Upadła, jej ciało odmówiło posłuszeństwa. Powoli, jakby w transie znalazła się kilka metrów dalej. Była pewna, że ktoś krzyczał, ale nie miała pojęcia co. Wyciągnęła drżącą rękę przed siebie i delikatnie ją ułożyła na zimnej powłoce skórnej. Fizycznie nie poczuła nic, psychicznie właśnie umierała. Jej wzrok zarejestrował tylko, jak obraz wiruje, zaraz jednak ustanął. Głowę miała ułożoną na miękkiej powierzchni. Miękka bawełna szeptała jej do ucha, że nic się nie dzieje, wszystko jest dobrze i powinna iść już spać. Niestety zaraz dotarło do niej, że nic z tego nie jest złym snem. Poczuła silne dłonie na swoich ramionach. Ktoś ciągle coś mówił, ale nie rejestrowała żadnego konkretnego dźwięku czy słowa. Była sama, sama jak palec ze swoim bólem. A ból był okropny, rozrywał całą jej duszę. Wreszcie znalazł ujście, kiedy zapłakała gorzko uwalniając potok szklanych łez. Cały jej świat zawirował drugi raz. Stanął, a przed sobą widziała tylko duże męskie ramię. Wtuliła się w nie szlochając jeszcze bardziej. Jej umysł znów stał się wrażliwy na cały świat. Powoli dochodziły do niej głosy. Ale chyba wolała tą pustą ciszę i zamknięcie w samej sobie. Odchylila głowę i spojrzała na cierpiące spojrzenie blondyna. On także przeżywał tą sytuację, ale musiał być silny, dla niej. Nie powinna patrzeć teraz na niego. Szarpnęła się odrywając się od klatki piersiowej chłopaka. Znów znalazła się przy człowieku, który uratował ją, tchnął w nią nowe życie, pomógł jej zapomnieć i nauczyć żyć na nowo. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? Dlaczego ona teraz musiała wić się z bólu przy swoim przyjacielu Johnie, który bez życia leżał na podłodze? Dlaczego Draco przeżył tak wiele w swoim życiu, a to wcale nie był koniec jego cierpień? Dlaczego John Lockhart umarł nie doczekawszy pomocy?
20 czerwiec - pozornie data jak data. Można domyślić się, że to ciepły dzień, a świat kręci się własnym rytmem. Śliczna szatynka odchyliła zasłonkę i spojrzała w kierunku podjazdu. Tego dnia nie tylko ona płakała, ale i całe niebo. Przygładziła swoją czarną sukienkę i chwyciła płaszcz w dłonie. Spojrzała w lustro, nie wyglądała najlepiej, ale nie dbała o to. Nie mogła znieść tego okropnego widoku, który przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy. Może z zewnątrz zdobiły ją podpuchnięte oczy, ale ona przed oczami miała tylko kilka najbliższych dni. Nie była w stanie dłużej patrzeć się w lustro, bo poczuła, że za chwilę totalnie się rozleci i Draco po raz drugi jej nie pozbiera do kupy. Przez te kilka dni żyła tak naprawdę tylko dzięki blondynowi, który czuwał nad każdym jej krokiem, nie pozwalając jej upaść i się rozbić. Odwróciła się słysząc dźwięk zamykanych drzwi. Do salonu wkroczył blondyn, a jego widok sprawił, że szatynka na moment zapomniała o żałobnej aurze. Poczuła, że miękną jej nogi na widok jego, ubranego w czarny garnitur, z czarnym rozpiętym płaszczem. Podszedł do niej i złożył pocałunek na jej czole. Spojrzał się na nią stroskanym wzrokiem. Wiedziała, że już jest stracona. Pokochała mężczyznę, w którym nie powinna się zakochać.
- W porządku? - zapytał przywołując ją na ziemię.
- Tak - szepnęła. W tej krótkiej sekundzie przypomniała sobie, dlaczego się tu spotkali. Natychmiast posmutniała. Draco przejął od niej płaszcz i pomógł jej założyć go na ramiona. Następnie chwycił ją za rękę i wyprowadził z domu. Troszczył się o nią jak o dziecko. Wiedział co przeżywa. Był pewien, że jeżeli miałby możliwość, wziąłby jej cierpienie na siebie. Nie mógł patrzeć, jak ta mała istotka tak cierpiała. On przeżył wiele i był pewien, że przetrwałby kolejny cios, dlatego jakoś trzymał się po śmierci przyjaciela. Ona nie potrafiła się odnaleźć w tej sytuacji, ani sobie poradzić. Nie wiedział czemu, ale to jej samopoczucie było dla niego niezwykle ważne. Pomyślał, że nie miał okazji jeszcze tak troszczyć się o nikogo innego. To dla niego coś nowego i chciał w tej roli się odnaleźć i być najlepszy. Zwłaszcza, że chodzi tu o innego człowieka.
Usiadł za kierownicą i odetchnął głęboko. Spojrzał na fotel pasażera i odpalił auto, upewniając się, że wszystko jest dobrze. Droga nie była długa, co nie ucieszyło szatynki. Nie chciała wychodzić z samochodu. Życie szykowało dla niej kolejny zły dzień. Mimo iż to ostatnie pożegnanie z przyjacielem, nie chciała by ta chwila nadeszła. Dziś ostatni raz go zobaczy, ta myśl była tak przerażająca, że zatrzęsła się i zapłakała cicho. Akurat samochód zatrzymał się na parkingu, szybko chwyciła za klamkę i wysiadła. Oparła się i odchyliła głowę ku spadającym kroplom. Odetchnęła i przełknęła łzy. Chwyciła chłopaka za rękę i ruszyła przed siebie. Szła na ostatnie pożegnanie swojego przyjaciela. Nie była na to gotowa, ale kto by był?
Wchodząc do kaplicy szatynka spotkała się z wieloma spojrzeniami. Nie spodziewała się, że aż tyle ludzi przyjdzie pożegnać człowieka, który nie ma rodziny. Kilka twarzy wydało jej się znajomych, nie wiedziała skąd zna tych ludzi. Przyglądając się pewniej dziewczynie przypomniała sobie, że zna ich ze zdjęć. Przed gabinetem Johna są jego zdjęcia z byłymi pacjentami. Dopiero teraz dostrzegła na jak wielką skalę mężczyzna odmienił życie innych ludzi. Idąc środkiem dostrzegła nawet twarz Severusa. Nie chciała myśleć nad tym zbyt długo, bo teraz skupiła się na dużej, brązowej trumnie, która była otwarta. Podeszła i wciągnęła głęboko powietrze. Znów widzi swojego przyjaciela, ale to nie to samo. Dziś widzi go ostatni raz, nie jest w stanie nawet z nim porozmawiać. Przed jej oczami nagle zaczęły przelatywać ich wspólne chwile, których nie było dużo. Jednak wystarczyło, by szatynka pokochała go całym swoim sercem. Widziała go, kiedy uśmiechał się do niej przyjacielsko, rozmawiał szczerze, doradzał, pocieszał, nawet knuł, by pogodzić ją z blondynem. Ścisnęła jego lodowatą twarz, a łzy zaczęły skapywać jej po policzkach. Napływ wspomnień był tak silny i bolący, że zatoczyła się i wpadła w ramiona Dracona. Tak bardzo go kochała, nie potrafiła sobie bez niego poradzić.
CZYTASZ
Dramione - Okaleczeni ✓
FanfictionPo wojnie ich dusze zostały okaleczone. Na ich drodze staje terapeuta - John Lockhart. Okazuje się, że powrót do rzeczywistości jest bardzo trudny. Jak ciężką drogę stoczą, by żyć normalnie? Czy kiedykolwiek będzie normalnie? Czy organizm Hermiony z...