. Trener jak zwykle był zaaferowany rozmową z wuefistką, która, patrząc na strój, wcale na nią nie wyglądała. Zacisnąłem zęby i powieki. Minuty dłużyły mi się niczym godziny.
W końcu zadzwonił dzwonek. Wypuściłem wstrzymywane powietrze i ruszyłem na przerwę zaszyć się gdzieś, z dala od innych.
Na następnej lekcje mieliśmy biegać na kilometrowej trasie. Biegliśmy przodem, a trener pozostał w tyle. Starałem się być niezauważalny, ale już po chwili straciłem równowagę i gwałtownie spotkałem się z ziemią, przygnieciony czymś ciężkim.
Wiedziałem, że nie dadzą mi spokoju. Już dawno przestałem się siebie pytać dlaczego ja.
- Nie zauważyłem cię. Chyba pomyliłem cię z krzakiem. - wysyczał Xavier, a jego kumple zanieśli się śmiechem.
Xavier pobiegł dalej.
Podniosłem się i dotknąłem skroni. Zapiekło, a na palcach zobaczyłem krew.
- Evans! Do pielęgniarki! - zawołał trener, który przegapił całe zajście.
Poszedłem do gabinetu pielęgniarki, myśląc o tym, że nikogo by nie obeszło, gdybym umarł. Nikogo.
CZYTASZ
Our Demons/bxb
Short StoryWill Evans - szesnastoletni brunet o niesamowicie niebieskich oczach. Jest skryty, nie ma przyjaciół, skrywa tajemnice i ciągle nie może sobie poradzić z przeszłością. Pozornie bezuczuciowy nastolatek skrywa w sobie więcej uczuć niż myślą inni. J...